MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Donizetti jest eliksirem

Redakcja
Henryk Baranowski, reżyser "Napoju miłosnego". Fot. Z. Zawiślak
Henryk Baranowski, reżyser "Napoju miłosnego". Fot. Z. Zawiślak
- Jest Pan zdobywcą Złotych Masek, w tym Wszechrosyjskiej Złotej Maski za najlepszą inscenizację operową w Rosji, za "Życie z idiotą" w Nowosybirskim Teatrze Opery i Baletu. Czy to znaczy, że ma Pan przepis na udane przedstawienie?

Henryk Baranowski, reżyser "Napoju miłosnego". Fot. Z. Zawiślak

HENRYK BARANOWSKI o premierze "Napoju miłosnego", która odbędzie się w Operze 2 grudnia, godz.18.30.

- Istnieją prawdopodobieństwa, które skłaniają dotego, że przedstawienie może być udane. Popierwsze, ważny jest materiał, literacki, muzyczny, który leży mi naduszy, musi być mój osobisty. Podrugie, współpracownicy, czyli scenograf, kostiumolog, dyrygent iartyści, którzy to wykonują. Jeżeli wiem, że mam znimi dobry kontakt, aoni reprezentują odpowiedni poziom, to prawdopodobieństwo udanej realizacji rośnie. Dotego ważne są techniczne służby teatru, bo one mogą zniszczyć wszystko. Itu są zazwyczaj kłopoty, zarówno wPolsce, Rosji, jak iwNiemczech. WUSA jedynie ich nie ma, bo tam jest inny system pracy. WUSA każdy rzemieślnik chce zrobić jak najwięcej.

- Aby być w danym projekcie...

- ...iaby zarobić pieniądze. WUSA wśród aktorów jest ogromna konkurencja, gdyż wszyscy walczą, by dostać się "na najwyższą półkę", by zbić wielki majątek. WRosji natomiast aktorzy walczą, by dostać się doprodukcji, bo praca pomaga im zapomnieć orzeczywistości. Różne motywacje, ale wobu tych krajach doprowadzają dopodobnie doskonałych efektów. WUSA wystarczy 25 prób, aby zrobić przedstawienie, wPolsce zdarza się, że podwóch miesiącach pracy niektórzy jeszcze nie znają swojej partii.

- Jak jest zatem w Operze Krakowskiej podczas realizacji "Napoju miłosnego" Donizettiego?

- Uchylam się ododpowiedzi, bo dopóki przedstawienie jest wprzygotowaniu, jestem winien dochowania tajemnicy.

- Będzie sukces?

- Wierzę. W**przeciwnym razie nie mógłbym robić tego przedstawienia.

- Dlaczego Donizetti? Dlaczego "Napój miłosny"?

- Miałem pracować nadinnym tytułem wOperze Krakowskiej, ale zadzwonił dyrektor izaproponował "Napój miłosny". Początkowo się żachnąłem. Znałem libretto, które nie jest zbyt mądre. Taka sobie opowieść zuśmiechem o**miłości.

- Ramota?

- Tak by się wydawało. Ale gdy tego posłuchałem, nie miałem już wątpliwości. Muzyka jest rewelacyjna. Widziałem kilka inscenizacji, ale mi się nie podobały, bo były tradycyjne, nie zmuszały mnie dopomyślenia odzisiejszym dniu. Dlatego postanowiłem, że jeżeli nie znajdę pomysłu nato przedstawienie, zrezygnuję zrealizacji.

- Pomysł Pan jednak znalazł. Jaki?

- Aby zrobić ten spektakl współcześnie. Zgodnie zlibrettem opowieść dotyczy pewnej wspólnoty, harmonijnej, mimo kłopotów typu, że ktoś się zakochał, a tamten go nie kocha, itd. Ważne jednak jest, że interes każdego indywidualnie jest także interesem wspólnoty. Takich wspólnot wPolsce już nie ma. Ale były wlatach 50. Ja się wtakiej wspólnocie właśnie wychowałem. To była Państwowa Agencja Gospodarki Drewnem, gdzie moja mama była kierowniczką. Wwiejskim krajobrazie, las, drwale, traktorzyści, leśnicy, autochtoni iwszyscy, niczym 50-osobowa rodzina, żyli razem. Mimo różnic wwykształceniu, funkcjach itd. ich domy były zawsze otwarte. Zawsze można było coś załatwić, obowiązywał handel wymienny, bo wszystko było ważniejsze odpieniędzy, aświniaka się biło dla całej wspólnoty. Itego nam brakuje.
- Dziś jesteśmy osobni.

- Cywilizacja nas tak zapędziła. Żyjemy wświecie, którego nie chcemy. Konieczność zarabiania pieniędzy, budowania kont, domów, kupowania samochodów. To nie jest nam potrzebne. Imój spektakl jest właśnie o**tym.

- Przenosi Pan zatem akcję do współczesności?

- Tak. Akcja zaczyna się wlatach 50., akończy dzisiaj. Pokazuję proces dezintegracji. Teraz czekamy na**zmianę paradygmatu, ponieważ ta cywilizacja już się nie sprawdza.

- Ale jest eliksir miłosny, który, jak wszyscy zaczynają wierzyć, działa.

- Tym eliksirem jest w**przedstawieniu muzyka.

- I to jest to drugie dno tego spektaklu?

- Tak. Muzyka Donizettiego, która jest wspaniała. Będąc wniej, żyjemy wyłącznie wczasie teraźniejszym. Nie żyjemy przyszłością ani przeszłością, tylko teraźniejszością. Ato najważniejszy czas życia. Aby widzieć człowieka niemal "oko woko", aby go poczuć, kłócić się znim, kochać inie uciekać wprzyszłość, która naogół się nie spełni. Owszem, trzeba myśleć oprzyszłości, ale nie wyłącznie oniej, bo się wtedy tylko stresujemy. Amuzyka Donizettiego nie pozwala nastres, staje się eliksirem miłości, młodości, oddechem, którego nam potrzeba, żeby uciec z**bałaganu cywilizacji.

- Z jaką myślą chciałby Pan, aby widzowie wychodzili z teatru po przedstawieniu? Z jakim przesłaniem?

- Że nie pieniądze decydują oszczęściu, nie bogactwo. Oszczęściu decyduje to, że żyjemy teraz i**dla innych.

Rozmawiała Agnieszka Malatyńska-Stankiewicz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski