MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Do zobaczenia

GZL
Fotele w pawie oczka z lat 70. zderzone z surowością betonowych, nieoszlifowanych ścian. Do tego kolorowe lampy z PRL-u, plastikowe krzesełka z lat 50. i... niezobowiązująca atmosfera. To wszystko, i dużo więcej, można znaleźć w "Miejscu" (ul. Estery 1).

Miejsce takie jak ...

... "Miejsce"

To knajpa prowadzona przez Agnieszkę Szklarz, Przemka Krupskiego i Bartka Kieżuna. Można tu wpaść na poranne śniadanie, poczytać gazety, a przede wszystkim porozmawiać przy kawie. Wszystko w otoczeniu niepowtarzalnych przedmiotów.
- To knajpa, bar, kawiarnia, klub. Jak zwykle mamy problem z samookreśleniem - _żartuje Przemek.
Już drzwi zapowiadają, że mamy do czynienia z nietypową knajpą. Wyglądają jak wejście do sklepu "Społem" czy Gminnej Spółdzielni. Żelazne i zakratowane. Tylko czekać, jak ktoś zza nich krzyknie "Towaru nie ma, wszystko wyszło". Ale niepewność szybko ustępuje miejsca ochocie na wejście do wnętrza, gdy przez ogromne szyby zobaczymy jasno oświetlone, wypełnione kolorami wnętrze.
Właściciele postanowili zderzyć poetykę surowych ścian z designem lat 50. i 60. Z tego nieoczekiwanego, estetycznego spotkania zrodził się uroczy klimat. Beton spoglądający na nas ze ścian knajpy ozdabiają tylko plakaty i widoczne gdzieniegdzie trochę wyblakłe niebieskie wzory. To ślady starej farby. Urozmaicają szare ściany i, dodatkowo, świetnie współgrają z kolorowymi meblami z czasów PRL-u. Są fotele w pawie oczka z lat 70., stoliki o opływowych kształtach z lat 60., komody i szafki z epoki Gierka. Wszystko w zupełnie nowej aranżacji. To spojrzenie samych właściciele na design z tamtych lat. Sami odnowili meble do swojej knajpy. Obili je w kolorowe materiały, wyczyścili, wypolerowali.
- _Często inspiracji dostarczały nam same meble - znalezione, wygrzebane, ewidentnie z duszą, która tylko czeka, aby się znów uwolnić. Oczywiście, najbardziej frapują nas klasyczne designy - art déco, lata 50. z opływowymi bryłami tosterów i megalitycznymi lodówkami, całe zaplecze gospodyni domowej, znane chociażby z "Godzin", lata 60. i 70. z psychodelicznymi tkaninami, wzorzystymi tapetami często trawestowanymi we wnętrzach projektowanych dla filmów Almodovara
- mówi Bartek Kieżun, jeden z właścicieli "Miejsca".
Przebywanie w "Miejscu" to sposób życia i myślenia o otaczającym środowisku. Zamiast fabrycznie i taśmowo robionych mebli przesiadujemy we wnętrzu, w którym każda rzecz jest wyjątkowa i niepowtarzalna. Tu przedmioty, w przeciwieństwie do tych z dużych centrów handlowych, mają osobowość. I, co najważniejsze, zostały przyprawione odrobiną miejscowego szaleństwa.
ŁUKASZ GAZUR

Who IS who krakowskiego clubbingu

Fot. Arch. rozmówcy

Człowiek z "Cienia"

Na pierwszym planie są didżeje, potem barmanki i barmani, następnie hostessy. A czy podczas świetnej zabawy ktoś pamięta o ludziach, dzięki którym impreza w ogóle była możliwa? Mowa o menedżerach klubów.
Jednym z nich jest 27-letni Krzysztof Sobczyk. Krakowianin z krwi i kości, który od czterech lat pracuje w prestiżowym krakowskim klubie "Cień". Interesuje się polityką, podróżami, historią Polski, muzyką. W 2004 roku skończył studia licencjackie na kierunku zarządzanie biznesem. Jak dziś przyznaje, najpierw chciał zostać didżejem, a nie biznesmenem. Podobnie jak jego kuzyn i kolega, z którymi organizował kiedyś małe imprezy. Im udało się osiągnąć cel i zostać królami winyli, natomiast Krzysztof trafił jako barman do klubu "Cień". Jak sam twierdzi: - Może stało się tak dlatego, że po prostu na didżeja się nie nadaję. O barmaństwie nie wiedział prawie nic, po prostu chciał dorobić sobie w wakacje.
Wszystko potoczyło się jednak inaczej. Pozostał w "Cieniu" i po kilku awansach doczekał się funkcji "general manager", czyli menedżera klubu. Człowieka, od którego zależy większość spraw. Człowieka cienia, który pociąga jednak za wszystkie sznurki imprezowego lokalu.
W swojej pracy za najważniejsze uważa nadążanie za trendami i potrzebami klienta. Szczególnie jest to ważne w takim klubie jak "Cień", gdzie organizowane są imprezy z najwyższej półki, a co za tym idzie - należy prowadzić selekcję klubowiczów.
Krzysztof z racji pełnionej funkcji jest mocno związany ze fenomenem krakowskiego clubbingu. - Kilka lat temu pojawiło się takie zjawisko w opozycji do zwykłych dyskotek, wypełnionych nieciekawymi ludźmi, komercyjną muzyką i średniej klasy didżejami. Clubbing to było coś świeżego, powiedziałbym undergroundowego. Nie dla każdego - opowiada menedżer.
Uważa również, że dziś to zjawisko trochę się skomercjalizowało, a konkurencja wymogła podwyższanie standardu zarówno samych klubów, jak i organizowanych w nich imprez.
Przykład Krzysztofa pokazuje, iż można łączyć przyjemne z pożytecznym - czynnie uczestniczyć w clubbingu i zarazem spełniać się zawodowo. Właśnie dlatego menedżer nie żałuje swojej decyzji i twierdzi, że praca daje mu dużo satysfakcji.
SZYMON WRÓBEL

Jak się bawi ...

... didżej MK Fever, legenda krakowskiej sceny klubowej

Wolę spacery

- Gdzie najlepiej odpoczywa czołowy polski didżej?
- Na spacerze. Lubię chodzić samemu lub z psem. Towarzyszy mi wtedy energetyczna muzyka - najczęściej słucham dynamicznych miksów na walkmanie. Preferuję UK hard core, nu rave oraz ghetto tech - moim faworytem jest tutaj DJ Assault z Detroit. Jego granie świetnie sprawdza się podczas pieszych wędrówek.
- Gdzie zatem najchętniej spacerujesz?
- Dawniej najchętniej spacerowałem po Lesie Wolskim. Miałem tam kilka ulubionych tras. Niestety, ostatnio te dzikie miejsca zostały zdewastowane. Pojawili się rowerzyści, którzy robią sobie tam trasy zjazdowe, śmiecąc przy tym niemiłosiernie różnego rodzaju papierami, opakowaniami po chipsach, puszkami po napojach. Dlatego coraz chętniej wybieram się w podkrakowskie dolinki. Korzystając z busu czy z samochodu, można się tam znaleźć niemal równie szybko jak w okolicach zoo. A warunki do spokojnych wędrówek są tam znacznie lepsze.
- Zaraz, zaraz. A co z klubami?
- Szczerze przyznam, że rzadko odczuwam potrzebę zabawy w klubie. Czasem, gdy odwiedzają mnie jacyś znajomi spoza Krakowa, udaje im się gdzieś mnie wyciągnąć. Albo kiedy ja wyjeżdżam - wtedy zdarza mi się trochę poszaleć. Taniec nie jest dla mnie czymś obcym. Nawet gdy gram, lubię sobie wybijać rytm, wykonując różne okołotaneczne ruchy. Ale gdy już idę w miasto, unikam miejsc z drażniącą mnie muzyką. Wolę po prostu gdzieś spokojnie posiedzieć.
- Jakiej imprezy nie zapomnisz nigdy?
- Nie pamiętam jakiejś jednej wyjątkowej imprezy, którą uznawałabym za najlepszą w życiu. Specyficznymi doświadczeniami było granie na gigantycznych imprezach w rodzaju odbywającego się w katowickim Spodku "Maydaya" czy rave parties na plaży nad morzem. Na takie imprezy zawsze przychodzą różni ludzie, niekoniecznie fani akurat mojej muzyki. Kiedy zaczynają reagować pozytywnie na to, co gram, jest to bardzo przyjemne uczucie.
- A najgorsza impreza, na której byłeś?
- Wyjątkową wpadką, jaką zapamiętałem, był sylwester w jednym z nieistniejących już krakowskich klubów - chyba z osiem lat temu. Trafiłem wtedy na całkowicie niedopasowaną publikę, która oczekiwała ode mnie poprockowych przebojów w stylu Roxette. Kiedy puściłem ciekawy remiks "Sweet Dreams" Eurythmics z mocno podkreśloną linią basu, jedna z uczestniczek podeszła do mnie i powiedziała: _"Czy mógłbyś wyłączyć ten bas i zostawić samą piosenkę?" - _Na szczęście była to jedna z trzech imprez, które grałem tej nocy, mogłem więc później dojść do siebie w innym klubie.
- Z czym Ci się kojarzy krakowski clubbing?
- Wydaje mi się, że krakowski clubbing trochę stracił w ostatnich latach swój oryginalny charakter. Są oczywiście nadal w Krakowie osoby, które robią ciekawe rzeczy, ale chyba jest ich coraz mniej. Działające obecnie kluby - poza nielicznymi wyjątkami - nie są otwarte na granie bardziej zaawansowanych dźwięków. Ale będąc niedawno w Londynie też nie zachwyciłem się ofertą tamtejszych topowych klubów - może to po prostu ogólnoświatowy trend, z którym Kraków jest na czasie?
Pytał: (GZL)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski