Kiedy w 68 min po wykorzystaniu przez Arkadiusza Garzeła rzutu karnego gospodarze wyszli na prowadzenie, wydawało się, że wszystko ułoży się po myśli szkoleniowca. Jego nowa drużyna nie prezentowała się co prawda olśniewająco, ale przecież miała w kieszeni jakże potrzebny w jej sytuacji komplet punktów. Wystarczyła jednak chwila nieuwagi, by cały wysiłek piłkarzy zniweczony został w 5 min doliczonego czasu gry.
– To jakieś przeklęte fatum – pomstuje napastnik Limanovii Mariusz Mężyk, który po wyleczeniu kontuzji wraca do zespołu. – W meczu z Pelikanem Łowicz w końcówce straciliśmy nie jedną, lecz dwie bramki. Coś musimy zrobić z koncentracją. Walka o zakwalifikowanie się do centralnej II ligi się nie skończyła.
Rąk nie załamuje także sponsor klubu z Limanowej Zbigniew Szubryt, choć nie kryje, że bardzo mu żal tych posianych wdoliczonym czasie dwóch punktów.
– Gdyby chłopcy upilnowali przeciwnika, nasza sytuacja w tabeli byłaby o niebo korzystniejsza – _mówi Szubryt. _– Musimy teraz gonić rywali. Tym bardziej szkoda, bo w mojej opinii gra zespołu się poprawiła. Trudno, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Po meczu podszedłem do zawodników i zaapelowałem, żeby podnieśli głowy do __góry. Bo ja wciąż głęboko wierzę, że wywalczymy dla Limanowej II ligę.
Przed podopiecznymi Roberta Kasperczyka kolejny mecz z gatunku tych o sześć punktów. W niedzielę o godz. 19 rozpoczną w Pruszkowie mecz ze Zniczem.
– Nie ma co filozofować, lecz zabrać ciupagi i powalczyć pod Warszawą – konkluduje klubowy dobrodziej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?