Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego domy podparto skarpami

Andrzej Kozioł
Krakowskie kamienice. Collegium Maius ocalało, bo byliśmy za biedni, by je... zburzyć

Ubóstwo, którego tak boją się ludzie i społeczeństwa, często okazuje się zbawienne, podobnie jak związany z nim brak postępu technicznego. Najlepiej wiedzą o tym ci, którzy jeszcze pamiętają smak wyhodowanych na podwórku kurcząt lub szynki ze świni, która odżywiała się nieomal jak człowiek - a to zjadła parowane ziemniaki z otrębami, a to zieleninki przekąsiła, a to chlipnęła sobie pomyj. Odkąd fabryki paszy produkują kurze i świńskie żarcie dla wielkich hodowli, czyli fabryk mięsa - i udko kurczaka, i świński tyłek smakują inaczej, prawdę mówiąc, nie smakują.

Podobnie było z budynkami. Ileż wspaniałych kościołów zostało zburzonych, bo miejscowych było stać na zbudowanie na ich miejscu bardziej okazałych świątyń! Chociażby gotycki modrzewiowy kościół w mojej ulubionej Nawojowej pod Nowym Sączem. Jeszcze go zdążył narysować Wyspiański, po czym przepadł. Odwrotnie rzecz się miała z krakowskim Collegium Maius. Byliśmy zbyt biedni, aby je zburzyć, tak jak to zrobili bogatsi Czesi, którym w Pradze została ceglana resztka, jakaś ściana starego uniwersytetu. A Collegium Maius - chociaż pohasał po nim profesor Estreicher - pozostało jedynym tego rodzaju budynkiem w Europie, poza Wielką Brytanią, oczywiście. Z biedy...

Z biedy, której krakowskie ulice zawdzięczają część swej malowniczości. Nie dość, że są kręte, bo tak je ukształtowała historia, to jeszcze stojące przy nich kamienice nie wspinają się w górę pionowymi ścianami. Dlaczego? Właśnie z biedy...

W roku 1705, podczas pobytu Szwedów w Krakowie, przeprowadzona została „rewizya kamienicy Markie-wiczowej w Rynku, między kamienicą Michała Behma, raycy miasta z jednej strony, a Kentszowską z drugiej strony. Facyata jej wydęła się i od dołu, i od góry pod drugie piętro zarysowała, której rysy i w samym strychu znaki pokazały się. Ta facyata, gdyby nie była podparta drzewami z Rynku, wypadłaby”.

Były to złe czasy dla Krakowa. Miasto trzykrotnie spustoszyli Szwedzi. Rozkazem generała Wirtza zdjęto z zawiasów bramy i żołdactwo do woli hulało po krakowskich kamienicach, a „domy, z których czynszów nie płacono co miesiąc, rozwalali na drwa do pieców, bo z gór nie przepuszczano drew”.

Ołowiane dachy przetapiali Szwedzi na kule, klasztorne księgi płonęły pod kuchniami lub służyły do robienia ładunków. Jakby Szwedów było mało, przyplątali się Sasi i Moskale. Wydawało się, że Kraków umiera, a „obrazu ruiny i ogólnego zubożenia dopełniły pożary i częste powietrze...”

Jednak współczesny pejzaż krakowskich ulic coś zawdzięcza tym strasznym czasom, coś ogromnie dla naszego miasta charakterystycznego. Protokół „rewizyi” kamienicy Różycowskiej kończy się zaleceniem, iż trzeba ją__„zawczasu p o d j e c h a ć s z k a r p a m i”.

Prawie wszystkie krakowskie kamienice (ale także wieża ratuszowa) odchylają się od pionu. Masywne na parterze, zwężające chodniki potężnymi skarpami, na wysokości pierwszego, drugiego piętra, uciekają w górę pionowymi już ścianami.

Były też skarpy przykrywające całą frontową ścianę aż po attykę. Były skarpy wewnętrzne, wspierające domy od strony podwórza.

Przechodząc przez Stare Miasto, zerknijmy na frontony kamienic. I chociaż bogate portale, herby nad nimi, attyki wyrosły dzięki bogactwu miasta, skarby są dowodem ubóstwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski