MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Damy nie odpuściły [FELIETON]

Leszek Mazan dziennikarz, krakauerolog i szwejkolog
Był laufer na służbie króla Stasia, który trasę Zamek - Jabłonna pokonywał zaledwie w trzy godziny i to biegnąc po kaducznych piaskach. Był laufer u hrabiów Małachowskich, który - już po sześćdziesiątce będąc - potrafił przegonić jeźdźca. W kwietniu A.D. 1785 zmarł laufer Bartłomiej Wasilewski rodem ze Stężycy, który żył lat 105, miesięcy 7 i dni 10. Byłoby chłopisko pociągnęło dłużej, ale z odpustu wracając, wpadło do rowu.

Że to słowo „laufer” źle nam brzmiało w uszach, zaczęliśmy używać nazwy SZYBKOBIEGUN alias SKOROCHÓD vulgo BIEGUN. Tak właśnie - po polsku - nazywano 27-letniego Niemca z Hesji, Gieryngiera, który 7 września 1825 roku dał w Warszawie prawdziwy pokaz szybkobiegania, pożerając trasę Bielany - Rogatki Marymonckie, raz tylko przystanąwszy dla popuszczenia pasa, w niecały kwadrans.

Mało! Zmusił niektórych towarzyszących mu jeźdźców do galopu. Wyczyn podziwiały tłumy, damy mdlały. Niektórzy jednak twierdzili, że „pstrokato ubrany kusy Niemczyk zbiera grosz bez potu, za co pan ojciec zawżdy bił rózgą”. Rzeczywiście, Herr Gieryngier zebrał od publiczności trochę grosza, a zadowolony chełpił się głośno, że równego sobie nad Wisłą nie ma. Ha! Nie znał Polaków! Już za dwa dni do redakcji „Kuriera Warszawskiego” zgłosił się człowiek o dumnej ksywce „Krakowiak”, wyzywając Szwaba na zawody z Potoku do Bielan. „Warunek tylko nałożył, by z nim Niemczyk obiad w Potoku suty zjadł, jak to: barszcz z gęstej juchy z kluskami, kwaśną kapustę ze zrazami popite butlą piwa i butlą szampana. A wszystko przed drogą przekąszone jajkiem twardym bez soli”.

On, Krakowiak, odzieje się na kurs w kierezyję cienką i buty z podkówkami. Gieryngier, stosujący inne środki dopingujące odpowiedział, że „nie przy poście odprawia pielgrzymkę”, wszyscy mogą mu w Potoku zajrzeć w talerz, aliści jego menu ograniczy się do bulionu, sztuki mięsa, kapłona i wina reńskiego”.

Opowieść jest bez pointy: oba szybkobieguny tak długo wadziły się w temacie obligatoryjnego dla obu menu, że się Warszawie opatrzyły. A może jednak do zawodów doszło, wygrał Niemczyk, więc prasa polska nabrała wody w usta? Na horyzoncie wschodziła nowa gwiazda - szybkobiegunka (skorochodówka?) Augusta von Lerchenstein, która „całą Europę chciwie obleciawszy” dotarła wreszcie nad Wisłę. Bilety na jej bieg tradycyjną już trasą skorochodów Rogatki Marymonckie - Bielany wykupiło 367 osób.

Zgorszenie było tak powszechne, że na kolejny popis pani (panny?) Augusty przyszło publiczności dwa razy więcej. Społeczeństwo (no, może nie całe) z ulgą przyjęło tedy pojawienie się znowu - 18 września 1826 roku - na ulicach Warszawy szybkobieguna płci męskiej. Był nim imć pan Hieronim Pawłowski, pierwszy znany z imienia i nazwiska polski lekkoatleta. Mówił o sobie „zawodowy”, czyli jak można przypuszczać, już wtedy wśród biegunów istniał zawodowstwo. Młody, przystojny, katolik „odbywszy pierwszą próbę wobec osób przeznaczonych do dawania opinii” nie budził obyczajowych zastrzeżeń. „Chce, niech se ta goni”. Ludziom tłumnie oglądającym, nader się spodobał.

Rychło odkryto z wyraźną ulgą, iż „mężczyzna łatwiej do szybkobiegania aniżeli niewiasta może być usposobionym”, co pozwoliło mieć nadzieję, że może jednak niewiasty odpuszczą sobie publiczne gonitwy. Nie odpuściły. Nie zrozumiały. Mieli rację i Arystoteles i krakowski medyk prof. Maciej Brodowicz, że kobietom z oczywistych powodów nigdy nie rosną zęby mądrości. A swoją droga określenie „szybkobiegunka” musi budzić medyczne, nie zawsze przyjemne skojarzenia...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski