Daleko nam jeszcze do reszty Europy

Marek Lewandowski FOT. ARCHIWUM

- Oczywiście, daleko nam jeszcze do związków zawodowych z Europy Zachodniej, gdzie na demonstracje przychodzi nawet 2-3 miliony osób. Ale jesteśmy stosunkowo młodą demokracją, więc myślę, że w Polsce wiele osób wciąż nie dostrzega jeszcze związku przyczynowo-skutkowego między swoją aktywnością a decyzjami polityków.

- Przeczą temu choćby zimowe protesty przeciwko ACTA, kiedy tłumy potrafiły skutecznie wpłynąć na rządzących.

- Trzeba pamiętać, że "Solidarność" też organizowała demonstracje, na które przychodziło po kilkadziesiąt tysięcy osób, więc protesty przeciwko ACTA nie są porażające. Tym bardziej że z tą sprawą łatwo mogli identyfikować się młodzi ludzie. Natomiast emerytury są dla nich tak odległą sprawą, że trudno było ich zmobilizować do wyjścia na ulice. Teraz przechodzimy jednak do walki z umowami śmieciowymi i myślę, że tu ta identyfikacja młodszej części społeczeństwa będzie dużo większa.

- Naprawdę liczycie, że młodzi wyjdą na ulice razem ze "starymi" związkowcami?

- Nawet jeśli nie, to "Solidarność" i tak będzie robić cały czas swoje i czekać aż społeczeństwo zrozumie, że to od jego działania w dużej mierze zależy powodzenie naszych akcji.

- Ostatnie badania CBOS pokazują, że prawie połowa Polaków uważa Wasze działania za nieskuteczne. Wiele osób postrzega związkowców jako osoby, które nie potrafią niczego poza zrobieniem raz na jakiś czas zadymy.

- Zarzuty, że jesteśmy mało skuteczni nie są do końca trafione. Uważam, że uzyskujemy dużo większe efekty niż wskazywałaby na to nasza siła. Pamiętajmy, że "Solidarność" to zaledwie 4 procent wszystkich pracowników w Polsce, w której w aż 75 procentach zakładów pracy nie funkcjonują żadne związki zawodowe. Dramatycznie słabe uzwiązkowienie, a także wciaż niska świadomość społeczeństwa to w tej chwili nasze największe problemy.

Rozmawiał MACIEJ PIETRZYK