Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czytelnicy piszą o swoich kotach. Misia - kotka z Kalifornii (2)

Opr. (MAT)
Fot. archiwum autora
Misia dogadała się z Kiciusiem. Gdy chodzi jednak o zaplecze domu, to Misia dość zdecydowanie broniła do niego dostępu licznym kotom z sąsiedztwa. Kiciuś był w tym względzie bardziej tolerancyjny (czytaj: leniwy).

Misia była niewiele cięższa od Kiciusia, a długa sierść sprawiała wrażenie, że jest o wiele większa. Jednak pewnego dnia doznaliśmy szoku, bo Misia ważyła chyba jedną trzecią tego, co dawniej. Weterynarz rozwiał wszelkie wątpliwości - Misia miała problem z tarczycą. Musiała dostawać leki doustne, albo raczej dopaszczowe, już do końca życia.

Aczkolwiek leczenie spowolniło postęp choroby, to Misia zdawała się być coraz powolniejsza, markotniejsza, jakby w depresji. Potrafiła godzinami wysiadywać przy oknie i patrzeć na niemal statyczny obraz za nim.

Podawanie leków nie było sprawą prostą, bo jakby nie ukrywać piguły w jedzeniu, Misia potrafiła tak manipulować językiem i podniebieniem, że jedzenie poszło, a piguła spadała albo do miski, albo na podłogę. Zostawała jedyna metoda, czyli aplikacja „głębinowa”. Polegała na tym, że sadzałem kotkę na kolanach, jakoś tak jak zające robiące „słupka”. Misia nie przepadała za tą pozycją, czemu trudno się dziwić - koty słupków raczej nie robią.

Kiedy udało mi się „ustabilizować” kotkę w tej niezwykłej pozycji, trzeba było nakłonić ją do otwarcia paszczy. Metodą prób i błędów udało mi się tak manipulować swoimi jedynymi (dwiema) rękami, aby jednocześnie trzymać zwierzątko w dynamicznej równowadze słupkowej na kolanach i skłonić je do rozwarcia szczęk. Odkryłem, że jest taki punkt koło stawu szczękowego, którego delikatne masowanie skłania kota do pełnego rozdziawienia.

Tutaj dochodzimy do trzeciej, ostatniej, fazy całego procesu. Gdy kotka ma szczęki rozwarte, trzeba szybko włożyć jej pigułkę jak najgłębiej w paszczowe czeluście. Jest taki punkt w jamie ustnej kota, że piguła położona przed nim spowoduje wyplucie lekarstwa. I znów metoda prób i błędów doprowadziła mnie do perfekcyjnego umieszczania medykamentu tak, aby odruchy łykania wzięły górę nad odruchami wypluwania. Cały ten proces był za każdym razem akcją krótką, ale dość dynamiczną; kotka wiła się i wierzgała, ale jakoś łykała.

Tak przetrwaliśmy rok 2011. Już na przełomie roku zauważyłem, że Misia jakby mniej stawiała opór i jakoś chętniej przechodziła te niewątpliwe katusze.

Zenon Obydziński

WIDEO: Mówimy po krakosku - odcinek 13. "Cymbergaj"

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski