Dokładnie wiadomo, kto to Wódz, Ataman, Paganini, Gioconda, Primavera, Pedit. Wielu z dumą przyznaje się do tych pseudonimów. Bohaterowie opowiadań Stanisława Czycza wciąż go wspominają.
- Za czasów naszej młodości wszystko tu miało umówione nazwy - mówi Włodzimierz Piechota, mieszkaniec Krzeszowic, kiedyś niedaleki sąsiad Czycza i jego kolega. W opowiadaniach występujący jako Pedit.
- Nietrudno to rozszyfrować jako łacińską nazwę wojskowej piechoty. W liceum z łaciny byłem dość mocny. Nie tylko dla mnie, ale i dla kolegów nie było wielkim wyczynem cytować Cycerona - przypomina Pedit. Dodaje, że na Czycza wtedy mówili Poeta. - Wiedzieliśmy, że coś tam pisał, ale ksywę miał nie dlatego, że znaliśmy jego utwory. Mówiliśmy Poeta, bo stawał na podium w szkole lub innym miejscu i cytował francuskich symbolistów np. „Kwiaty zła” Baudelaire’a. To była awangardą, imponująca sprawa - opowiada przyjaciel literata.
Wspomina jak włóczyli się po mieście. - Staszek to nasze chodzenie nazwał pulpitowaniem. Nocą wracaliśmy do siebie na Gwoździec - dziś część Krzeszowic. Wtedy powiedział: my tak pulpitujemy. Nawiązywał w ten sposób do słynnego wędrującego żubra Pulpita, który w tamtym czasie uciekł z Puszczy Niepołomickiej - przypomina Włodzimierz Piechota.
Podczas dorocznego Czyczowania znajomi poety i znawcy literatury, czytając fragmenty opowiadań zwracają uwagę na konkretne miejsce np. kawiarnię „Turystyczną” na Rynku pod nr 2. Dziś to sklep - drogeria. Ale właściciele kamienicy wciąż słyszą, że przydałoby się przerobić na „Turystyczną”.
- Niewykluczone. W budynku zachowała się nawet ściana z malowidłem z czasów, gdy Czycz i jego koledzy tu przychodzili - mówi Andrzej Mędrala, którego wuj Michał Oświęcimski prowadził tę kawiarnię. - Towarzystwo, w którym obracał się Czycz, nawet kieliszki tutejsze nazwało michałkami - od imienia właściciela. Liczyli, ile michałków zaliczyli - śmieje się pan Andrzej.
Barbara Sommer- Czycz, była żona literata mimo problemów ze zdrowiem raz w toku pojawia się w Krzeszowicach. Rozgląda się po Rynku. - Przybyło trochę bruku, sadzawka, ale kamienice te same - mówi. Czasem wspominała, że gdy przyjeżdżała tu ze Staszkiem i ktoś kłaniał mu się na ulicy, to obserwowała go. Po chwili wiedziała, kim był w opowiadaniach jej męża.
W smutnawym Sorento ważne miejsce zajmował dworzec kolejowy, gdzie chłopcy przesiadywali, czekali na dziewczyny lub jak pisał literat, wydawało im się, że czekają, bo nikt nie przyjeżdżał. Swoje miejsce w literaturze znalazła kapliczka „Pod Twoją Obronę”, niewielki mostek, taras księżycowy, czyli sztolnia przy starym wapienniku. Czycz potrafił z niewiele znaczących miejsc i spraw zrobić ciekawostkę, nazwać, opisać, nacechować emocjami i zainteresować. - W swoich utworach nigdy nie napisał Krzeszowice. To było jego Miasteczko, „smutnawe Sorrento”, którego miejsce dokładnie określał: na dwudziestym piątym kilometrze od Krakowa i trzynastym kilometrze od Trzebini - wspomina Maria Ostrowska, emerytowana nauczycielka j. polskiego z krzeszowickiego ogólniaka. Miała przyjemność poznać Czycza i nawet zaprosić kiedyś na prowadzone przez siebie lekcje w LO.
Promuje poetę podobnie jak Danuta Hubisz-Rudel, dyrektor biblioteki i jej pracownicy. Organizują festiwale tzw. Czyczowania. Dziś ten skromny i zapomniany twórca jest odkrywany na nowo. Hołd oddają mu literatury i mieszkańcy miasta. Ten rok jest wyjątkowy, bo to 20. rocznica śmierci poety. Z tej okazji zostało wznowione wydanie „Opowiadań krzeszowickich”. Książkę wydała Miejsko-Gminna Biblioteka Publiczna w Krzeszowicach z Wydawnictwem Epis- teme. Dorota Niedziałkowska z tego wydawnictwa jest współtwórczynią publikacji, edytorką i redaktorką książki.
- Książka zawiera najłatwiejsze w odbiorze opowiadania Czycza poświęcone Krzeszowicom. Są to utwory z dwóch książek „Nim zajdzie księżyc” i „Nie wiem co ci powiedzieć” z dodatkiem dwóch: „Kolędnicy” i „Opowiadanie turystyczne”. Sam Czycz tych utworów nie cenił wysoko, nie krył, że pisał je, bo musiał z czegoś żyć. Za wartościowe uważał swoje utwory, w których eksperymentował z formą literacką. Jednak tamte, zbyt trudne z odbiorze, były niedoceniane przez krytyków i wydawców - mówi Dorota Niedziałkowska.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?