Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czerwona Oberża i klops

Włodzimierz Jurasz
Joanna Bator „Rok Królika”, Znak, Kraków 2016, 414 stron
Joanna Bator „Rok Królika”, Znak, Kraków 2016, 414 stron
Szczerze mówiąc, już podczas lektury pierwszej strony chciałem tę książkę odłożyć. „Rok Królika” Joanny Bator, laureatki Nagrody Nike z roku 2013, rozpoczyna się bowiem opisem wizerunków ziarenek kawy, kojarzących się narratorce z pewnymi damskimi utensyliami, w dodatku dość szczegółowo opisanymi… Postanowiłem jednak bohatersko brnąć dalej.

Choć i później autorka nie stroni od opisów anatomicznych oraz fizjologicznych (chcąc zapewne zamanifestować swą nowoczesność i postępowość) na szczęście schodzą one na drugi plan, ubarwiając(?) jedynie tę ciekawie zarysowaną, utrzymaną w nastroju powieści grozy historię.

Bohaterka „Roku Królika”, autorka sensacyjnych romansów historycznych, postanawia uciec od swego dotychczasowego życia. Myląc tropy i zacierając ślady trafia do niewielkiego miasteczka, Ząbkowic Śląskich, wcześniej noszącego jednak wiele wyjaśniającą nazwę: Frankenstein. Ponurego, zaludnionego przez tajemnicze, niesamowite osobistości, kryjącego kryminalne, ale przechodzące wręcz w metafizykę zagadki. Na czele z Hotelem, gdzie zamieszkuje, a który okazuje się czymś na kształt znanej z wielu literackich wersji Czerwonej Oberży.

Misternie skonstruowana powieść rozgrywa się na kilku przeplatających się planach. Wychowana w domu dziecka bohaterka, próbując zmienić swoje życie, niespodziewanie natrafia na trop kilku tajemniczych historii, skłaniających ją do prób zrekonstruowania nieznanych początków swego pochodzenia. Z jednej strony odtwarza swe dawne losy, z drugiej - z rozmaitych ułamków zasłyszanych opowieści, chaotycznych, pozornie niepowiązanych ze sobą - konstruuje swą nową, przybraną tożsamość. Wreszcie z tego samego materiału buduje fabułę swej kolejnej powieści. Ba, do tego zmienia się wręcz fizycznie, dostosowując się do budowanej od podstaw nowej osobowości. A wszystko to w atmosferze narastającej grozy...

Jest w tej książce wiele znakomitych fragmentów, choćby opisy tej niewielkiej, zapyziałej miejscowości i jej mieszkańców. Ciekawe są analizy psychiki głównej bohaterki, pozbawionej własnej rodzinnej historii, wsłuchującej się za to chętnie w życiowe opowieści innych, z których czerpie hipotezy na temat samej siebie. Zabawne są jej gry z prawdziwymi czy wymyślonymi, nie mam pewności, nagłówkami z prasy popularnej, w stylu: „Po latach nieznośnego bólu lekarze znaleźli zęby, włosy i mózg rosnące w jej brzuchu”. A i losy bohaterki, próbującej rozwiązać przytłaczające ją zewsząd zagadki intrygują, skłaniając czytelnika do przerzucania stron, by poznać rozwiązanie. I tu - klops. Pozostajemy z niedosytem, rozczarowani ucieczką tak bohaterki od swego nowego życia w kolejne, jak i ucieczką autorki od zaspokojenia naszej rozbudzonej ciekawości.

Ponieważ autorka nie bardzo wiedziała, jak tę swoją historię zakończyć, i ja - z czystej złośliwości - zakończę ten tekst nagle, ot tak, niczym. Niczym Joanna Bator.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski