Choć i później autorka nie stroni od opisów anatomicznych oraz fizjologicznych (chcąc zapewne zamanifestować swą nowoczesność i postępowość) na szczęście schodzą one na drugi plan, ubarwiając(?) jedynie tę ciekawie zarysowaną, utrzymaną w nastroju powieści grozy historię.
Bohaterka „Roku Królika”, autorka sensacyjnych romansów historycznych, postanawia uciec od swego dotychczasowego życia. Myląc tropy i zacierając ślady trafia do niewielkiego miasteczka, Ząbkowic Śląskich, wcześniej noszącego jednak wiele wyjaśniającą nazwę: Frankenstein. Ponurego, zaludnionego przez tajemnicze, niesamowite osobistości, kryjącego kryminalne, ale przechodzące wręcz w metafizykę zagadki. Na czele z Hotelem, gdzie zamieszkuje, a który okazuje się czymś na kształt znanej z wielu literackich wersji Czerwonej Oberży.
Misternie skonstruowana powieść rozgrywa się na kilku przeplatających się planach. Wychowana w domu dziecka bohaterka, próbując zmienić swoje życie, niespodziewanie natrafia na trop kilku tajemniczych historii, skłaniających ją do prób zrekonstruowania nieznanych początków swego pochodzenia. Z jednej strony odtwarza swe dawne losy, z drugiej - z rozmaitych ułamków zasłyszanych opowieści, chaotycznych, pozornie niepowiązanych ze sobą - konstruuje swą nową, przybraną tożsamość. Wreszcie z tego samego materiału buduje fabułę swej kolejnej powieści. Ba, do tego zmienia się wręcz fizycznie, dostosowując się do budowanej od podstaw nowej osobowości. A wszystko to w atmosferze narastającej grozy...
Jest w tej książce wiele znakomitych fragmentów, choćby opisy tej niewielkiej, zapyziałej miejscowości i jej mieszkańców. Ciekawe są analizy psychiki głównej bohaterki, pozbawionej własnej rodzinnej historii, wsłuchującej się za to chętnie w życiowe opowieści innych, z których czerpie hipotezy na temat samej siebie. Zabawne są jej gry z prawdziwymi czy wymyślonymi, nie mam pewności, nagłówkami z prasy popularnej, w stylu: „Po latach nieznośnego bólu lekarze znaleźli zęby, włosy i mózg rosnące w jej brzuchu”. A i losy bohaterki, próbującej rozwiązać przytłaczające ją zewsząd zagadki intrygują, skłaniając czytelnika do przerzucania stron, by poznać rozwiązanie. I tu - klops. Pozostajemy z niedosytem, rozczarowani ucieczką tak bohaterki od swego nowego życia w kolejne, jak i ucieczką autorki od zaspokojenia naszej rozbudzonej ciekawości.
Ponieważ autorka nie bardzo wiedziała, jak tę swoją historię zakończyć, i ja - z czystej złośliwości - zakończę ten tekst nagle, ot tak, niczym. Niczym Joanna Bator.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?