Niedzielne południe. Upał. Kot wylegujący się na tarasie bardziej przypominał skórę niż żywego zwierzaka. Nagle dziki wrzask. Charkot, kwilenie i zduszone piski. Na deskach tarasu przetacza się brązowo-białe kłębowisko. Łasica popełniła błąd.
Obchodząc rewir wlazła kocurowi prosto w łapy. Ten popełnił jeszcze większy błąd. Potraktował ją bowiem jak większy gatunek gryzonia. Ta skoczyła mu do gardła. Potem na grzbiet. Powietrze wypełnił paskudny fetor odstraszającej wydzieliny. Kiedy kot oberwał pazurami po nosie, wkroczyłem do akcji.
Na podorędziu miałem spory garnek wody, którym przerwałem starcie, pełen obaw o całość domowego pupila. Łasica przepadła w trawie, mnie zaś przypadło niemiłe zadanie sprzątania. Mycie tarasu i kocia kąpiel. Nie wiedziałem, że łasice tak okrutnie śmierdzą.
Follow https://twitter.com/dziennipolskiDołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?