Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co robił nad Wartą Galilea z Kongresówy

Leszek Mazan
Jeszcze przed kilkoma laty z panem Janem Apolinarym Michalikiem wymienialiśmy ukłony przez dziurę w jego zruderowanej kaplicy grobowej na Rakowicach.

Właściciel Cukierni Lwowskiej vulgo Jamy Michalika leżał (leży nadal?) w trumnie w pozycji umożliwiającej śledzenie przechodniów na cmentarnej alejce. Od czasu gdy z inicjatywy Bractwa Kurkowego kaplicę pięknie odrestaurowano, nasz kontakt się urwał. Wiedza o losach pana Jana Apolinarego pozostaje niepełna. Z tego, co udało mi się ustalić, po wybuchu pierwszej ze światowych wojen najlepsi goście firmy przy Floriańskiej poszli w leguny, wrócili zdziesiątkowani (część załapała się na stanowiska w Warszawie) i lokal opustoszał.

W roku 1919 pan Apolinary sprzedał firmę Romanowi Madejskiemu i Franciszkowi Trzasce i wraz z rodziną wyjechał do Poznania, skąd wiodła się jego małżonka, wnuczka wielkopolskich Skrzetuskich, 40-letnia Stefania Izabela. W wagonie pocztowym podróżowało wszystko, co można było ściągnąć ze ścian Jamy. Nad Wartą krakowski cukiernik 26 maja 1920 r. zakupił piękną willę przy ul. Wały Wazów i realizował marzenie życia: prowadzenie luksusowego pensjonatu. Pierwszym gościem był syn Adama Grzymały-Siedleckiego, student prawa Jacek Siedlecki.

Przy Wałach zamieszkiwali często Ludwik Solski, aktorka Maria Malicka (z całą czeredą psów), wileński malarz Kamil Mackiewicz… Bardziej zaprzyjaźnieni z Michalikiem wstępowali po teatrze na kawę. Jak ustalili dziennikarze poznańskiego radia - gdy wspominali cesarza Franciszka Józefa, zawsze wstawali. Przy fortepianie i w klubowych fotelach zasiadały gwiazdy „Zielonego Balonika” Teofil Trzciński, Zygmunt Noskowski i Karol Frycz czy ekskrakauer Ludwik Puszet. Państwo Michalikowie pełnili honory gospodarzy domu, z dumą i ową dyskretną melancholijną łezką w oku polecając uwadze wszystkich, nie tylko galicyjskich gości, obrazy, rysunki i karykatury jeszcze do niedawna zdobiącego „Cukiernię Lwowską” alias „Parnas Młodopolski”.

Szczgólnie wzruszony był sam pan Jan Apolinary - „polski Ragueneau”, paszteciarz artystów, który nijak nie potrafił się w tym Poznaniu zasymilizować. Bo Pyrlandia przyjęła rodzinę Michalików jak najgorzej. Były właściciel krakowskiego „gniazda rozpusty” nazywany był w Poznaniu, zapewne przez niechęć do mieszkańców innych poza pruskim zaborów, „Galileą z Kongresówy”. Najmłodsza córka, Aniela Kazimiera, oddana została do gimnazjum i internatu. Prasa poznańska wkrótce wyniuchała, że zepsuta na krakowską modę pannica „nosi pod spod jedwabie”, a nie jak pan Bóg przykazał bieliznę z barchanu trykotu. Każde wydarzenie w rodzinie Michalików było śledzone i komentowane. Zawsze ze zgorszeniem.

„Pasztetnik polskich artystów” znosił to źle, chorował, aż w maju 1926 r., w wieku zaledwie 55 lat, oddał Bogu lwowsko-krakowskiego ducha. Zgodnie z ostatnią wolą pochowany został w Krakowie na Rakowicach. Wdowa sprzedała willę biznesmenowi Bogdanowi Leitgeberowi, zastrzegając sobie prawo zabrania mebli i pamiątek z „Jamy”. Gdzie są one dzisiaj, nie wiadomo. Ściślej: coś niecoś udało mi się ustalić. Lata wojny zmusiły rodzinę do wyprzedaży dzieł sztuki i mebli. Szereg karykatur związanych z „Zielonym balonikiem” trafiło podobno do rąk poznanianki pani Haliny Dymińskiej. Jest to jedyny znaczący ślad pobytu w Wielkopolsce dynastii Michalików, jeśli nie liczyć informacji o potomkach pasztetnika, osiedlonych w Nowej Soli. Warto poszukać. Być może uda się komuś naciągnąć na rozmowę samego pana Jana Apolinarego. Podobno pokazał się na Floriańskiej pilnując, czy obecny właściciel nie udziela aby kredytu. Byłoby to, jego zdaniem, „nie po poznańsku”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski