- W niedzielę w Muzeum AK wystąpi Pan z monodramem "Zupa rybna w Odessie", poświęconym legendarnemu emisariuszowi Polski Podziemnej, Janowi Karskiemu. Podziwia go Pan?
- Uważam, że był wielkim marzycielem. Podoba mi się również jego determinacja i żarliwość w wykonywaniu poleceń, pełnieniu misji. Ale są głosy, że w sztuce odbrązawiam jego postać.
- A robi Pan to?
- Chwilami tak, lecz nie po to, żeby zrobić krzywdę czy kogoś obrazić, tylko dlatego, że Karski był niejednoznaczną postacią. A po drugie, przez pewien rodzaj żartu czy ironii pozwalamy sobie na bliższe spotkanie z nim.
- Jak przygotowywał się Pan do wystąpienia w monodramie? Przeczytał Pan sporo o Karskim?
- Też. Ale wolałem czerpać z mniej oficjalnych ustnych przekazów, które są znane w mojej rodzinie. Dziadek zmarł, gdy miałem cztery lata, więc z nim nie prowadziłem takich rozmów. Natomiast mogłem sięgnąć do jego "Wspomnień kuriera", które spisywał w latach 70., a które wydano rok temu. Słuchałem też opowieści osób, które pamiętają czas wojny, bo emocje, które są w tych ludziach i sposób, w jaki opowiadają, był wyjątkową wskazówką.
- A skąd ten kulinarny tytuł?
- W moim monodramie Polska jest wielkim, zjednoczonym i sprawiedliwym krajem, Odessa też należy do Polski, jest arkadią, czymś wspaniałym. Co można zrobić w Odessie? Można pójść do restauracji, na wykwintne danie, jakim jest zupa rybna. A z drugiej strony, zupą rybną można się zadławić... Ale wszystkiego nie mogę zdradzić.
Cały wywiad jutro w "Dzienniku Polskim"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?