Cisza przed burzą?

Izraelczycy obawiają się ataków samobójczych

 W Autonomii Palestyńskiej panował wczoraj względny spokój. Do zamieszek doszło w kilku miastach Zachodniego Brzegu Jordanu i na południu Strefy Gazy. Izraelczycy nie używali tam jednak amunicji bojowej, lecz wyłącznie kule kauczukowe.
 Wciąż nie wiadomo, czy uda się doprowadzić do uspokojenia sytuacji na Bliskim Wschodzie. Zdaniem Waszyngtonu, nie dojrzały jeszcze warunki do zorganizowania w egipskim kurorcie Szarm el-Szejk szczytu z udziałem prezydenta USA Billa Clintona, premiera Izraela Ehuda Baraka, prezydenta Egiptu Hosni Mubaraka i przewodniczącego Autonomii Palestyńskiej Arafata. Tak Izrael, jak Palestyńczycy ponownie uzależnili swój udział w takim spotkaniu od przerwania ognia przez stronę przeciwną.
 - Proces pokojowy załamałby się do reszty, gdyby jeszcze jeden szczyt zakończył się fiaskiem - powiedział wczoraj p.o. ministra spraw zagranicznych Izraela Szlomo Ben-Ami.
 W Izraelu zarządzono wczoraj częściową mobilizację rezerwistów. Jest to odpowiedź na to, że Irak wysłał jedną ze swych dywizji w stronę Jordanii, a więc w kierunku Izraela.
 Biuro premiera Izraela ponownie ostrzegło, że Hamas i Dzihad islamski w każdej chwili dokonać mogą zamachów samobójczych. Sytuację pogarsza fakt, że wczoraj rozpoczęły się obchody żydowskiego święta Sukkot. - Władze Autonomii Palestyńskiej wypuściły z więzień całe dowództwo tajnych bojówek Hamasu. Jednym ze zwolnionych jest najbardziej groźny terrorysta Mohammad Def, który organizował już dawniej ataki samobójcze - ostrzegają tajne służby izraelskie Szin-Bet.
 Rzecznik Hamasu w Gazie Mahmud A-Zahar zapowiedział zemstę za czwartkowe ataki rakietowe izraelskich helikopterów na terenach Autonomii po zlinczowaniu dwóch żydowskich rezerwistów. Hamas wezwał Palestyńczyków, by tworzyli "żywe łańcuchy" wokół obiektów, które mogą ostrzelać Izraelczycy.

OMER ANATI (Tel Awiw)