Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chorzy na raka - miesiące w kolejkach po ratunek

Iwona Krzywda
Iwona Krzywda
Wojciech Barczyński
Ochrona zdrowia. Zdaniem ekspertów co trzeci chory walczący z nowotworem nie trafia na szybką ścieżkę leczenia onkologicznego. A pacjenci bez specjalnej przepustki czekają na start terapii nawet kilkadziesiąt tygodni.

Obowiązujący od początku 2015 roku pakiet onkologiczny, którego podstawowym elementem jest „zielona karta” diagnostyki i leczenia onkologicznego (DiLO), miał usprawnić wykrywanie i leczenie nowotworów. Po blisko dwóch latach terapię części chorych nieznacznie udało się przyspieszyć. Za funkcjonowanie specjalnej ścieżki zapłaciła jednak cała reszta pacjentów, z różnych powodów nie objęta nowym przywilejem. - Od momentu wprowadzenia pakietu onkologicznego średni czas oczekiwania na wizytę u lekarzy specjalistów w ogóle się nie skrócił. Pacjenci z kartami DiLO przesunięci zostali na początek kolejki, ale kosztem tych, którzy takich kart nie mają - wskazuje Natalia Majcherczyk z Fundacji Watch Health Care, regularnie badającej dostęp Polaków do leczenia onkologicznego.

Najnowszy raport fundacji pokazuje, że przepaść pomiędzy chorymi leczonymi szybko i tymi ustawianymi w kolejkach, gwałtownie się pogłębia. Pacjenci bez przepustki na pomoc onkologów zmuszeni są czekać już nawet pięciokrotnie dłużej niż grupa objęta pakietem! - Najczęściej karta DiLO wystawiana jest zaś dopiero przez specjalistę, po badaniach i potwierdzeniu diagnozy. To oznacza, że etap diagnostyki, która w przypadku nowotworów powinna być maksymalnie szybka, chorzy muszą przejść bez omijania kolejek - mówi Majcherczyk.

W efekcie dużej części pacjentów specjalistyczna pomoc udzielana jest dopiero w zaawansowanym stadium choroby. Z danych onkobarometru WHC wynika, że jeśli pacjentka z rakiem piersi od początku posiada kartę DiLO zabieg operacyjny przechodzi po kwartale. Zanim trafi na stół bez zielonej przepustki, mija aż czternaście miesięcy.

Tymczasem zdaniem ekspertów Polskiego Towarzystwa Onkologicznego, na szybką ścieżkę leczenia nie wchodzi wcale nawet co trzeci chory, walczący z nowotworem. Pakiet nie obejmuje bowiem wszystkich rodzajów choroby, a karty uprawniające do skorzystania z szybkiej ścieżki niechętnie wystawiają również lekarze, narzekający na związane z tym formalności. Uproszczenie wzoru przepustek od początku roku zapowiada resort zdrowia, ale potrzebne przepisy ciągle nie zostały uchwalone.

***

- Liczba dokumentów, które należy wypełnić w związku z kartą DiLO sprawia, że lekarze tracą czas przeznaczony na diagnozę, a część z nich, zniechęcona, w ogóle nie chce wystawiać takich przepustek. Docierają do nas sygnały od chorych, którzy mają problem z uzyskaniem zielonych kart na każdym etapie leczenia - mówi Wojciech Wiśniewski z Fundacji Onkologicznej Osób Młodych Alivia.

Przebudowę systemu szybkiej ścieżki resort zdrowia zapowiada od początku roku. Pierwotnie znowelizowana ustawa miała obowiązywać od października, ale projekt utknął w Radzie Ministrów i po uchwaleniu wejdzie w życie dopiero w styczniu.

Nowe przepisy mają za zadanie przede wszystkim uprościć wzór karty DiLO, która w praktyce okazała się urzędniczym bublem. Pacjent nie zagląda do niej wcale, a rozbudowany dokument służy jedynie do rozliczeń z NFZ. Od nowego roku zniknie z niego kilka stron poświęconych m.in. szczegółowym objawom choroby i przeprowadzonym badaniom.

Dostęp do szybkiej ścieżki ułatwić ma również poszerzenie listy wskazań objętych pakietem leczenia. Po zmianach, zielone przepustki będą mogli przygotować specjaliści podejrzewający u swoich pacjentów nowotwór, do tej pory w takiej sytuacji zmuszeni odsyłać chorych do lekarzy rodzinnych. Resort zrezygnował również z kontrolowania skuteczności medyków wystawiających DiLO. Obecnie, jeśli lekarz rodzinny zbyt często wydaje przepustki osobom, u których diagnoza nie zostaje potwierdzona, traci swój przywilej i żeby go odzyskać musi przejść specjalne szkolenie.

Z pakietu zniknąć miały również specjalne konsylia lekarskie, decydujące o planie leczenia poszczególnych chorych. Po protestach ze strony medyków i pacjentów, resort wycofał się jednak z tego pomysłu.

- W dużych centrach onkologii konsylia zwoływano jeszcze zanim wprowadzono pakiet. Takie zebrania to konieczność, nie wyobrażam sobie, żeby decyzje dotyczące terapii podejmować jednoosobowo - podkreśla prof. dr hab. med. Paweł Blecharz, kierownik Kliniki Ginekologii Onkologicznej krakowskiego Centrum Onkologii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski