MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Choć gospodarka kuleje na obie nogi, apetyt na ziemie nie maleje

Włodzimierz Knap
Na Rosję należy patrzeć trzeźwo. Nie należy lekceważyć jej potencjału militarnego, surowcowego, sprawnej dyplomacji, bezwzględności jej przywódców. Nie zapominajmy jednak, że Rosji jest bardzo daleko do bycia potęgą.

. W lecie tego roku prezydent Petro Poroszenko przyznał w parlamencie, że w starciu z tzw. rebeliantami armia ukraińska straciła dwie trzecie swojego uzbrojenia. To więcej niż Polska w czasie wojny z Niemcami w 1939 roku. Na szczęście, wsparciem dla Ukrainy są sankcje nałożone na Rosję. Ta traci wielkie pieniądze. Na rynkach światowych spadają ceny ropy i gazu. Dla Kremla nie ma nic ważniejszego, bo na pieniądzach ze sprzedaży surowców strategicznych opiera się budżet państwa. Od pewnego czasu na łeb na szyję spada kurs rubla. Moskwa „wpompowała” już 35 mld dol., by go zahamować. Na razie bezskutecznie.

Władimir Putin chce doprowadzić do włączenia Ukrainy do Rosji. Ale nie chodzi mu tylko o Ukrainę. Dąży do powrotu sytuacji geopolitycznej sprzed 1989 r. Przed takim scenariuszem ostrzega Anders Fogh Rasmussen, do niedawna sekretarz NATO. Zwraca uwagę, że Putin od miesięcy straszy świat „wielką wojną”. Nad niebem europejskim demonstracyjnie latają rosyjskie bombowce zdolne do przenoszenia broni jądrowej.

Prezydent Rosji nie kryje zresztą, że największym złem w „straszliwym XX stuleciu” nie były m.in. obie wojny światowe, zagłada narodów i grup etnicznych, lecz upadek Związku Sowieckiego. To oznacza, że pod skrzydłami Moskwy chce widzieć kraje, które były częścią ZSRR i należały do bloku sowieckiego.

Znawcy Rosji zgodnie przyznają, że na łup panujący na Kremlu potrafią skutecznie czekać. Nieraz dziesięciolecia, a nawet stulecia. Przykładów można podać mnóstwo, a jednym z nich jest los Polski. Prof. Andrzej Nowak, znawca dziejów Rosji z UJ, podkreśla: –Rosja od kilku wieków kieruje się żelazną regułą, że ziemie, które choćby przez chwilę do niej należały, traktuje na zawsze jako swoje.

Prof. Nowak zwraca uwagę, że Nikołaj Karamzin (1776-1826), jeden z najbardziej wpływowych do teraz historyków rosyjskich, przestrzegał cara Aleksandra I, że nie wolno mu zgodzić się na utratę choćby piędzi ziemi rosyjskiej. Za taką uważał każdy jej kawałek, który należy do Rosji, a zatem m.in. i Warszawę. –_Gdyby Karamzin w innej sprawie upomniał cara, drogo, może nawet życiem zapłaciłby za to. W tej jednej móg_ł – mówi prof. Nowak.

Niezwykły apetyt
Apetyt Moskwy na cudze ziemie jest niezwykły. W ciągu trzystu lat (między 1613 a 1914 r.) jej powierzchnia powiększyła się o ponad 17 mln km kw. Dr Wojciech Zajączkowski, ambasador RP w Moskwie, w kapitalnej książce „Rosja i narody. Ósmy kontynent” przelicza, że na przestrzeni trzech stuleci obszar Rosji zwiększał się każdego dnia o ok. 128 km kw. (więcej niż wynosi powierzchnia np. Białegostoku czy Torunia). Rocznie zaś przybywało Rosji średnio prawie 60 tys. km kw. (czterokrotność woj. małopolskiego).

Kiedy Moskwa w XII w. pojawiła się na mapie, była mikroskopijna. I taki stan rzeczy trwał dziesięciolecia. W zasadzie niewiele znaczyła jeszcze 5 grudnia 1240 r., gdy doszło do zagłady – ze strony armii Batu Chana – Kijowa. To było wtedy około 50-tysięczne miasto, jedno z największych w ówczesnej Europie (Kraków na początku XIII w. liczył ok. 2 tys. mieszkańców). Kijów dopiero w połowie XIX w. będzie miał znowu 50 tys. mieszkańców.

Historycy nie mają wątpliwości, że gigantyczny wpływ na przyszłe losy Moskwy miała wielka bitwa nad brzegami Worskli w sierpniu 1399 r. (uczestniczyło w niej ok. 140 tys. osób). Gdyby wówczas wielki książę Witold, wspierany przez wojska Jagiełły i krzyżackie, pokonał armię Złotej Ordy, to Moskwa zostałaby wchłonięta przez Litwę. Stało się inaczej, a na klęsce Witolda zyskała najmocniej Moskwa. Już rosyjscy historycy z XIX w. wiedzieli, że „całą Rosję można określić mianem rozprzestrzenionej Moskwy”.

Wróćmy do teraźniejszości
Również obecny sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg jasno daje do zrozumienia, że Kreml prowadzi niezwykle agresywną politykę, m.in. wysyłając coraz więcej swoich żołnierzy, w tym z jednostek specjalnych, nad granicę z Ukrainą. Prezydent Finlandii Sauli Niinistoe twierdzi, że świat – za sprawą Putina – stoi na krawędzi zimnej wojny. Przekonuje, że przywódcy zachodniej Europy nie mają świadomości zagrożenia ze strony Moskwy.

Aleksander Kwaśniewski radzi natomiast dobrze wsłuchiwać się w słowa Putina. Były prezydent RP obawia się, że usłyszymy zapowiedź respektowania przez Kreml niedzielnych wyników wyborów na wschodzie Ukrainy. Jeśli tak się stanie, to czeka nas powtórka z Krymu, czyli tym razem zagarnięcie przez Rosję wschodniej Ukrainy. Uzasadnienie będzie proste: bo tego chce lud.
Zdaniem Kwaśniewskiego, nie należy żywić złudzeń co do celów obecnej ekipy rządzącej z Kremla (w ogromnej części złożonej z byłych funkcjonariuszy służb specjalnych ZSRR). Celem jest cała Ukraina, a nie jej część. Sugeruje, byśmy pamiętali, że siłą Putina w starciu z Zachodem jest 10-letnia perspektywa sprawowania władzy. Ma przed sobą cztery lata obecnej kadencji i sześć następnej.

Nie ulega też wątpliwości, na co zwraca uwagę liczne grono polityków i ekspertów, że Ukraińcy nie mogą liczyć na prawdziwe wsparcie Zachodu.

–_ N_ie brakuje państw Unii Europejskiej, które wręcz stoją po stronie Rosji w jej konflikcie z Ukrainą__– mówi prof. Roman Kuźniar, politolog, doradca prezydenta RP ds. międzynarodowych. W ocenie fachowców, m.in. prof. Kuźniara, w pełni powagę sytuacji rozumie tylko Polska, kraje bałtyckie i część polityków z państw skandynawskich.

Naczynia połączone
Znane jest powiedzenie, że „Bóg pomaga tym, którzy sami sobie pomagają”. Rzecz w tym, że nie brakuje głosów, iż to sami Ukraińcy powinni przede wszystkim dbać o siebie, w tym o zapewnienie jedności państwa. Zarzut jest prosty: władze w Kijowie same sobie nie pomagają w zakresie, w jakim powinny. Zapewne jest w tym bardzo duża część prawdy.

Ale pełna nadal tkwi w przestrodze, którą dekady temu dawał Jerzy Giedroyc czy Juliusz Mieroszewski, głoszący, że bez wolnej Ukrainy nie może być wolnej Polski. – W tej kwestii nic się nie zmieniło– podkreśla prof. Bohdan Cywiński, znawca naszych wschodnich sąsiadów, wykładowca m.in. na uniwersytetach litewskich i białoruskich. – I nie zmienia tego fakt mówi prof. Cywiński –że Ukraina była jednym z niewielu krajów należących do Imperium Rosyjskiego, potem sowieckiego, który sam sobie wybrał opiekę rosyjską. Nie chciała europejskości jako systemu, gdzie rządzi prawo. To ją różniło od Polski, Litwy, Białorusi, Finlandii i krajów bałtyckich.

Prof. Cywiński przekonuje, że by prowadzić skuteczną politykę wobec Rosji i rozumieć ją, konieczna jest porządna wiedza na jej temat. Radzi, byśmy zdawali sobie sprawę m.in. z tego, że Moskwa od dawna prowadzi mistrzowską politykę tworzenia mitów na swój temat. Znaczną część świata skutecznie uwodziła i uwodzi przedstawianiem siebie jako mocarstwa kochającego pokój i sprawiedliwość. Europa, zwłaszcza zachodnia, te mity kupowała od XVIII stulecia.

Rosjanie od wieków prowadzą też politykę, która ma w innych wywołać strach przed nią. Strach ponad miarę. Cywiński zwraca uwagę, że kilka razy inne państwa powiedziały Rosji „sprawdzam”. I różnie z tego egzaminu Moskwa wychodziła. Co prawda, Napoleon i Hitler przeliczyli się, ale nieraz bywało odwrotnie, np. w czasie wojny krymskiej, potem wojny rosyjsko-japońskiej, I wojny światowej, w roku 1920, kiedy Polska powiedziała „sprawdzam” i na tym wygrała. Wyścig z Zachodem w drugiej połowie XX w. Moskwa sromotnie przegrała, bo inaczej ukochany twór Putina, czyli ZSRR, nie rozpadłby się.

Prof. Cywiński apeluje przy tym, by na Rosję patrzeć trzeźwo. Z jednej strony nie lekceważyć jej potencjału militarnego, surowcowego, sprawnej dyplomacji, bezwzględności jej przywódców w dążeniu do celu, nieraz obliczonego na dekady, a nawet dłużej.

Z drugiej, zwraca uwagę, że Rosji jest bardzo daleko do bycia potęgą.

–__Gospodarka jej mocno kuleje, i to na obie nogi. Zwykle zapominamy, że Rosję niszczą dwie wielkie choroby: fatalna demografia oraz brak siły ducha. Ludność, zwłaszcza na prowincji, pije alkohol jak chyba nigdy wcześniej. Jeździłem sporo po prowincji i aż płakać mi się chciało, gdy widziałem tam całą masę pijanych ludzi.

Profesor Cywiński zwraca też uwagę, że Rosjan cały czas ubywa, choć dziś głównie z powodu masowej emigracji. W 2013 r. wyjechało z niej prawie 600 tys. osób. W tym roku liczba ta ma być sporo wyższa. Według prognoz Banku Światowego, do 2040 roku Rosji ubędzie niemal 16 mln ludzi (wg tych prognoz Polsce ubędzie 2,4 mln osób).

***

– W ciągu trzystu lat (między 1613 a 1914 r.) powierzchnia Rosji powiększyła się o ponad 17 mln km kwadr. Na przestrzeni tych trzech stuleci zwiększała się przeciętnie każdego dnia o 128 km kwadr. Rocznie zaś przybywało Rosji średnio prawie 60 tys. km kwadr.

– Sama Ukraina jest bezradna

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski