Podczas procesu chłopcy wsypali wysokiego urzędnika władz regionalnych, oficjalnie zajmującego się młodzieżą i sportem, zaś faktycznie prowadzącego rekrutację młodzieży mołdawskiej na takie obozy; ów jednak zdołał zbiec do Rosji przed aresztowaniem. Jasno z tego wynika, że rosyjska taktyka wywoływania wojen w krajach ościennych przy pomocy nasłanych rebeliantów, nie dotyczy bynajmniej tylko Ukrainy. W planach prezydenta Rosji jest to - jak widać - szersza strategia, pomyślana jako odpowiedź na umowy o stowarzyszeniu dawnych republik sowieckich z Unią Europejską.
Odkąd w 2013 roku w Kiszyniowie władzę przejął prozachodni premier Iurie Leanca, Mołdawia uważana jest za prymusa integracji europejskiej. Jako pierwszy wschodni sąsiad Unii uzyskała nie tylko stowarzyszenie z UE i strefę wolnego handlu, ale także decyzję o zniesieniu wiz. Jednak im szybsze i bardziej zdecydowane są postępy integracyjne Mołdawii, tym większą przychodzi jej płacić cenę za wybór prozachodniej strategii. Od 2013 roku Putin - pod byle jakimi fikcyjnymi pretekstami - obkłada bowiem Mołdawię coraz to nowymi sankcjami.
Najpierw był to głośny zakaz eksportu mołdawskich win, na który zresztą minister Sikorski zareagował miłym gestem wznoszenia oficjalnych toastów w polskim MSZ-ecie mołdawskim trunkiem. Potem Moskwa zakazała importu na swój rynek mołdawskiego mięsa, a w lipcu - jeszcze przed rozpoczęciem wojny handlowej z całą Unią - zablokowała import mołdawskich owoców i warzyw. Rzecz w tym, że w przypadku maleńkiej Mołdawii kroki takie mają nieporównanie większe reperkusje niż choćby w Polsce. Wystarczy uświadomić sobie, że 90 procent mołdawskich owoców od lat sprzedawanych jest w Rosji.
A także, że w Mołdawii istnieje i działa od lat potężna "partia moskiewska", która dysponuje poparciem części opinii publicznej. W ciągu dwóch dekad swojej niepodległości kraj był rządzony głównie przez tamtejszych komunistów, a na dodatek, na swoich wschodnich i południowych obrzeżach, ma Naddniestrze i Gagauzję, czyli dwa regiony o zdecydowanym ciążeniu w stronę Rosji, w których zostały przeprowadzone (znane z Donbasu i Krymu) zwycięskie dla Moskwy antyeuropejskie referenda.
Nic więc dziwnego, że Mołdawia jest znacznie mniej odporna na rosyjską wojnę handlową i polityczną dywersję. Ostatnie wielkie protesty sadowników, wspierane z entuzjazmem przez prorosyjskich polityków i agentów, sparaliżowały na krótko kraj, choć rządowi premiera Leancy udało się wypertraktować porzucenie przez protestujących planu zablokowania dróg do stolicy - Kiszyniowa. Tym niemniej głównym hasłem rolniczych protestów stało się żądanie zerwania umów z Unią.
Idąc w sukurs rządowi Leancy, Bruksela przyspiesza wejście w życie unijno-mołdawskiego wolnego handlu i przeprowadza wielką akcję promocji mołdawskich owoców w Europie. Tyle tylko, że w obliczu rosyjskiego embargo na owoce z całej Unii, można wątpić w skuteczność takich środków. Na domiar złego, w listopadzie odbędą się w Mołdawii wybory, a sondaże wskazują duże prawdopodobieństwo kolejnego powrotu do władzy tamtejszych komunistów.
Nad Mołdawią zbierają się zatem czarne chmury. A jedyna nadzieja w tym, że ostatnio nawet mołdawscy komuniści zaczynają wierzyć w sens utrzymania - mimo wszystko - umów zawartych z Unią Europejską. Niewykluczone, że swoją brutalnością na Ukrainie, Putin wystraszył nawet niektórych spośród swoich mołdawskich sojuszników.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?