Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chcesz podwyżkę? Wywalcz sobie. Obietnice polityków zachęcają do stawiania żądań

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
Coraz więcej grup zawodowych oburza się na propozycje "drobnych podwyżek". Chcą skokowego wzrostu płac, np. o 1000 zł.
Coraz więcej grup zawodowych oburza się na propozycje "drobnych podwyżek". Chcą skokowego wzrostu płac, np. o 1000 zł. Fot. Mariusz Kapala
Rząd zapowiada rozdanie różnym grupom społecznym miliardów złotych, opozycja mówi, że też rozda. Więc ci, którzy czują się pominięci, walczą „o swoje”, grożąc strajkami. Warto? Warto. Ci, którzy zaprotestowali wcześniej, wywalczyli nawet 1200 zł na głowę. A to nie koniec. Według PwC w ciągu 20 lat pensje w Polsce wzrosną realnie o... 141 proc., najwięcej w Europie. W 2040 r. mamy zarabiać średnio 3 tys. dolarów miesięcznie.

Jeśli rząd się nie ugnie i nauczyciele nie dostaną średnio 1000 zł podwyżki pensji na głowę, 8 kwietnia, tuż przed egzaminami gimnazjalnymi i w okresie przygotowań do matur, w szkołach wybuchnie bezterminowy strajk. Wprawdzie zdecyduje o tym ostatecznie referendum, które Związek Nauczycielstwa Polskiego zamierza przeprowadzić 25 marca, ale – jak twierdzą liderzy tej organizacji - nastroje wśród pedagogów są rewolucyjne i protest jest raczej przesądzony.

Z kolei nauczycielska „Solidarność” uważa, że protestu nie będzie, bo do tego czasu uda jej się dogadać z resortem edukacji w kwestii podwyżek – w wysokości satysfakcjonującej większość pedagogów.

Zdążyć przed spowolnieniem

Jeszcze wcześniej rząd będzie musiał się jednak zmierzyć z żądaniami płacowymi innych grup. Pokaźnych podwyżek oczekują m.in. pracownicy Poczty Polskiej, państwowych inspekcji (od sanepidu po weterynaryjną), służby cywilnej (elita urzędników), już dziś na „ostatkach u premiera” mają się spotkać protestujący od miesięcy pracownicy sądów i prokuratur. Oni też chcą podwyżki o 1000 zł, bo – jak twierdzą - ich dotychczasowe zarobki, średnio 1800 zł na rękę, „uwłaczają godności”.

Zachętą do wysuwania żądań są nowe socjalne obietnice rządu (w tym rozszerzone 500+ i „trzynastka” dla emerytów), popierane oficjalnie przez niemal wszystkie liczące się partie i ugrupowania w Polsce. Towarzyszy im rządowy przekaz o znakomitej kondycji gospodarki i budżetu państwa.

Protestujący wiedzą przy tym, że grożenie strajkiem się opłaca: w ostatnim czasie rząd uległ m.in. policjantom i pracownikom ochrony zdrowia. Determinację związkowców zwiększają wieści o nadchodzącym spowolnieniu gospodarczym: jeśli sytuacja firm i budżetu państwa faktycznie się pogorszy, to o podwyżki będzie o wiele trudniej niż teraz. A wszyscy chcieliby się na nie załapać.

1.000 - minimum takiej podwyżki (brutto) domagają się obecnie liczne grupy zawodowe w Polsce, m.in. nauczyciele.

4809 zł brutto – tyle według GUS wyniosło w styczniu przeciętne wynagrodzenie w Małopolsce. W samym Krakowie było ono o dokładnie 500 zł wyższe. GUS zastrzega, że jest to średnia dla firm zatrudniających od 10 osób wzwyż, a więc nie obejmuje budżetówki oraz mikrofirm, stanowiących ponad 90 proc. ogółu przedsiębiorstw. Mimo to wszyscy porównują swoje zarobki właśnie z tą magiczną liczbą. I – w większości - są sfrustrowani.

W ostatnim czasie liczne grupy zawodowe – od budowlańców po specjalistów – uzyskały podwyżki, przeciętnie, rok do roku, o 8 proc., ale w niektórych branżach nawet 20 proc. Ów wzrost wymusiła sytuacja na rynku pracy: w wielu sektorach gospodarki (np. w budownictwie) brakuje pracowników, więc stawki rosną.

Spektakularne podwyżki otrzymali w ciągu ostatnich trzech lat zatrudnieni w handlu – ich głodowe niedawno pensje (6-7 zł za godzinę) nawet się podwoiły. A to nie koniec. Strajkiem grożą m.in. związkowcy z sieci Kaufland (będącej częścią koncernu Schwarz, do którego należy Lidl, chwalący się od miesięcy... dużymi podwyżkami płac). Postulaty - nie tylko płacowe, ale i związane z warunkami pracy - mnożą związkowcy z popularnej Biedronki.

Pracownicy sfery budżetowej, w której stawki były zamrożone przez dekadę (w związku z kryzysem 2008 r.), od ponad roku porównują swe pobory z zarobkami m.in. kasjerek i murarzy. I coraz bardziej się buntują. Tym bardziej, że rząd od miesięcy informuje o świetnej kondycji budżetu państwa, a teraz zapowiedział rozdanie kolejnych miliardów.

Pariasi z inspekcji: kto ma ścigac mafię mięsną

Oprócz nauczycieli zareagowali na to m.in. pracownicy sądów i prokuratur oraz państwowych inspekcji, w tym weterynaryjnej (IW), oskarżanej ostatnio o ignorowanie patologii w obrocie mięsem. Związkowcy z tej ostatniej zwraca uwagę, że szeregi IW opuszczają doświadczeni urzędnicy i nikt nie chce przyjść na ich miejsce, w efekcie czego nie obsadzonych pozostaje już ponad 300 stanowisk (6 proc. ogółu). Powód: żenująco niskie płace.

Podobnie jest w sanepidzie i innych inspekcjach, a także w instytucjach kultury. Wielu pracowników dostało tam podwyżki tylko dlatego, że zarabiali poniżej płacy minimalnej (ta wzrosła do 2250 zł).

Natchnieniem dla „pominiętych” są grupy zawodowe, którym udało się w ostatnim czasie wywalczyć znaczne podwyżki, m.in. pielęgniarki (średnio 1100 zł więcej od września 2018, plus dodatkowe 100 zł w lipcu tego roku), ratownicy medyczni (o 1200 zł z tym roku, w tym 400 zł realnej podwyżki i wyrównania za poprzednie lata), pracownicy Krajowej Administracji Skarbowej (średnio 655 zł więcej od początku roku), mundurowi (stopniowe kilkusetzłotowe podwyżki każdego roku).

Warto strajkować?

Na tym tle mocno pokrzywdzeni czują się nie tylko nauczyciele, ale i pracownicy służby cywilnej: zamrożona od dekady kwota bazowa wzrosła z 1874 zł do zaledwie 1917 zł, co przełożyło się na podwyżki rzędu 50-100 zł na głowę. Pracownicy sądów, po grudniowych protestach, dostali wprawdzie o 200 zł więcej, ale rząd nie zwiększył puli na płace, tylko inaczej rozdzielił zaplanowane wcześniej 5 proc. podwyżki. Tu, podobnie jak w inspekcjach, odchodzą specjaliści i rośnie liczba wakatów, co skłania związkowców do nasilenia protestów.

Jak wynika z najnowszego raportu globalnej firmy doradczej PwC, spirala wzrostu płac na tym się nie zatrzyma: do 2040 r. realne wynagrodzenia w Polsce wzrosną o 141 proc. Ma to być rekord Europy, dzięki któremu polskie zarobki stanowić będą ok. 71 proc. średnich zarobków brytyjskich.

POLECAMY - KONIECZNIE SPRAWDŹ:

WIDEO: Krótki wywiad: kto czym zarządza po rozpadzie ZIKiT-u”

Autor: Joanna Urbaniec

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski