Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cały ten zgiełk: U Rodzińskiego barwy wibrują

Liliana Sonik
Jutro na Cmentarzu Rakowickim pożegnamy Stanisława Rodzińskiego. Zapewne będą Go odprowadzały tłumy wychowanków, krakowian i wielbicieli jego malarstwa. Często patrzę na mój ulubiony obraz Rodzińskiego: pozornie ciemny, całkowicie umowny, ale przecież oczywisty pejzaż, z zaznaczoną linią horyzontu, spoza której płynie tajemniczy blask. Nie świt, nie błysk pioruna, tylko skrzenie światła: iluminacja - znak przeczuwanego wymiaru świata.

FLESZ - Jaka muzyka jest najlepsza dla zdrowia? Tego się nie spodziewałeś!

od 16 lat

Był bowiem Stanisław Rodziński malarzem metafizycznym. Cała Jego twórczość jest przesiąknięta intuicją sfery duchowej. Mówił o tym zresztą w rozmowie z Katarzyną Siwiec: „…obrazy, które przeciętny odbiorca sztuki nazywa religijnymi, to tylko część mojej twórczości. Namalowałem może ze cztery cykle Drogi Krzyżowej. Ale głęboko religijny może być krajobraz, czyjś portret, nawet martwa natura. Czasem jest taki nawet bardziej niż przedstawienie Ukrzyżowanego. Chodzi przecież o postrzeganie świata w jego płaszczyźnie duchowej…”.

Odkąd pamiętam Rodziński patrzył w ten właśnie sposób. Ktoś powie, że u syna organisty z Nawojowej i bratanka błogosławionej Julii Rodzińskiej, przełożonej dominikanek w Wilnie, która zginęła w niemieckim obozie koncentracyjnym - to rzecz naturalna. Ale tak upraszczać nie wolno. Malarz nie należał do ludzi stadnych: w swoich wyborach i w malarstwie zawsze zachowywał suwerenność.

Jego „Ukrzyżowania” były wyjątkowe. Inne, osobne; wynikały z własnej analizy natury cierpienia. Pisał tak: „Ecce Homo - to słowa przypominające najbardziej dobitnie i najboleśniej zarówno godność człowieka, jego świętość, jak i bezgraniczne możliwości upodlenia człowieka przez bliźnich. W tych dwu słowach [Ecce Homo] najdobitniej być może ujawnione jest człowieczeństwo Boga”. Nie dziwi zatem, że kardynał Ratzinger, kiedy zobaczył „Ukrzyżowanie” Rodzińskiego, powiedział, że nigdy wcześniej obraz współczesny tak go nie poruszył. Rodziński namalował dla niego miniaturę, którą Ratzinger, już jako papież Benedykt XVI, trzymał na biurku, by mieć ją w zasięgu wzroku.

A sam Rodziński był świetnym rozmówcą, anegdociarzem, cenionym przez uczniów i studentów profesorem i rektorem ASP. Uczniowie go uwielbiali i z czułością nazywali „Robaczkiem”. Choć dzisiejsze poglądy niegdysiejszego ucznia zdecydowanie różnią go z Rodzińskim, Jakub pisze: „Chciałbym napisać o egzaminie z pytaniem o moją różową koszulę, o cudownych zajęciach z malarstwa, o wsparciu w kłopotach młodego opozycjonisty, o »adopcji« przez klasę Robaczka, o przyjaźni, o kartce pocztowej przysłanej do wojska z informacją o wyborze Jana Pawła II, o całym życiu Profesora… ale żal zbyt wielki.”

Tak, wielki żal. Żal też czasu, który zrabowało Rodzińskiemu doświadczenie mieszkania obok agencji towarzyskiej. Apelował, prosił o pomoc, lecz miasto nie potrafiło ochronić jednego ze swoich najwybitniejszych artystów. Przegrał z trendem „wolnoć Tomku” i musiał wyprowadzić się do odległej dzielnicy. On, który w PRL angażował się w działalność opozycyjną, w 1977 roku sygnował deklarację Towarzystwa Kursów Naukowych i uczestniczył w ruchu kultury niezależnej, w wolnej Polsce przegrał z dziwnym klubem zakłócającym spokój całej ulicy. Kiedy mi to opowiadał, nie wiedziałam, gdzie mam się schować ze wstydu.

W ostatnich latach rozjaśnił paletę. Na jednym z obrazów znalazłam nawet plamę różu - rzecz nie do pomyślenia 20 lat wcześniej. Ciemne czy jasne, u Rodzińskiego barwy wibrują, a każde płótno jest efektem namysłu. Straciliśmy wybitnego malarza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski