Szok i szczere współczucie trwało od 24 lutego do wakacji. To był czas wielkiej mobilizacji pomocowej. I czas naiwnych komentarzy w stylu psychiatrycznym. Putin miał być śmiertelnie chorym szaleńcem. Następnie akumulatory zainteresowania zasilała euforia wywołana przez dzielną obronę Ukraińców. Wtedy nikt się nie spodziewał, że zmitologizowana potęga rosyjskiej armii okaże się bajką z mchu i paproci. Bo Rosjanie dostają potężne lanie. Jednak - mając gigantyczne zasoby ludzkie i materialne - mogą wygrać. A jeśli opanują Ukrainę, uczynią z niej wielki gułag i państwo upadłe.
A my będziemy mieli o 540 kilometrów dłuższą granicę z Moskwą. Po ewentualnym upadku Kijowa Łukaszenka straci minimalny margines manewru, jaki jeszcze wobec Putina zachował. Na razie prowadzi z nami wojnę za pomocą strumienia uchodźców, ale to pikuś w porównaniu do tego, co zdarzyć się może. Gdyby Rosjanie opanowali Ukrainę, to 420 kilometrów granicy polsko-białoruskiej stanie się granicą otwarcie wrogą.
Tymczasem DGAP - niemiecki think tank - pisze: "Pytanie, przed którym stoją NATO i Niemcy, nie brzmi, czy konflikt przerodzi się w wojnę totalną, ale kiedy".
Dwa tygodnie temu naczelny dowódca holenderskiej armii, generał Martin Wijnen ostrzegał swych rodaków by przygotowali się na wojnę z Rosją. A nawet zachęcał do gromadzenia zapasów żywności i wody. Z kolei Generał – major Colin Weir - jeden z najwyższych rangą brytyjskich oficerów, ostrzega, że „wojna z Rosją może wybuchnąć w ciągu najbliższych dwóch lat”. I nawołuje do rozbudowy brytyjskiej armii i zmiany w szkoleniu, tak, aby żołnierze byli „groźniejsi” - umieli zarówno „mocniej uderzać”, jak i przyjmować ciosy. Prezydent Stanów Zjednoczonych oraz szef NATO też twierdzą, że kiedy Putin upora się z Ukrainą, to pójdzie dalej na zachód. Pójdzie po Europę, ale przede wszystkim i w pierwszej kolejności, po Polskę.
Kiedy premier Tusk obiecywał nam miłość, pojednanie i powrót do efektywnej i sprawnej polityki międzynarodowej, chciałabym wierzyć, że nie żartuje.
Z miłością rzecz trudna i kto o niej marzy, ten oglądać powinien filmy hollywoodzkie, najlepiej klasy B, a nie stacje informacyjne. Bo tu obserwujemy raczej, jak się nakręca polsko-polska turbo-nienawiść. Paskudny to spektakl. A przede wszystkim rozgrywa się bardzo nie w porę.
Roszady, zmiany, audyty, lecą gęsto głowy – napięcie rośnie, emocje grzeją i para stuka w pokrywkę. A ja czytam tekst wystąpienia Carla-Oskara Bohlina – ministra obrony Szwecji, który mówi tak: „Nie chcę odwoływać się do waszego strachu, tylko do waszej świadomości. Chcę otworzyć drzwi do przestrzeni, w której kryje się ważne pytanie: kim będziesz, jeśli nadejdzie wojna? To nie jest pusta retoryka. Szwedzki minister uważa, że każdy powinien to wiedzieć. Że role powinny być jasno określone i rozdane. Że całe społeczeństwo powinno być zaangażowane w obronę cywilną, ponieważ na wypadek wojny "każdy ma obowiązek planować, ćwiczyć i podejmować działania mające na celu zwiększenie odporności w obszarach, za które odpowiada" w sferze obrony cywilnej. Urzędnicy państwowi i samorządowi, oraz pracodawcy i pracownicy powinni mieć gotowe scenariusze działań niezbędnych do utrzymania funkcjonowania państwa: służby zdrowia, zaopatrzenia w żywność i energię, utrzymanie porządku publicznego i odporność na fałszywe informacje. Cieszę się, że w Szwecji o tym myślą. A u nas?
Maturzyści zakończyli rok szkolny. Czekają na nich egzaminy maturalne
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?