Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Byłoby wspaniale móc znowu chodzić

Rozmawiała Majka Lisińska-Kozioł
Monika Kuszyńska
Monika Kuszyńska FOT. ARKADIUSZ ŁAWRYWIANIEC
Rozmowa. Z piosenkarką Moniką Kuszyńską, byłą wokalistką Varius Manx, która przed 8 laty uległa wypadkowi i porusza się na wózku.

– Lekarze Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wroc­ławiu pod kierunkiem prof. Wło­dzimierza Jarmundo­wicza i dr. Pawła Tabakowa przeprowadzili pionierską operację, podczas któ­rej pacjentowi z urazem krę­gosłupa przeszczepiono glejo­we komórki węchowe pobrane z mózgu. Słyszała Pani?

– Wszyscy o to pytają. Oczywiście, że słyszałam. I nawet mnie ta wiadomość nie zaskoczyła.

– Dlaczego?

– Bo w głębi duszy byłam pewna, że coś takiego się wydarzy. I że to tylko kwestia czasu.

– Widziała Pani film w Inter­necie, na którym czterdziestoletni Dariusz Fidyka robi kilka kroków.

– To działa na wyobraźnię. Gdyby dostęp do takiego leczenia był powszechny, a ono skuteczne, to byłby prawdziwy przełom. Pojawiła się wszak nadzieja dla wielu osób, które tak jak ja poruszają się na wózku.

– Operacja została wykonana półtora roku temu, a przywrócenie czucia w nogach następowało stopniowo; na skutek żmudnej rehabilitacji. To nie był jakiś cud z rodzaju: dziś operacja – jutro pacjent wstaje z wózka i idzie do domu.

– Cudów nie ma. Ale efekty tego zabiegu są spektakularne. Choć przyznam się pani, że ja spokojnie przyjmuję tego typu wiadomości.

– Nie tylko spokojnie, ale chyba nawet z rezerwą. Dlaczego?

– Przez lata, które minęły od wypadku, korzystałam z wielu cudownych metod przywracania sprawności. Bez efektu.

– Mniej więcej rok temu było głośno o Pani kuracji w Klinice Odtwórczej Neurologii Interwencyjnej i Terapii „Neurovita” w Moskwie.

– Przyjmowałam zastrzyki z komórek macierzystych. To były bardzo drogie i czasochłonne zabiegi.

– Myślała Pani o tym, czy gorycz rozczarowania byłaby do zniesienia, gdyby poddała się Pani kolejnej nieskutecznej kuracji ?

– Przeżyłam już takie rozczarowania. Próbowałam metod, które wyglądały na bardzo obiecujące i miałam wielkie nadzieje, ale się nie udało. Dlatego też nie chcę się teraz ekscytować tym, co może się zdarzyć. Ale jeśli okaże się, że mam szansę na zdrowie, to pewnie poddam się temu eksperymentowi. Nie śpieszę się, bo trzeba czasu, żeby stwierdzić choćby to, jakie mogą być skutki uboczne.

– Wielokrotnie podkreślała Pani, że znalazła sens obecnego życia. I że ono okazało się w niektórych sytuacjach pełniejsze, niż to sprzed wypadku.

– Droga, którą do tej pory przeszłam, uświadomiła mi, że nie da się wszystkiego kontrolować, że mamy wzloty i upadki, że pewne rzeczy powinnam w sobie pielęgnować i to niezależnie od tego, czy chodzę, czy nie chodzę. Ułożyłam sobie hierarchię tego, co istotne. Wózek inwalidzki nie zmienił mnie w sfrustrowanego człowieka. Z tego się cieszę.

– Ale marzenie, żeby znów chodzić, zostało?

– Zostało. Pamiętam to miłe uczucie, gdy człowiek kroczy noga za nogą po parku.

– A gdyby zaproponowano poddanie się operacji we Wrocławiu, byłaby Pani skłonna spróbować?

– Dopiero w chwili, gdy będę miała jaką taką gwarancję, że to zadziała. Myślę, że gra byłaby warta świeczki , gdyby eksperyment udał się w stosunku do trzech osób. Tak czy inaczej, kibicuję naszym lekarzom i trzymam kciuki, żeby się udało.

– Rozsądne ryzyko trzeba jednak w życiu czasami podejmować.

– Jasne, że tak. Z jednej strony wspaniale byłoby móc chodzić, ale z drugiej – nie chciałabym ryzykować zdrowia, które mam.

– Jest nad czym deliberować.

– Owszem, dziś nie podjęłabym ryzyka bez zastanowienia. Mam dystans do siebie i do świata. Wyobrażam sobie, że wiele osób, które są świeżo po urazach albo też nie pogodziły się ze swoim losem, byłoby skłonnych natychmiast rzucić wszystko na jedną szalę, żeby odzyskać zdrowie. Od mojego wypadku minęło już trochę czasu.

W jakimś stopniu zaakceptowałam moją obecną sytuację i wiem, że będę żyć bez względu na to, czy coś się poprawi, czy nie. Nie trzymam się kurczowo myśli o wyzdrowieniu, bo nauczyłam się żyć w nowych realiach. I choć dla sprawnego człowieka może to brzmieć nieprawdopodobnie, ale umiem być szczęśliwa.

ŚWIATOWY SUKCES POLSKICH LEKARZY
To pierwszy przypadek w historii medycyny, kiedy sparaliżowanemu człowiekowi z przerwanym rdzeniem kręgowym udało się przywrócić czucie i kontrolę nad mięśniami.

Operacja lekarzy z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu została przeprowadzona dzięki pomocy naukowców z Wielkiej Brytanii, m.in. z UK Stem Cell Foundation i Nicholls Spinal Injury Foundation, którzy wsparli projekt finansowo i badawczo. Pomógł również brytyjski prekursor tego typu badań, profesor Geof­frey Raisman z londyńskiego uniwersytetu.

O udanej operacji z wykorzystaniem nowatorskiej metody rozpisują się brytyjskie dzienniki i telewizje, m.in. BBC. Według „The Independent”, polscy i brytyjscy neurochirurdzy chcą zdobyć kolejne 10 mln funtów, by dokonać następnych kilku podobnych zabiegów. Te mają potwierdzić, czy to dzięki nowatorskiej metodzie Dariusz Fidyk odzyskał czucie w nogach. Jest więc nadzieja dla osób skazanych na wózek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski