Cruise, grający agenta Hunta, realizuje powierzone mu zadanie w spektakularny sposób. Chodził już po fasadach drapaczy chmur, a teraz uczepiony baku samolotu wzbija się wraz z maszyną w powietrze. Niemożliwe? W „Mission: Impossible...” – wszystko jest możliwe. To film pełen wizualnych atrakcji, imponujących pościgów i scen walk – obrazów zmieniających się dynamicznie – w kalejdoskopowym tempie. Dręczy nas głód dobrej rozrywki? „Mission: Impossible...” z pewnością go zaspokoi.
Fabuła jest prosta. Hunt odkrywa, że w Wielkiej Brytanii rozwija się terrorystyczna organizacja o nazwie Syndykat, której szeregi zasilają byli agenci międzynarodowych wywiadów. Są piekielnie sprawni i jednocześnie niebezpieczni. Hunt musi doprowadzić do demaskacji terrorystów i rozbicia ich jednostki, której działalność zagraża całemu światu. Plany komplikuje Huntowi tajemnicza i piękna kobieta, która zdobywa jego bezgraniczne zaufanie.
Agent kreowany przez Cruise’a coraz bardziej przypomina w swych poczynaniach słynnego Jamesa Bonda. Korzysta z porad łebskiego przyjaciela, jest zależny od swych przełożonych z amerykańskiej jednostki i ma słabość do pięknych kobiet. Amerykanina od Brytyjczyka wciąż jednak różni filmowy kostium. Hunt, reprezentując amerykańskie ideały wolności i swobody, wybiera raczej skórzane kurtki. Bond jest ostoją brytyjskiej klasy, elegancji, nienagannych manier, powściągliwości i bezwarunkowo przestrzeganej etykiety, dlatego nie rozstaje się z nienagannie skrojonym garniturem.
„Mission: Impossible...” – mimo wszystko – daleko jednak do poziomu intrygi cechującej choćby ostatnie przygody Jamesa Bonda. Opowieść o zmaganiach amerykańskiego agenta ze złem współczesnego świata jest przez twórców trywializowana. Poważny nastrój wypływający z zagrożenia życia postaci jest zwykle niwelowany przez żartobliwe, mało wyszukane puenty. Napięcie, które sięga zenitu w dynamicznie zmontowanej sekwencji motocyklowego pościgu, niknie w scenie, w której jeden z bohaterów dosłownie siedzi na bombie. Epatujący środkami atrakcji twórcy, jakby zapomnieli o tradycyjnych metodach wywoływania w widzu dreszczu emocji. W „Mission: Impossible...” nie ma to jednak większego znaczenia. Ważne, byśmy uwierzyli, że to, co niemożliwe, staje się możliwe.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?