MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Być jak James Bond

Urszula Wolak
Tom Cruise jako agent Hunt
Tom Cruise jako agent Hunt
Lubię kino. Wszystkie materiały filmowe obrazujące zakulisową pracę na planie piątej części „Mission: Impossible – Rogue Nation”, mają dowodzić, że gwiazdor serii, Tom Cruise, nie korzystał z pomocy kaskaderów. Mocne uderzenie następuje już w ryzykownej sekwencji rozpoczynającej film.

Cruise, grający agenta Hunta, realizuje powierzone mu zadanie w spektakularny sposób. Chodził już po fasadach drapaczy chmur, a teraz uczepiony baku samolotu wzbija się wraz z maszyną w powietrze. Niemożliwe? W „Mission: Impossible...” – wszystko jest możliwe. To film pełen wizualnych atrakcji, imponujących pościgów i scen walk – obrazów zmieniających się dynamicznie – w kalejdoskopowym tempie. Dręczy nas głód dobrej rozrywki? „Mission: Impossible...” z pewnością go zaspokoi.

Fabuła jest prosta. Hunt odkrywa, że w Wielkiej Brytanii rozwija się terrorystyczna organizacja o nazwie Syndykat, której szeregi zasilają byli agenci międzynarodowych wywiadów. Są piekielnie sprawni i jednocześnie niebezpieczni. Hunt musi doprowadzić do demaskacji terrorystów i rozbicia ich jednostki, której działalność zagraża całemu światu. Plany komplikuje Huntowi tajemnicza i piękna kobieta, która zdobywa jego bezgraniczne zaufanie.

Agent kreowany przez Cruise’a coraz bardziej przypomina w swych poczynaniach słynnego Jamesa Bonda. Korzysta z porad łebskiego przyjaciela, jest zależny od swych przełożonych z amerykańskiej jednostki i ma słabość do pięknych kobiet. Amerykanina od Brytyjczyka wciąż jednak różni filmowy kostium. Hunt, reprezentując amerykańskie ideały wolności i swobody, wybiera raczej skórzane kurtki. Bond jest ostoją brytyjskiej klasy, elegancji, nienagannych manier, powściągliwości i bezwarunkowo przestrzeganej etykiety, dlatego nie rozstaje się z nienagannie skrojonym garniturem.

„Mission: Impossible...” – mimo wszystko – daleko jednak do poziomu intrygi cechującej choćby ostatnie przygody Jamesa Bonda. Opowieść o zmaganiach amerykańskiego agenta ze złem współczesnego świata jest przez twórców trywializowana. Poważny nastrój wypływający z zagrożenia życia postaci jest zwykle niwelowany przez żartobliwe, mało wyszukane puenty. Napięcie, które sięga zenitu w dynamicznie zmontowanej sekwencji motocyklowego pościgu, niknie w scenie, w której jeden z bohaterów dosłownie siedzi na bombie. Epatujący środkami atrakcji twórcy, jakby zapomnieli o tradycyjnych metodach wywoływania w widzu dreszczu emocji. W „Mission: Impossible...” nie ma to jednak większego znaczenia. Ważne, byśmy uwierzyli, że to, co niemożliwe, staje się możliwe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski