Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bułka ze srebrnym masłem

Paweł Głowacki
Tym razem w Salonie Poezji wystąpili studenci prof. Doroty Segdy
Tym razem w Salonie Poezji wystąpili studenci prof. Doroty Segdy fot. Wacław Klag
Piekło na Księżycu? Przepraszam najmocniej, lecz właściwie - dlaczego nie? Słowa są zdolne do wszystkiego. Choćby ta wędrówka ciepłej czerwieni przez miasto całe, która mi przyszła do głowy na ostatnim Salonie Poezji. Otóż, kiedy zabito najstarszego z synów Urszuli, jego krew dobrze wiedziała, kogo należy o tym poinformować w pierwszej kolejności. I ruszyła strużka...

Przez szparę pod drzwiami - na ulicę, dalej - prosto, chodnikiem w dół i pod górę, dalej - wzdłuż ulicy Turków, później łagodny skręt w lewo, łagodny skręt w prawo, a przed domem Buendiów - ostry skręt pod kątem prostym, dalej - przed siebie, prościuteńko, przez szparę pod drzwiami wejściowymi, długim korytarzem „tuż przy ścianie, by nie brudzić dywanu, potem przez następny pokój, okrążyła z daleka stół w jadalni, przecięła ganek z begoniami przepływając niepostrzeżenie pod krzesłem Amaranty, która w tej chwili miała lekcję arytmetyki z Aurelianem José, przebiegła przez spiżarnię i pojawiła się w kuchni, gdzie Urszula zamierzała wbić trzydzieści sześć jajek do ciasta”. Nie wbiła. Zdołała tylko krzyknąć: Matko Najświętsza... Zrozumiała.

Tak wędrowała krew w „Stu latach samotności” Gabriela Garcii Marqueza. Co z tym począć? Trzeba to po prostu przyjąć niczym bułkę z masłem. Tak trzeba przyjąć wszystkie cudeńka tej nad-powieści i wielu innych ksiąg iberoamerykańskich, ociekających legendarnym realizmem magicznym. I nie inaczej sprawy się mają z cudeńkami opowieści Juliusza Słowackiego „Poema Piasta Dantyszka herbu Leliwa o piekle”. Studenci prof. Doroty Segdy - Monika Bubniak, Emilia Bury, Robert Ciszewski, Mateusz Górski i Konrad Stein - na niedzielnym Salonie mówili te fenomenalne bujdy. Mówili? Odtańcowywali właściwie, i nie tylko głosami. Ot, choćby stworzenie skrzydeł niebiańskich. Młodym paniom wystarczyło kreślić koła samymi barkami - i już były aniołami. Wystarczyło, że jeden z młodych panów w bok ręce rozłożył, o anielice się lekko oparł - i już mieliśmy lot Dantyszka na Księżyc, gdzie piekło i ścieżka przez piekło wiodąca do Boga. Tak, tyleż mówili ten jasno-ciemny, słodko-gorzki, tragiczny i groteskowy zarazem poemat, we Florencji ku chwale Dantego i jego „Piekła” przez Słowackiego ułożony, oniryczny poemat, w którym wszystkie cuda nieziemskie zdarzyć się mogły, więc się zdarzyły, ale tak zwyczajnie się zdarzyły, jak zwyczajnie zdarza się bułka z masłem - tyleż mówili ten Słowackiego sarmacki realizm magiczny, co świetnie go odtańcowywali głosami i gestami najprostszymi, nie dziwiąc się niczemu, nawet głowom synów Dantyszka, głowom, którymi Dantyszek ciska w widma, idąc przez piekło na srebrnym globie. A w przerwach - słuchali realizmu magicznego, co go Wiesław Ochwat z akordeonu dobywał, z akordeonu oraz dmuchając w instrument zdumiewający, który naiwnie nazwę dużą harmonijką.

Po prostu - smakowite cudactwa Słowackiego studenci przyjęli jak najbanalniejszą pod słońcem zwyczajność. I to było sedno świetnej ich lekkości. Słowa są zdolne do wszystkiego, owszem. Tyle tylko, że nie dla każdego, oj, nie. Dla Marqueza - jak najbardziej. I dla Juliusza Słowackiego, pierwszego polskiego poety iberoamerykańskiego. Słowa są zdolne do wszystkiego, lecz nie dla każdego. I nie każdy może na głos podawać słowa zdolne do wszystkiego. „Dzieci”, że tak młodych nazwę, „dzieci” prof. Segdy - jak najbardziej mogą. A nawet powinni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski