MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Budujemy na terenach, które może zalać Wisła?

Redakcja
Podczas powodzi tysiąclecia z 1997 r. pod wodą znalazły się m.in. Racibórz, lewobrzeżna część Opola i prawie połowa Wrocławia. Zginęło 55 osób, woda spowodowała ogromne straty i tragedię około 700 tys. gospodarstw domowych.

KONTROWERSJE. Wały nadwiślane nie są wystarczającym zabezpieczeniem przed powodzią. Mimo to Kraków wciąż rozbudowuje się na zagrożonych terenach.

- Straty były najdotkliwsze w miejscach szczególnie narażonych na zalanie, czyli na lekkomyślnie zabudowanych polderach i terenach zalewowych - przyznaje Krzysztof Kitowski z wrocławskiego Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej. Pomimo że przedwojenne plany zagospodarowania przestrzennego Wrocławia wykluczały zabudowywanie terenów zagrożonych powodzią, po II wojnie światowej zaczęły wyrastać tam osiedla mieszkaniowe.
W tej chwili blisko 25 proc. obszaru Krakowa leży na terenach tzw. jednostek zalewowych, czyli obszarach, którym w razie powodzi grozi zalanie. Zostały one wydzielone przez krakowski Wydział Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego w oparciu o badania hydrologiczne z początku lat 90.
W obrębie pierwszej jednostki leżą: niemal cały Tyniec, Bielany, Kostrze, północna część Skotnik i Pychowic. W rejonie drugiej jednostki znalazły się: Dębniki i Ludwinów. Trzecia obejmuje zasięgiem: os. Zadworze, całe Rybitwy i Przewóz. Czwarta jednostka to Zwierzyniec i Przegorzały, licząc od Wisły aż po ul. Księcia Józefa. Piąta jednostka obejmuje Półwsie Zwierzynieckie, Salwator, Błonia, całą Czarną i Nową Wieś, Miasteczko Studenckie aż po Bronowice i os. Zarzecze, a z drugiej strony obszar Piasek - od ul. Karmelickiej, wzdłuż Plant po ul. Powiśle. Szósta jednostka obejmuje zasięgiem obszar Łęgu, Mogiły, os. Lesisko i Kępę, aż po rzekę Dłubię. Siódma jednostka to os. Pleszów, Kujawy, Przylasek Rusiecki i Wyciąski oraz cały rejon Chałupek.
Na wymienionych terenach mieszka około 100 tys. ludzi i znajdują się miejsca o strategicznym znaczeniu dla miasta. Wystarczy wymienić elektrociepłownię w Łęgu oraz duże oczyszczalnie ścieków w Kujawach i Płaszowie. Gdyby nadeszła powódź, zalałaby też m.in. 20 zakładów przemysłowych, 20 kościołów, 11 muzeów, cztery teatry, sześć szpitali, około 100 szkół i 5 uczelni wyższych. Mieszkańcy zagrożonych terenów, często nawet nie zdają sobie sprawy z niebezpieczeństwa. - Niemożliwe, żeby woda doszła aż tutaj - śmieje się Michał Wawrzyniec, mieszkaniec ul. Piłsudskiego, po której podczas powodzi z 1925 r. przemieszczano się łodziami.
- Już zdążyliśmy zapomnieć, że Kraków co pewien czas nawiedzają katastrofalne powodzie - wyjaśnia dr Robert Szczepanek, hydrolog z Politechniki Krakowskiej, ostrzegając przed powielaniem błędów Wrocławia. Podobnie jak tam, jeszcze kilkadziesiąt lat temu większość terenów zalewowych w Krakowie była bardzo słabo zurbanizowana. - Wykorzystywano je pod wypas bydła lub uprawę roli. Nadrzeczne łąki stanowią najlepsze naturalne zabezpieczenie przed nagłym przyborem rzek - podkreśla Szczepanek, ostrzegając przed bawieniem się w drugą Holandię: - Nas na to nie stać.
Poza zakazem zagospodarowywania nadrzecznych wałów, nie ma u nas właściwie żadnych ograniczeń, co do budowania na terenach zalewowych. Nowe osiedla powstają więc w najlepsze, m.in. na nadrzecznych łąkach wzdłuż ul. Golikówka w Rybitwach, rozbudowuje się Kostrze, Przewóz i os. Lesisko, a mieszkańcy Tyńca-Południe, walczą z gminą o możliwość zabudowania terenów zalewowych między ul. Grodzisko i Janasówka. Na obszarach zagrożonych zalaniem mają też powstać spalarnia śmieci przy ul Giedroycia i Krakowski Park Technologiczny w Pychowicach.
Problem wydają się bagatelizować nawet specjaliści. - Mamy solidne wały - uspokaja Jerzy Grela, dyrektor Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Krakowie. Przyznaje jednak, że przybory zdarzające się u nas raz na 50-100 lat mogłyby je rzeczywiście przerwać. - Za trzy lata powstanie polder Smolice, który powinien zmniejszyć to zagrożenie do minimum - mówi Grela. Z analiz przeprowadzonych w latach 90. na zlecenie Urzędu Miasta Krakowa, wynika jednak, że zalanie polderu w Smolicach mogłoby realnie obniżyć falę powodziową jedynie o niecałe 30 cm. Grela twierdzi również, że szczegółowe badania ustaliły ostatnio, że planowana spalarnia jednak nie jest zagrożona powodzią.
- Tylko że ekspertyzy hydrologiczne sprzed lat temu przeczą - powątpiewa Włodzimierz Pietrus, radny Miasta Krakowa. Dziwi go również fakt, że prezydent miasta, ograniczając z powodu zagrożeń powodziowych rozbudowę cmentarza w Przewozie przy ul. Półłanki, nie protestuje przeciwko budowie domków jednorodzinnych niemal w tym samym miejscu: - Nie widzę specjalnego sensu takich działań.
Przyznaje jednak, że z powodu presji cywilizacyjnej bardzo trudno ograniczać takie inwestycje. - Planujemy jednak wprowadzać pewne obostrzenia. Nowe budynki na terenach zalewowych w Przegorzałach musiałyby mieć na przykład wodoszczelne piwnice - wyjaśnia Pietrus.
Radni chcą również, aby tereny szczególnie zagrożone powodzią wyłączano z zabudowy lub chociażby wpisywano ich status w plany zagospodarowania. - Każdy miałby wtedy pełną świadomość, czym ryzykuje, budując dom w takim miejscu - wyjaśnia Pietrus, wyrażając nadzieję, że niedługo uda się do proponowanych rozwiązań w końcu doprowadzić.
Paweł Goryl
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski