Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Brawo" od Krzysztofa Pendereckiego

Redakcja
Grzegorz Śpiewak, Mariola Śpiewak i Rafał Seweryniak Fot. archiwum
Grzegorz Śpiewak, Mariola Śpiewak i Rafał Seweryniak Fot. archiwum
- Waszą najnowszą płytę "Ponad horyzont" rekomenduje prof. Krzysztof Penderecki słowami - "bardzo interesująca, znakomite wykonanie, mam nadzieję, że spotka się z ogromnym zainteresowaniem". Jak się dostaje taką opinię?

Grzegorz Śpiewak, Mariola Śpiewak i Rafał Seweryniak Fot. archiwum

ROZMOWA. MARIOLA ŚPIEWAK o triu Di Galitzyaner Klezmorim i jego nowej płycie "Ponad horyzont"

- Jeszcze w 1998 roku, gdy zdobyliśmy Europejską Nagrodę w Dziedzinie Muzyki, zostaliśmy przedstawieni pani Elżbiecie Pendereckiej, zostaliśmy zaproszeni na koncert do Lusławic. Byliśmy wtedy ledwo u początków drogi, jeszcze studiowaliśmy... Później spotykaliśmy się jeszcze z prof. Pendereckim, m.in. podczas festiwalu w Bydgoszczy, gdzie graliśmy z Orkiestrą Filharmonii Pomorskiej pod dyrekcją Adama Klocka, a zdecydował o wszystkim ubiegłoroczny koncert w lipskim Gewandhausie - w pierwszej części prof. Penderecki poprowadził swoje "Polskie requiem", drugą wypełniła nasza muzyka. I zanim jeszcze rozległy się brawa, to Krzysztof Penderecki krzyknął "brawo". To nas ośmieliło, by przesłać mu materiał na płytę.

- W książeczce do płyty są też wiersze Magdy Dąbkowskiej, której dedykowaliście jeden z utworów...

- Zauroczyła nas poezja Marty, bo choć jest osobą niepełnosprawną, jej wiersze są niezwykle optymistyczne. Jesteśmy też pod wrażeniem samej Marty, która, choć sama potrzebuje pomocy, ciągle myśli o tym, by innym pomóc.

- Przyznam, że zdumiał mnie fakt, że Wasz zespół działa od 14 lat, bo nie było o was słychać.

- Najpierw były studia, później przez 4,5 roku mieszkaliśmy w Zabrzu, do Krakowa jedynie dojeżdżając, nieraz codziennie, poza tym ja zajmowałam się małymi dziećmi. A poza tym, przyznam, nie umieliśmy walczyć o swoje. Teraz mieszkamy bliżej Krakowa, poza tym postanowiła nam w promocji pomóc pani Bożena Toporek, zatem mamy nadzieję, że o Di Galitzyaner Klezmorim zrobi się głośniej.

- Przez te wszystkie lata występowaliście także w wielu krajach Europy, najczęściej w Niemczech...

- Mamy tam swojego agenta, bo też w Niemczech zainteresowanie tą muzyką wciąż jest duże.

- Teraz rozumiem, dlaczego to stamtąd pochodzą, prezentowane na waszej stronie internetowej, recenzje, w których najczęściej chwalona jest Pani gra na klarnecie. Skąd wybór tego instrumentu?

- Zaczęłam na nim grać bardzo późno, mając 16 lat. Zarazem, chodząc do ogniska muzycznego na fortepian, intuicyjnie czułam do klarnetu jakiś sentyment. Zdając do szkoły muzycznej II stopnia, postanowiłam już wybrać klarnet.

- A spotkanie z muzyką klezmerską?

- Nastąpiło już na studiach. Na Śląsku, skąd pochodzę, muzyka ta w ogóle nie istniała, przynajmniej w moim środowisku. Grał ją natomiast mój obecny mąż i nagle w tym zespole szukano następczyni grającej tam dziewczyny. Zaproszona na ich koncert od razu poczułam, jak mnie ta muzyka porusza, jej niesamowitą magię. Acz jej opanowanie łatwe nie było; to zupełnie inna stylistyka, wymagająca odmiennej techniki gry... Z tego zespołu wyodrębniło się nasze trio, z grającym na kontrabasie Rafałem Seweryniakiem, także wielkim miłośnikiem i znawcą muzyki baroku.

- Zaczynaliście od muzyki tradycyjnej, teraz wykonujecie i własne kompozycje, głównie Pani autorstwa.
- Stylistyce klezmerskiej pewnie zostaniemy wierni, lubimy natomiast wzbogacać ją o brzmienia orkiestrowe.

- Macie już za sobą kilka takich doświadczeń...

- Tak, ostatnio wróciliśmy z Zagrzebia, gdzie graliśmy z tamtejszą znakomitą Orkiestrą Chorwackiej Filharmonii Kameralnej. Bardzo byśmy chcieli móc zagrać z nią w Krakowie, na czym i tej orkiestrze zależy, przejawia bowiem do naszego miasta wielki sentyment.

- Czy fakt, że to głównie Pani komponuje, czyni z Pani lidera tria?

- Nasze funkcje są podzielone. Muzycznie mam głos decydujący, natomiast o wielu innych sprawach rozstrzyga mój grający na akordeonie mąż, Grzegorz.

- Czyli wszystko zostaje w rodzinie.

- Po 15 latach małżeństwa i jeszcze dłuższym czasie wspólnego grania rozumiemy się nierzadko bez słów.

- Rozumiem, wystarczą nuty. Mąż uczy w nowohuckiej Szkole Muzycznej im. Karłowicza...

- Zawód muzyka nie jest zbyt pewny. A Grzegorz lubi uczyć, a przy tym udaje mu się łączyć to z graniem w zespole.

- Wspomnianą płytę wydali Państwo po ośmiu latach.

- Nie było czasu na jej przygotowanie, mimo że niektóre kompozycje już istniały. Bardziej pilnowałem ćwiczenia, by być w formie. I tak czas płynął. Teraz już życiowo ustabilizowani, mając tyle doświadczeń, na pewno skupimy się na muzyce, starając się zdyskontować tę płytę i to z taką rekomendacją.

-13 grudnia daliście w Teatrze KTO wspaniale przyjęty koncert. Równie świetnie odbierano recytowane przez Dorotę Segdę wiersze Marty Dąbkowskiej. Częściej jednak gracie na Kazimierzu...

- W niedziele - w Muzeum Galicja, dwa razy w tygodniu w piwnicy hotelu Rubinstein, często w Arielu. To naturalny entouraqe dla tej muzyki.

Rozmawiał

Wacław Krupiński

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski