18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bitmonety powoli podbijają internet. Czy rozbiją banki?

Redakcja
WALUTY. Wartość bitcoinów rośnie w ogromnym tempie. Osoby, które zainwestowały w nie kilka miesięcy temu, dziś cieszą się wielokrotnym zwrotem. Czy to kolejna spekulacyjna bańka?

Pembury Tavern odnajdziemy w londyńskiej dzielnicy Hackney. Gdyby opierać się tylko na wyglądzie, nikt nie dałby za nią złamanego grosza. Mimo to przeżywa rozkwit.

Nie tak dawno była to zwykła knajpa w starym stylu. Dziś młodej, biegłej w nowoczesnych technologiach klienteli podają tu pizzę na cienkim cieście i rzadkie gatunki piwa: Brentwood S-Lime, Milton Marcus, Aurelius czy White Horse Blowing Stone. Wielu z tych młodych ludzi pracuje w położonym nieopodal Tech City. David Cameron, premier Wielkiej Brytanii, ma nadzieję, że ta enklawa we wschodnim Londynie wkrótce stanie się brytyjską Doliną Krzemową.

Bitmonety w pubie

Dawni bywalcy pubu przecieraliby zapewne oczy ze zdumienia, gdyby zobaczyli, czym młodzi ludzie płacą teraz za piwo. Pembury Tavern to jedno z nielicznych miejsc w Wielkiej Brytanii, gdzie przyjmuje się bitmonety - niematerialny wytwór komputerowego algorytmu. Wirtualna waluta opiera się na zawiłym i złożonym rodzaju kryptografii.

Dla wielu to niebezpieczna koncepcja - pieniądz "istnieje" całkowicie poza zasięgiem banków centralnych, polityków i regulatorów rynków finansowych. Trudno to zrozumieć, ale można za niego kupić kufelek piwa.

Jak dotąd Pembury Tavern zgromadziło bitmonety na sumę 1,8 tysiąca funtów. - Mamy tu do czynienia z bardzo małą społecznością, dlatego wszystko działa bez zarzutu. Nie sądzę, by inni poszli naszym śladem - mówi Stephen Early, do którego należy Pembury Tavern.

Płacenie wirtualnymi pieniędzmi w realnym świecie jest trudne. W sieci też nie jest wiele łatwiejsze. Wirtualnych pieniędzy można użyć np. do założenia bloga na nowoczesnej platformie komunikacyjnej WordPress, a także zamówić organiczną kawę. Nie da się jednak nimi zapłacić za muzykę ściąganą z iTunes czy kupione na eBay'u spodnie.

Waluta spekulantów

Transakcje przeprowadzane za pośrednictwem bitmonet są anonimowe. Nic więc dziwnego, że walutą tą szybko zainteresowały się nielegalne strony internetowe handlujące narkotykami, jak choćby osławiona Silk Road. Niektórzy amerykańscy senatorowie już wzywają do rozprawy z tą formą płatności.

Okazuje się jednak, że gwałtowny rozwój temu rynkowi zapewniają przede wszystkim inwestorzy i spekulanci, a nie koneserzy czy palacze marihuany.

Gdy waluta ta pojawiła się po raz pierwszy w wirtualnym świecie - w 2008 roku - kosztowała ułamek dolara. Zainteresowanie nią ze strony mediów i silne ożywienie wśród samych handlujących wywindowało jej cenę w lecie 2011 r. do niemal 30 dolarów. Później nastąpił szybki spadek. Wiosną 2013 r. rozpoczęło się "dmuchanie" spekulacyjnej bańki. W kwietniu cena bitmonety sięgnęła 266 dolarów. I znowu gwałtownie spadła. Pod koniec listopada doszła zaś do zawrotnej sumy 1200 dolarów!

Tak nieprawdopodobne wahania kursu bitmonety przyciągają rekinów i celebrytów biznesu. W lipcu minionego roku do gry wkroczyli bliźniacy Cameron i Tyler Winklevossowie. Ci sami, którzy tak zawzięcie walczyli w sądzie z Markiem Zuckerbergiem. Szefa Facebooka oskarżali o kradzież pomysłu. Udało się im wywalczyć odszkodowanie. Całą historię przedstawia słynny film "The Social Network".
Winklevossowie zapowiedzieli, że chcą wprowadzić zgromadzone przez siebie bitmonety stanowiące 1 proc. całej ich podaży - warte w lipcu 11 mln dolarów - na nowojorską giełdę.

Jak chcą tego dokonać? Powstałby fundusz zarządzający bitmonetami, który umożliwiłby obracanie nimi jak akcjami. Dodajmy, że ich podaż z góry ustalono na 21 milionów. Pułap ten ma zostać osiągnięty w latach 2030-2040, co oznacza, że inaczej niż inne waluty bitcoin może mieć tendencje deflacyjne. Dotąd "wyemitowano" 12 milionów.

Jak śledzić bitmonety

Bitmoneta - do tego jeszcze długa droga - nie zagraża walucie emitowanej przez banki centralne w ramach prowadzonej przez nie polityki pieniężnej, jak dolar czy funt szterling.

Według szacunków międzynarodowej firmy doradczej Deloitte całkowita wartość bitmonet wynosi około jednej setnej procentu światowych zasobów pieniężnych. Mimo to gwałtowny wzrost kursu i liczby operacji prowadzonych z ich udziałem zwróciły na nie uwagę władz USA i Wielkiej Brytanii.

- Nie sposób śledzić ruchów bitmonety. Dlatego jej obieg może potencjalnie zakłócać funkcjonowanie systemu bankowego czy stać się dogodnym narzędziem dla oszustw podatkowych, terroryzmu i prania brudnych pieniędzy - mówi Duncan Stewart, jeden ze współautorów dorocznego raportu Deloitte dotyczącego prognoz dla rynku technologii.

Poprzez Kickstartera, największą na świecie platformę finansującą zaawansowane technologicznie projekty, twórcy nowej waluty zebrali 71,5 tysięcy dolarów, aby za pomocą wideo udokumentować własne przedsięwzięcie. Swoich pracodawców przekonali, aby płacili im wirtualną walutą. Chcą jeszcze w ten sam sposób przekabacić miejscowy supermarket i restauracje.

Najbardziej żarliwi zwolennicy bitmonety święcie wierzą w jej sukces.

Narodziny bitmonety

Przypomnijmy, że już wcześniej mieliśmy do czynienia z podobnymi próbami. Pojawiła się jednostka o nazwie beenz. Potem e-gold - pierwsza elektroniczna waluta oparta na kruszcu. Powstał też system flooz - tę walutę można było nabyć za dolary.

Wszystkie próby okazały się jednak nieudane - sprzedawcy nie chcieli przyjmować tego typu zapłaty. Ponadto natychmiast pojawili się oszuści, a potencjalni klienci bali się fałszerstw.

I wtedy właśnie w Halloween 2008 r. świat usłyszał o anonimowej grupie programistów komputerowych - a może tylko jednej osobie - występującej pod pseudonimem Satoshi Nakamoto. Przedstawiła ona w sieci plan stworzenia zdecentralizowanej waluty.

3 stycznia 2009 r. pojawiła się bitmoneta. Do dziś nie znamy nazwisk jej twórców, ukrywających się pod pseudonimem Nakamoto. Ta waluta funkcjonuje w sieci ludzi, którzy chcą się czymś wymieniać - tak jak programy umożliwiające wymienianie się filmami i muzyką. Transakcje są rejestrowane w dostępnym publicznie rejestrze zwanym łańcuchem bloków, który jest długim ciągiem danych przechowywanych w sieci komputerowej, co oznacza, że bitmonety nie mogą być fałszowane albo używane dwa razy przez tę samą osobę.
Użytkowników identyfikuje się tylko poprzez ciąg liter i cyfr, których kompilacja tworzy ich sieciowe adresy. Transakcje trwają około 10 minut. Początki działania całego sytemu miały, oczywiście, swoje wzloty i upadki oraz momenty przełomowe. Mieliśmy do czynienia z wirtualnym Dzikim Zachodem. Błędy i kradzieże były wówczas na porządku dziennym.

W 2010 roku entuzjaści mogli świętować sukces - po raz pierwszy wymieniono bitmonetę na dolara. Wkrótce potem przeprowadzono pierwszą fizyczną transakcję. Użytkownik, znany jako Laszlo, zapłacił 10 tysięcy bitmonet za... pizzę. Dziś byłaby to najdroższa pizza świata!

Rok później doszło do pierwszego włamania. Anonimowy użytkownik podał, że hakerzy ukradli mu 25 tysięcy bitmonet. Był w stanie wyśledzić adres, na który je przesłano, ale absolutnie nie mógł odkryć, kto się za nim ukrywa.

Popularność bitmonet spowodowała wysyp podobnych pomysłów. Pojawiły się litemonety, namemonety i terramonety. Działająca w branży IT Kate Craig-Wood wydała 15 tysięcy funtów, budując superkomputer służący wydobywaniu bit- i litemonet. Swoją firmę CipherMine wprowadziła na... rzeczywistą giełdę. Wartość - 125 tysięcy funtów. Zadziwiające.

Znany ekonomista Hyman Minsky zauważył nawet, że wymyślenie wirtualnych pieniędzy było dziecinnie łatwe.

Bohema lubi bitmonety

Zapłatę bitmonetami, tak samo jak euro, przyjmują już sklepy z płytami, kafejki i restauracje na berlińskim Kreuzbergu.

To pierwszy krok. Następny zależy od przekonań regulatorów oraz firm technologicznych z Doliny Krzemowej, które walczą o dominację na rynku płatności on-line. Zawierane ostatnio porozumienia i kontrakty wskazują, że bitmonety traktują jako coś więcej niż chwilową modę.

W kwietniu minionego roku jeden z twórców serwisu płatności internetowych PayPal zainwestował pieniądze w BitPay - światowego lidera w dziedzinie przetwarzania płatności bitmonetami. Obracający kapitałem wysokiego ryzyka Union Square Ventures zainwestował w CoinBase - najbardziej wiarygodny dziś serwis oferujący portfele w tej wirtualnej walucie. Podobno za możliwością przyjmowania takich płatności rozglądają się tak potężne spółki, jak PayPal, MoneyGram i Western Union.

- Branża zaczyna dojrzewać - mówi Shakhil Khan, jedna z osób, które zainwestowały w BitPay. - Na Boga, mamy 2013 rok! W jednej chwili mogę wysłać zdjęcie czy nagranie wideo. Ale wysłanie 10 funciaków zajmuje trzy dni. Bitmonety mogą to zmienić - stwierdził. Khan brał wtedy udział w londyńskiej konferencji na temat nowej wirtualnej waluty.

Na tym samym spotkaniu pojawił się 25-letni, działający w branży bitmonet, Amir Taaki, a także... kadra wysokiego szczebla z Amazona czy Mastercard. Odbyła się wtedy też "prawdziwa debata" na temat wad obecnego systemu finansowego. - Mam mieszane uczucia w kwestii coraz większego zainteresowania ze strony korporacji bitmonetami - stwierdził po niej Taaki.

OLIVER SHAH

od 7 lat
Wideo

Młodzi często pracują latem. Głównie bez umowy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski