Po ponad dwóch miesiącach sprawa wygląda kiepsko. Zastępca prezydenta m.in. ds. kultury (bo oczywiście ma jeszcze w swojej gestii politykę społeczną i promocję miasta) bezszelestnie rozminął się z kulturą... przynajmniej osobistą. I nie chodzi tylko o przypadek dyrektora Muzeum Inżynierii Miejskiej Marka Golonki. Ich rozmowa była tak frapująca, że szef muzeum wylądował na oddziale kardiologicznym krakowskiego szpitala.
Już wcześniej Andrzej Kulig popisał się znakomitym wyczuciem stylu, gdy rozstawał się z Filipem Berkowiczem jako dyrektorem festiwalu Sacrum Profanum, stwierdzając ni mniej, ni więcej, tylko „znaleźliśmy kogoś tańszego”. Cena ważniejsza niż kompetencje?
Andrzej Kulig przy tym dodał, iż rozstanie ze znanym menedżerem kultury to sygnał, że kończy się w Krakowie era „dyktatorów gustu i smaku”.
Później postanowił Willę Decjusza podporządkować Dworkowi Białoprądnickiemu, czyli ambitną instytucję europejską chce oddać pod zarząd domu kultury. Gratuluję tym, którzy ze strony urzędu przekonywali mnie, że „znajomość kultury nie jest najważniejsza na tym stanowisku”. Najważniejsza może nie, ale elementarna by się jednak przydała.
Niestety, widzę to wszystko jako oznakę głębszego problemu. Coraz bardziej obawiam się, że zastępca prezydenta tkwi głęboko w latach 90. Niespecjalnie rozumie to, jak dziś działają instytucje kultury, nie rozumie ich funkcji. Kultura jest dla niego zbytkiem, ozdobnikiem, dodatkiem, a nie stałym i niezbędnym składnikiem życia. Dziś każdy podręcznik zarządzania kulturą o tym mówi. Polecić jakiś konkretny tytuł? Kiedy miasto zacznie odpowiadać na nasze pytania - z chęcią służę całą listą.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
