Bartosz znany jest czytelnikom „Gazety Krakowskiej”. Przed dwoma laty rodzice, cierpiącego na dziecięce porażenie mózgowe i padaczkę chłopca, walczyli z bezdusznymi przepisami i byłą już burmistrz Brzeszcz, by ich syn mógł być dowożony do specjalnej placówki rehabilitacyjnej w Kozach na Śląsku. Teraz przeszkodą w dotarciu do szkoły jest brak wózka.
Ciągle pod górę
Bartosz urodził się we wrześniu 2006 r. jako wcześniak. Pierwsze pięć tygodni swojego życia spędził w szpitalu. Do siódmego miesiąca rozwijał się jednak prawidłowo i nic nie wskazywało, że będzie dzieckiem tak bardzo chorym. Rodzice zauważyli jednak, że ich synek nie rozwija się tak jak rówieśnicy.
Diagnoza lekarza brzmiała - dziecięce porażenie mózgowe. Wiadomość spadła na nich jak grom z jasnego nieba. Przybiła tym bardziej, że nie pozbierali się jeszcze do końca po śmierci pierwszego synka - Kamila.
- Pytałam Boga, dlaczego? - wspomina Katarzyna Łęcka, mama Bartosza. - Myślę, że wybiera osoby, które są wzorem do walki. Jestem tą wybraną - dodaje pogodzona już z losem kobieta.
Od razu po narodzinach Bartosza rodzice ruszyli do walki o jego zdrowie. Intensywna rehabilitacja przynosiła słabe rezultaty, ale nie poddawali się. Kiedy ich synek miał cztery lata, doszła padaczka. - Napady były bardzo częste, wtedy szpital stał się naszym drugim domem - mówi pani Katarzyna. - Z uwagi na ciągle powtarzające się zachłystowe zapalenia płuc, lekarze podjęli decyzję o założeniu PEG-a, czyli coś takiego jak stały wenflon do oddychania – dodaje.
W 2017 r. chłopiec kolejny już raz przebywał na intensywnej terapii, gdzie wykonano mu zabieg tracheotomii. Od tego czasu oddycha z pomocą respiratora.
- W piątek minął rok bez szpitala - mówi z ulgą pani Katarzyna. - To ogromna zasługa doktora Aleksandra Sowuli z Beskidzkiego Centrum Medycznego w Bielsku-Białej, który raz w tygodniu przyjeżdża z pielęgniarką i wentyluje Bartusia – dodaje.
Te wizyty są refundowane, a sprzęt, który służy chłopcu, m.in. respirator i koncentrator tlenu, został wypożyczony z centrum.
Niestety, nie wszystko jest bezpłatne. Rodzice miesięcznie na rehabilitację syna wydają blisko 2 tys. zł. Do tego dochodzą leki i pampersy. Łóżko rehabilitacyjne za ponad 4 tys. zł kupili dzięki wpłatom z 1 proc. Po trzech latach zbierania plastikowych nakrętek, wymienili je na 1200 zł. Na nowy wózek rodziców w tym momencie nie stać.
- Z dotychczasowego wózka, po sześciu latach użytkowania, Bartuś najzwyczajniej w świecie już wyrósł - wyjaśnia pani Katarzyna. - Nowy wózek kosztuje 14 tys. zł, a NFZ dofinansuje go w wysokości 3 tys. zł - dodaje.
Wózek z regulowanym siedziskiem i półką na respirator, będzie „rósł” razem z Bartkiem. I woził go codziennie do szkoły.
- Od grudnia Bartuś objęty jest indywidualnym nauczaniem w domu - mówi pani Katarzyna. - Nie ma przeciwwskazań, by wrócił do szkoły i mam nadzieję, że do wiosny uzbieramy na zakup nowego wózka - dodaje.
Każda złotówka bezcenna
Dzięki Fundacji Siepomaga udało się zebrać już ponad 4 tys. zł. Potrzeba jest resztę. By wesprzeć zbiórkę, należy wejść na stronę www.siepomaga.pl/bartosz-lecki.
Pomóc Bartusiowi można również przekazując 1 proc. podatku. W rozliczeniu PIT należy wpisać numer KRS Fundacji „Serce dla Maluszka” 0000387207, a w rubryce cel szczegółowy „Bartosz Łęcki”.
Pieniądze można też wpłacać na konto Fundacji „Serce dla Maluszka”, ul. Kowalska 89, 43-300 Bielsko-Biała,nr 85 1160 2202 0000 0001 9214 1142. Koniecznie z dopiskiem Bartosz Łęcki.
WIADOMOŚCI OŚWIĘCIM - KONIECZNIE SPRAWDŹ:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?