Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bez kalkulowania

Redakcja
"Lullabies Of Love And Death" to tytuł debiutanckiego albumu duetu Indigo Tree. W ramach jego promocji, tworzący go muzycy, Filip i Piotr, zagrają również w Krakowie.

Sobota, 7 listopada, godz. 20, Kawiarnia Naukowa

W jednej z recenzji Waszej płyty napisano, że gdyby ukazała się na Zachodzie, wywołałaby szaleństwo. Ucieszyła Was ta opinia czy zasmuciła?
Piotr: - Raczej to drugie. Jest przesadzona. W Polsce dziennikarze ciągle czekają na jakiś muzyczny cud. Cokolwiek ukaże się interesującego, od razu robią z tego sensację.
Filip: - A my jesteśmy zwykłymi grajkami. To też potrzebny zawód. Może nie tak ekscytujący, jak kosmonauta i nie tak przydatny, jak chirurg czy górnik, ale...
Mam wrażenie, że przemawia przez Was fałszywa skromność. Poza tym autorowi tej recenzji chodziło o to, że wydaliście płytę z taką muzyką, jakiej jeszcze nie było w Polsce, a na Zachodzie jest od dawna bardzo popularna i doceniana.
Filip: - W ogóle nie myśleliśmy w tych kategoriach. Dla nas sukcesem jest to, że w ogóle wydaliśmy płytę. Co więcej - w największym sklepie muzycznym w Warszawie jest ona częściej odsłuchiwana niż np. nowy Hey. To oznacza, że wcale nie jesteśmy jakąś Afryką, w Polsce też słucha się takiej muzyki.
Waszą muzykę można by określić jako psychodeliczny folk. Co Was w niej zafascynowało?
Filip: - To nie tak. Gdy masz coś zagrać - to siadasz i grasz. U nas było tak samo. Bez żadnego kalkulowania. Kiedy próbowaliśmy zagrać głośniej, Piotrek tracił barwę, a mnie po powrocie do domu piszczało w uszach (śmiech). Musieliśmy się więc uspokoić. Wycisnęliśmy z siebie to, co w nas naturalne - i może dlatego to przypomina folk. Prywatny folk z Wrocławia.
Tę muzykę można grać na różne sposoby. Wy postawiliście na proste, melodyjne, akustyczne piosenki.
Piotr: - Bo nie potrafimy dobrze grać (śmiech). Gdybyśmy mieli większe umiejętności, gralibyśmy jazz. A tak na płytę trafiły kołysanki.
Filip: - Kiedy pracowaliśmy nad tym materiałem, ciągle miałem w pamięci, że za trzy miesiące urodzi się mój syn. I tak mnie to jakoś nastroiło, że wyszły kołysanki.
Ale dlaczego o śmierci?!
Filip: - W filmach dla dzieci, choćby u Disneya, śmierć praktycznie się nie pojawia. To dlatego, że we współczesnej kulturze unika się tego tematu. Tymczasem dawniej było inaczej. Przez wiele lat byłem wychowywany przez babcię i dziadka, którzy w swej szafie trzymali specjalne ubrania do trumny. Co niedziela, kiedy ubierali się do kościoła, otwierali szafę i patrząc na czarne "kreacje" przypominali sobie o śmierci. I dlatego dla mnie to coś naturalnego. Dlaczego więc o niej nie zaśpiewać kołysanki?
Kilka nagrań ozdobiliście w ciekawy sposób dyskretną elektroniką, rockowymi partiami gitary, jazzowymi dęciakami...
Piotr: - Kiedy zaczęliśmy nagrywać płytę, postanowiliśmy zapraszać do studia kolegów, którzy w przeciwieństwie do nas umieją grać (śmiech). Gdy któryś akurat przechodził obok studia, puszczaliśmy mu nasze kołysanki i pytaliśmy: "Podoba ci się? To zagraj tutaj coś swojego!". Najczęściej odpowiadali wtedy: "A jaki temat?". A my mówiliśmy "Jaki chcesz" i szliśmy na frytki (śmiech).
Jak sobie poradzicie z tymi utworami na koncertach?
Piotr: - Pójdziemy na żywioł. Jak folk, to folk. Żadnych ozdobników, tylko gitary (śmiech).
Rozmawiał Paweł Gzyl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski