Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bariera jak pocisk

Redakcja
Słysząc o obrażeniach Roberta Kubicy, aż nie chce się wierzyć, że z niedzielnego wypadku wyszedł Pan bez szwanku?

Robert Kubica za kierownicą rajdówki Fot. PAP/EPA/Francesco Saya

ROZMOWA z JAKUBEM GERBEREM, pilotem Roberta Kubicy

- Tak, na szczęście nie odniosłem najmniejszego urazu. Zero obrażeń, a nawet stłuczeń.

- Z perspektywy kilku dni ocenia Pan, że wasza załoga miała okropnego pecha, bo barierka w tak nieszczęśliwy sposób dosięgła Kubicę, czy było przy was szczęście, bo mogło być naprawdę tragicznie?

- Z jednej strony bardzo dużo nieszczęścia, że ta barierka tam w ten sposób stała. Gdyby jej nie było, skończyłoby się na zwykłym poturbowaniu samochodu, na potłuczeniach, a więc strachu, jak to zwykle w takich rajdach bywa. Rajd to tak specyficzna impreza, że zawsze będą sytuacje podbramkowe i raz się uda, a innym razem nie. Wiadomo, że to impreza wyścigowa, więc każdy ryzykuje, na ile może. Natomiast o tyle w tym zdarzeniu było szczęścia, że bariera weszła w ten sposób, iż Robert uniknął jeszcze poważniejszych urazów.

- Jak Pan zapamiętał obraz, gdy bariera ugodziła Kubicę?

- Weszła w okolice nóg Roberta, przechodząc przez środek auta, aż do tyłu. Napotkała na swojej drodze nogę, rękę i ramię Roberta. Problem polegał na tym, że bariera była dwuczęściowa, więc przez łączenie na środku nie spełniała do końca swojej funkcji. Jedna część zareagowała odpowiednio, auto ją przesunęło, czyli pochłonęła energię. Natomiast druga część bariery, z powodu pewnego odstępu, nadal tkwiła w swoim miejscu na krawędzi jezdni. Nadzialiśmy się na nią w "miękkim" miejscu samochodu i stąd ten problem. Gdyby bariera była w całości, konsekwencje byłyby bardzo małe, w najgorszym wypadku ze strachem w oczach udalibyśmy się do domu. Przerwa między tymi dwoma elementami spowodowała, że jeden, niestety, dostał się do samochodu.

- Czyli Pana zdaniem prokuratura, która w poniedziałek wszczęła dochodzenie w tej sprawie, powinna stwierdzić uchybienia?

- Jestem daleki od kategorycznych stwierdzeń, bo to nie moja rola. Jednak, co ciekawe, podczas rozmowy z organizatorem rajdu po samym wydarzeniu, mieliśmy informację, że oglądali oni to miejsce. Zostało dokładnie obfotografowane oraz przygotowano dokumentację, ponieważ gdy przygotowuje się imprezę, powstaje plan zabezpieczenia. Ten fragment trasy był konsultowany i nie stwierdzono, że jest on tak niebezpieczny. My udowodniliśmy, że choć bariera z perspektywy wjazdu w zakręt i przebywania w jego środkowej części nie znamionuje takich zagrożeń, jest inaczej.

- Skąd pomysł, by w rajdzie Ronde di Andora zadebiutować skodą fabia s2000?

- W tej chwili jest to samochód najbardziej popularnej klasy, która umożliwia wygrywanie klasyfikacji generalnej rajdów. Wybór nie należał jednak do mnie. Decyzje podejmuje Robert i osoby z nim związane.

- Wcześniej startowaliście renault clio r3, a więc samochodem z napędem na przednią oś. Z kolei fabia to auto z napędem na cztery koła. Może Kubica nie zdążył poznać szybszej rajdówki?

- Nie był to jego pierwszy kontakt z tego typu samochodem. Pamiętajmy, że Robert to najbardziej utalentowany kierowca Polski w tym stuleciu i jeden z bardziej wyróżniających się na świecie. Dlatego próby twierdzenia, że do wypadku doszło wskutek braku doświadczenia Roberta, są dla mnie niedorzeczne. Każdy, kto startuje w jakiejkolwiek imprezie samochodowej i robi to na poziomie profesjonalnym, przygotowuje się do tego w należyty sposób. Są przecież testy, przygotowania, więc każdy, zanim wystartuje, ustawia sobie samochód pod siebie. W tym celu trzeba pokonać kilkadziesiąt, a nawet kilkaset kilometrów.
- Ile dokładnie przejechaliście skodą, zanim stanęliście na starcie rajdu?

- Nie jestem w stanie tego dokładnie stwierdzić, bo spotkaliśmy się przed rajdem i przejechaliśmy oficjalny odcinek testowy rajdu. Jednak Robert jeździł już tym samochodem wcześniej i wydaje mi się, że spędzał w nim czas należycie. Na pewno z inżynierami i mechanikami założył plan, który wymagał przejechania "x" kilometrów, by móc ustawić wszystkie parametry auta. Proszę się nie obawiać, na pewno nie było to pięć, dziesięć lub dwadzieścia kilometrów, ale dużo, dużo więcej.

- Jednocześnie został Pan bez pracy. Przypomnijmy, że dwa tygodnie temu Skoda rozwiązała zespół z Leszkiem Kuzajem za kierownicą, któremu Pan też pilotował.

- Cały czas myślę o swojej przyszłości, ponieważ nie jestem jedyną osobą, która jest uzależniona od mojego losu. Z jednej strony to dla mnie dramat, bo prawie straciłem bliskiego kolegę, który w tej chwili jest ciężko poszkodowany i bardzo liczę, że prędko wróci do zdrowia i swojej pasji, jaką jest Formuła 1. Oczywiście martwię się też, w jaki sposób ja sobie poradzę. Najpierw rozwiązano zespół, z którym wiązałem duże nadzieje, a rajdy samochodowe - oprócz pasji - są również moją pracą. Nieszczęśliwe wypadki spowodowały, że zostałem odcięty od możliwości startów we Włoszech i w Polsce. Jakoś próbuje sobie poradzić, ale na razie nie wiem, jak będzie wyglądać moja przyszłość. Trudno, zwłaszcza na progu sezonu, liczyć na dobre propozycje.

- Załoga Kubica - Gerber zdoła wrócić na rajdowe oesy?

- Liczę, że tak się stanie, bo jeżdżenie z Robertem to najlepsza rzecz, jaką w życiu robiłem. Łzy napływają mi do oczu, gdy pomyślę, że moglibyśmy już więcej tego nie robić, a przez to rzadziej się spotykać, bo ja tego człowieka uwielbiam. Najpierw jednak Robert musi wrócić do zdrowia, aby ten straszny wypadek nie pozostawił na nim śladu. Po drugie, musi wrócić do Formuły 1, bo to jest jego zajęcie numer jeden. Dopiero później niech okaże się, że wsiądzie do rajdówki.

Rozmawiał Artur Gac

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski