Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zadłużone ZNTK Poznań znalazły się na krawędzi

Andrzej Rembowski, Rafał Cieśla
Wiesław Gumny, po konflikcie z właścicielem ZNTK Poznań, ma zakaz wstępu do fabryki
Wiesław Gumny, po konflikcie z właścicielem ZNTK Poznań, ma zakaz wstępu do fabryki fot. Janusz Romaniszyn
Poznańskie Zakłady Naprawcze Taboru Kolejowego - firma, która od lat znajdowała się w tarapatach finansowych - utraci wkrótce kontrolę nad swoim największym majątkiem, czyli spółką ZNTK Nieruchomości, która jest formalnym właścicielem terenów przy ulicy Roboczej w Poznaniu.

Ta nieruchomość, czyli ponad 20 hektarów w centrum miasta, znajdzie się w rękach Marka Falenty, znanego biznesmena z Dolnego Śląska. Prawo do tych gruntów uzyskał on m.in. w rozliczeniach za długi, jakie wobec niego miał większościowy akcjonariusz poznańskich ZNTK.

Niemal 150-letnie, znajdujące się na Wildzie Zakłady Naprawcze Taboru Kolejowego to jeden z gospodarczych symboli Poznania. W czasach PRL-u zatrudniały one niemal tysiąc osób. To właśnie stamtąd w czerwcu 1956 roku wyszli pracownicy, aby walczyć o wolność. Od momentu, gdy zakład trafił w prywatne ręce, cały czas trwa walka o jego istnienie.

Od 2005 roku właścicielem zakładów w Poznaniu jest spółka Sigma. Przejęła ona firmę na fali strajków. Prezesem spółki został Andrzej Nizielski, a jego zastępcą Wiesław Gumny. Do zajęcia tych stanowisk przekonał ich Zbigniew Majcherek, prezes Sigmy. Obiecał on nowe zamówienia dla ZNTK, a pracownikom regularne wypłaty. Kusił też władze miasta wizją nowoczesnego city, które miało powstać na terenach przy Roboczej, po tym jak firma zostanie przeniesiona na Franowo.

Majcherek wzbudził zaufanie. Okazało się jednak, że jego obietnice nie mają pokrycia w rzeczywistości. Zadłużenie ZNTK zaczęło rosnąć, osiągając pod koniec roku około 100 milionów złotych. Było to spowodowane tym, że ZNTK przejęły odpowiedzialność za zobowiązania Sigmy.
Z takim obrotem spraw nie chcieli się zgodzić zarówno Gumny, jak i Nizielski. Próbowali szukać ratunku dla upadającej firmy. Czarę goryczy przelała beznadziejna sytuacja ekonomiczna spółki ZNTK Nieruchomości (firma zależna od ZNTK Poznań), do której formalnie należą grunty przy ul. Roboczej. Miała ona około 3 mln zł długu wobec m.in. skarbówki. Zadłużenie wynikało głównie z tego, iż ZNTK Poznań, mimo prowadzenia na tym terenie działalności gospodarczej, nie płaciły regularnie opłat za dzierżawę gruntów firmie ZNTK Nieruchomości.

Władze przedsiębiorstwa na gwałt szukały pieniędzy na spłatę wierzycieli. Stąd pomysł na podwyższenie kapitału w ZNTK Nieruchomości. 17 grudnia 2008 roku zgromadzenie wspólników podjęło uchwałę o dokapitalizowaniu spółki kwotą 4,5 mln zł. W firmie powstały nowe udziały, które objął m.in. Marek Falenta.

W lutym wniosek o podwyższenie kapitału trafił do rejestracji w sądzie. Ma on zostać wkrótce zaakceptowany. A to oznacza, że biznesmen ze Śląska oraz osoby z nim związane z firmy IDM będą miały większość w spółce ZNTK Nieruchomości.

To jednak nie koniec. 17 grudnia zeszłego roku jako zarząd ZNTK podpisali oni przedwstępną, warunkową umowę sprzedaży Markowi Falencie udziałów należących do ZNTK Poznań w spółce ZNTK Nieruchomości. Ostateczną decyzję w sprawie sprzedaży tych udziałów podjąć miała rada nadzorcza poznańskiego przedsiębiorstwa. Według naszych informacji za ok. 48 proc. udziałów Falenta musiałby zapłacić 130 mln zł. Zbigniew Majcherek wstępnie miał się na transakcję zgodzić.

Sprzedając udziały w ZNTK Nieruchomości, pozbyłby się problemów, a zakład wyszedłby na finansową prostą. Majcherek nie musiał się martwić o wypłacalność Falenty, bowiem wcześniej regularnie pożyczał od niego pieniądze na działalność spółki. Z naszych ustaleń wynika, że M. Falenta jednorazowo pożyczał Majcherkowi nawet 20 mln zł.

W ten sposób Falenta stał się właścicielem 30 procent udziałów ZNTK Nieruchomości. Kolejnych 17 proc. kupiły osoby z nim związane.

Dwa dni po podpisaniu przedwstępnej umowy z Falentą zarząd ZNTK Poznań wypowiedział ze skutkiem natychmiastowym umowę restrukturyzacyjną z Sigmą. - Umowa ta w praktyce była furtką do wyprowadzania pieniędzy z ZNTK - mówi informator "Polski Głosu Wielkopolskiego". Udało nam się dotrzeć do treści wypowiedzenia. Napisano w nim m.in.: "Do dnia dzisiejszego nie została przeprowadzona restrukturyzacja ZNTK Poznań. Pomimo zbycia części majątku spółki zadłużenie ZNTK Poznań istotnie wzrosło - głównie na skutek przyjęcia odpowiedzialności za zobowiązania Sigma. Rekomendowane przez Sigmę działania doprowadziły do ponownego zadłużenia ZNTK...".

22 grudnia zarząd ZNTK odwołał wszystkie pełnomocnictwa udzielone Sigmie i Z. Majcherkowi. - Na razie nie chcemy komentować tej sprawy - ucina Wiesław Gumny. Zarówno on, jak i Nizielski zaznaczają przy tym, że wszystkie ich działania miały na celu dobro firmy i pracowników.

Postawiony pod ścianą Majcherek postanowił działać. 23 grudnia wieczorem do domów Gumnego i Nizielskiego zapukali członkowie rady nadzorczej ZNTK, aby wręczyć im postanowienie rady odwołujące ich ze stanowisk z dniem 20 grudnia, czyli jeszcze przed cofnięciem pełnomocnictw Sigmie i Majcherkowi. Aby uniemożliwić im kontakt, ich firmowe telefony komórkowe zostały równocześnie wyłączone.

Rzeczywiście, 20 grudnia Rada Nadzorcza ZNTK zebrała się, ale według naszych informacji, decyzji o usunięciu Gumnego i Nizielskiego nie podjęła. Pismo o ich odwołaniu pojawiło się 3 dni po posiedzeniu rady. Może na to wskazywać kilka faktów, m.in. to, że jeszcze 23 grudnia Gumny reprezentował firmę na oficjalnym spotkaniu.

ZNTK reprezentowane przez prawników Majcherka złożyło do sądu wniosek o wykreślenie Nizielskiego i Gumnego z zarządu ZNTK. Został on odrzucony. Spółka złożyły kolejny wniosek, składając te same uchwały. I o dziwo, sąd tym razem dał wiarę wersji przedstawionej przez Majcherka. - Zrobię wszystko, żeby prawidłowość działania sądu sprawdził nie tylko sąd okręgowy, ale i odpowiednie służby dochodzeniowo-śledcze - zapowiada Daniel Majchrzak, prawnik reprezentujący stary zarząd.
Z prezesem Majcherkiem, mimo wielu prób, nie udało nam się skontaktować. Sytuacji nie chce komentować Jarosław Dudziak: - Nie będę się wypowiadał na ten temat z uwagi na to, że sprawy są w sądzie.

Na koniec sporu czeka 400 pracowników, którzy obawiają się o utraty pracy. Ewentualna sprzedaż gruntów przy ul. Roboczej w Poznaniu jest też ważna ze względu na plany zagospodarowania tzw. "wolnych torów".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski