Środowy wieczór był dla mistrzyń Polski bardzo długi. Trudno bowiem iść spać, gdy cały zespół przepełnia euforia. Wiślaczki wiwatowały w szatni, śpiewały w autobusie. „Kto jest najlepszy? Wisła!”- wołały. - To był bardzo szczęśliwy dzień. Zajęliśmy czwarte miejsce i awansowaliśmy do play-off z „grupy śmierci” - cieszył się trener Jose Hernandez. - Dziękuję Wiśle i całemu zespołowi!
Z całej koszykarskiej Europy napływały też gratulacje dla hiszpańskiego szkoleniowca i jego ekipy. Koszykarski ekspert i sędzia z Wielkiej Brytanii Paul Nilsen stwierdził wręcz, że Wisła zasłużyła na tytuł drużyny sezonu zasadniczego, biorąc pod uwagę całość zmagań w fazie grupowej Euroligi. Argumentował, że przecież krakowski zespół zaczął sezon od czterech porażek, a mimo to wygrał później 7 meczów i awansował. W dodatku, nie mając w składzie wielkich gwiazd kobiecej koszykówki. - Niewiarygodne - przyznał.
Przed starciem z AGU Spor kibice mogli mieć wrażenie deja vu. W zeszłym sezonie sytuacja była pod pewnymi względami podobna - o losach awansu Wisły z grupy miał zadecydować ostatni mecz, grany na terenie Turcji. Tyle tylko, że rok wcześniej w drużynie „Białej Gwiazdy” błyszczały takie zawodniczki, jak Allie Quigley, Jantel Lavender i inne. Wtedy jednak się nie udało - zespół Stefana Svitka poległ w Stambule. I to mimo, że jego rywal był wtedy w lekkim dołku.
Tymczasem ekipa Jose Hernandeza, w słabszym składzie personalnym, z jedną tylko Amerykanką w kadrze, w analogicznej sytuacji sprostała zadaniu. I to mimo tego, że nawet działacze Wisły nie oczekiwali takiego sukcesu w tym sezonie. W końcu budżet był niższy, to i oczekiwania musiały być mniejsze.
Co ciekawe, w ćwierćfinale Euroligi obecna ekipa Wisły zmierzy się właśnie ze wspomnianymi wcześniej zawodniczkami. Teraz bowiem Quigley i Lavender bronią barw tureckiego potentata Fenerbahce Stambuł. Już na początku marca okaże się, czy worek z niespodziankami, który rozwiązał się w tym sezonie przy Reymonta jest już pusty, czy też czarodziej Hernandez wyciągnie z niego coś jeszcze. Kibice „Białej Gwiazdy” już się bowiem przyzwyczaili, że w tym sezonie mistrzynie Polski są w stanie osiągać wyniki ponad stan. Dlatego teraz mogą zakrzyknąć „żądajmy niemożliwego” i rozmarzyć się nawet o sprawieniu psikusa wielkiemu Fenerbahce. Przynajmniej w jednym spotkaniu w tej rywalizacji.
W ćwierćfinale Euroligi walka toczyć się będzie do dwóch zwycięstw. Pierwsze spotkanie rozegrane zostanie w Stambule 8 marca. Natomiast rewanż w Krakowie zaplanowano na 11 marca, na godz. 19.30. Jeśli konieczny będzie trzeci mecz, odbędzie się on ponownie w stolicy Turcji, 16 marca.
Co istotne, spotkanie w Krakowie odbędzie się w hali przy Reymonta. Działacze od razu zdementowali pogłoski, jakoby spotkanie mogło być rozegrane w Tauron Arenie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?