Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Włosy stają dęba" - mówią kupcy po lekturze ministerialnego projektu ustawy o podatku od sklepów

Zbigniew Bartuś
PIOTR MIZERSKI
„Po lekturze tych przepisów włosy stają dęba” – mówią małopolscy kupcy. Dotarliśmy do ministerialnego projektu ustawy o podatku od sklepów. Nie znają go nawet posłowie PiS, którzy mieli nad nim pracować.

Czy polski rząd odwrócił się od polskiego handlu? – pod takim hasłem protestują w całej Polsce rodzimi kupcy. Chodzi o ustawę o nowym podatku od sprzedaży detalicznej, której założenia przedstawił w poniedziałek minister finansów Paweł Szałamacha. Kupcy twierdzą, że konsultacje społeczne z posłami PiS, w których uczestniczyli w ostatnich tygodniach, były kompletną fikcją.

- Poseł Adam Abramowicz, przewodniczący Parlamentarnego Zespołu na rzecz Wspierania Przedsiębiorczości i Patriotyzmu Ekonomicznego, który rzekomo pracował nad tą ustawą i prowadził konsultacje, wyznał nam wczoraj, że… nie zna szczegółów projektu ogłoszonego przez resort finansów! W ogóle nie widział go na oczy. A rozwiązania w tym projekcie są całkowicie sprzeczne z tym, co ustaliliśmy podczas rozmów z udziałem premier Beaty Szydło, wicepremiera Mateusza Morawieckiego, ministra Henryka Kowalczyka oraz samego Pawła Szałamachy – oburza się Wojciech Śliwa, właściciel sieci delikatesów w Małopolsce, członek specjalnej grupy roboczej, powołanej przy Parlamentarnym Zespole.

WIDEO: Mateusz Morawiecki o podatku od supermarketów: Chodzi o to, by mieć w niedzielę więcej czasu dla rodziny

Źródło: TVN24/x-news

- Ustawa miała wyrównać szanse polskiego handlu tradycyjnego w walce z zagranicznymi dyskontami i hipermarketami. Tymczasem w założeniach ustawy tego nie widzimy i jesteśmy tym bardzo rozczarowani – mówi Maciej Ptaszyński, dyrektor generalny Polskiej Izby Handlu, zrzeszającej ponad 30 tysięcy polskich kupców. Na spotkaniu w warszawskim sklepie spółdzielczej sieci „Społem”, która też czuje się zagrożona nowym podatkiem, wyraził nadzieję, że ostateczne zapisy ustawy się zmienią i będą korzystne dla polskiego handlu tradycyjnego.

- Ministerstwo Finansów wciąż nie opublikowało projektu całej ustawy – zastrzegł Ptaszyński.

– Po lekturze jej zapisów włosy stają dęba! Ustawa jest dokładnie odwrotna do założeń jakie deklarowano na spotkaniach z nami – komentują na gorąco małopolscy kupcy. Dodają z niepokojem, że „paragrafy są chyba celowo nieostre, żeby skarbówka mogła je dowolnie interpretować i ścigać wszystkich po uważaniu”. – To potwornie niebezpieczne dla przedsiębiorców – przyznaje Śliwa.

Ministerialny projekt zakłada, że płatnikami nowego podatku od obrotów (obowiązującego równolegle z podatkiem dochodowym) będą wszystkie sklepy, których miesięczny przychód przekroczy 1,5 mln zł netto miesięcznie. Mniejsi kupcy będą z podatku zwolnieni.

Projekt przewiduje trzy stawki podatkowe: 0,7 proc. od przychodów płacić będą sklepy i sieci handlowe osiągające obrót do 300 mln zł miesięcznie, a 1,3 proc. obowiązywać będzie od nadwyżki ponad tę kwotę. Najwyższa stawka, 1,9 proc., ma być uiszczana „od przychodów ze sprzedaży detalicznej prowadzonej w soboty, niedziele i inne dni ustawowo wolne od pracy”.

Zdaniem PIH, proponowana przez ministra kwota wolna od podatku jest zdecydowanie za niska: płatnikami daniny będą małe i średnie polskie sklepy, co podetnie im skrzydła; wiele wręcz będzie musiało zwinąć interes. Kupców bulwersuje też opodatkowanie sieci franczyzowych (jak Lewiatan czy Stokrotka), które jako jedyne stawiają dziś czoła ekspansji zagranicznych potentatów, zwłaszcza dyskontów (Biedronka, Lidl, Netto). Największe kontrowersje wzbudził jednak „karny” podatek od handlu w weekendy, zwłaszcza w soboty. To ulubiony dzień Polaków na zakupy.

Resort finansów tłumaczy, że musi jakoś wyciągnąć podatki od wielkich sieci handlowych, podejrzewanych o wyprowadzanie zysków z Polski. Podatek obrotowy to jedyny sposób. Dzięki zwolnieniu nie uderzy on w najmniejsze sklepy. Natomiast nie może inaczej opodatkować sieci polskich i zagranicznych, bo byłoby to nierówne traktowanie podmiotów i zostałoby zaraz zablokowane przez Komisję Europejską.

Dokładnie tak stało się na Węgrzech, gdzie rząd próbował wprowadzić tzw. „podatek Tesco”, uderzający głównie w dominującą tam brytyjską sieć. Ostatecznie musiał z tego zrezygnować i wszyscy płacą taki sam podatek – 0,1 proc. od obrotów. To siedem razy mniej niż będą musiały płacić małe i średnie polskie sklepy w dni powszednie i 19 razy mniej od proponowanej przez ministerstwo finansów „karnej” stawki weekendowej.

- Taka konstrukcja podatku dramatycznie odbije się na kondycji finansowej i możliwościach rozwoju małych i średnich polskich sklepów – uważa Wojciech Kruszewski, prezes polskiej sieci sklepów Lewiatan. Jego zdaniem w przypadku wielu firm czy spółdzielni wydatek rzędu 0,7 proc. miesięcznie to duża kwota. - A gdy dodamy do tego opodatkowanie za handel w weekendy, sklepy będą realnie obciążone opłatą 1 proc. - dodaje.

Rentowność małych polskich firm handlowych wynosi ok. 0,5 proc., więc z powodu podatku znajdą się pod kreską. Natomiast zagraniczne dyskonty, których rentowność jest wielokrotnie wyższa, nie odczują wpływu tego podatku. Wbrew deklaracjom rządu i prezydenta Andrzeja Dudu, „danina od marketów” nie przyczyni się do wyrównania szans dla polskich firm.

Ucierpią także sieci franczyzowe. W większości przypadków w Polsce oznaczają one po prostu wspólne logo, które indywidualnym przedsiębiorcom daje większą rozpoznawalność – np. Społem. Mniejsze sklepy zrzeszają się w takich sieciach, bo razem jest im łatwiej przeciwstawić się sile dyskontów – robią wspólnie zakupy, aby mieć u dostawców niższe ceny, mają wspólne strategie promocyjne, czy programy lojalnościowe.

Organizatorzy sieci nie sprzedają towarów do zrzeszonych sklepów – pośredniczą tylko pomiędzy producentami, hurtownikami i sklepami w organizacji wsparcia marketingowego. Organizatorzy, hurtownicy i sklepy to oddzielne podmioty gospodarcze, organizator sieci nie zna obrotów detalicznych uczestników sieci. Tymczasem zgodnie z projektem Szałamachy, nowy podatek miałaby płacić cała sieć.

- To karanie sklepów polskich sklepów za przynależność do sieci, za to, że współpracują w walce z dyskontami i hipermarketami. Nadmiernie obciążone sklepy mogą rezygnować z przynależności do sieci, a to cofnie polski handel do stanu sprzed 20 lat – uważa Wojciech Kruszewski.

Polscy kupcy są przekonani, że po wprowadzeniu proponowanych rozwiązań handel w weekendy zostanie zdominowany przez obce sieci hipermarketów i dyskontów, bo tylko one będą mogły sobie pozwolić na zapłacenia karnej daniny.
W piątek kupcy mają się spotkać z ministrami Szałamachą i Kowalczykiem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: "Włosy stają dęba" - mówią kupcy po lekturze ministerialnego projektu ustawy o podatku od sklepów - Dziennik Polski

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski