Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Inaczej, nie znaczy gorzej

Tomasz Szemberg
Matematyka łatwa, prosta i przyjemna. To możliwe. Tak przynajmniej uważa „jeden z doktorantów na UP”, a powtarza za nim redaktor Piotr Subik w artykule zamieszczonym na tytułowej stronie Dziennika Polskiego z 18 stycznia 2016 roku.

Artykuł Piotra Subika. W matematyce jest... za mało matematyki >>

Niezmiernie rzadko zdarza się, by sprawy związane z nauką trafiały na czołówki gazet. Jeszcze rzadziej, gdy dotyczą matematyki, uważanej przez wielu za królową nauk, królową, którą lepiej omijać z daleka i nie nawiązywać z nią bliższego kontaktu. Artykuł powinien więc mnie, jako matematyka, cieszyć. I w sumie cieszy, bo porusza istotne sprawy i daje możliwość zabrania w tych sprawach głosu.

„Jeden z doktorantów” ubolewa nad tym, że na studia doktoranckie z matematyki na Uniwersytecie Pedagogicznym przyjmowani są wszyscy jak leci, bez należytego sprawdzenia ich kompetencji, co, zdaniem „jednego z doktorantów” skutkuje obniżeniem poziomu tych studiów. Limit przyjęć na te studia, od ich uruchomienia w roku akademickim 2012/13 wynosi niezmiennie 15 osób na rok. Średnio przyjmowanych jest około 12 osób.

Tłumów zainteresowanych zatem nie ma. Matematyka nie uchodzi (i słusznie) za dziedzinę wiedzy, którą można studiować ot tak, bez przygotowania i bez odpowiedniej motywacji. Dotyczy to tym bardziej studiów doktoranckich. Rzeczywiście, zadania wchodzące w skład testu kompetencji, który jest jednym z elementów procesu rekrutacji są o wiele łatwiejsze niż przy naborze na analogiczne studia np. na Uniwersytecie Jagiellońskim. Nie do końca jednak wiadomo o czym ma to świadczyć.

Na pewno należałoby zadać pytanie o liczbę kandydatów i liczbę osób przyjmowanych, po trudnym egzaminie, na studia doktoranckie na UJ. Czy ten trudny egzamin jest selektywny? A może przykładowy UJ, podobnie jak inne uczelnie prowadzące tego typu studia doktoranckie, bez względu na trudność egzaminu, przyjmują zdecydowaną większość kandydatów? Na UP mimo że limit przyjęć nie jest w pełni wykorzystany, w każdym roku w procesie rekrutacji odrzucana jest jedna lub dwie osoby. Można powiedzieć, ze to mało, ale można to też odczytać tak, że jednak na te studia nie przyjmuje się wszystkich, co sugeruje Dziennik.

Otwarcie na doktorantów, którzy ukończyli inne kierunki ścisłe, studia techniczne lub nawet wręcz studia humanistyczne, to świadomy wybór uczyniony przy uruchamianiu studiów doktoranckich z matematyki na UP, które trwają dopiero czwarty rok. Ten wybór, w moim przekonaniu, był słuszny i już zaowocował tym, że powstają niebanalne prace, które nie mogłyby powstać na żadnej innej uczelni. Na przykład niemal gotowa jest rozprawa z techno matematyki napisana przez doktorantkę po studiach inżynierskich, i podyplomowych z biomateriałów i z matematyki, poświęcona roli eksperymentu w uprawianiu matematyki. To zupełnie nowatorska problematyka, która nie była dotąd podejmowana jako niepasująca do utartych kierunków badań w rozprawach doktorskich z matematyki.

Kolejna interesująca rozprawa, która powstaje na UP dotyczy psycho matematyki, a konkretnie syndromu nieadekwatnych osiągnięć uczniów i przekraczania granic w nauczaniu matematyki. Gdzie jak nie na Uniwersytecie Pedagogicznym powinna powstać taka praca, dotycząca problemów, które są codziennością tysięcy nauczycieli i setek tysięcy uczniów? Taka praca nie może powstać na wydziałach pedagogicznych bądź psychologicznych, gdyż wymaga znajomości nie tylko elementarnej matematyki. Na wielu wydziałach matematycznych nie może się pojawić, gdyż ogromna większość polskich matematyków zainteresowana jest tylko wynikami czysto matematycznymi, a nie zagadnieniami kognitywistyki w odniesieniu do matematyki. To zadziwiające, że ci sami matematycy, w większości nauczający matematyki na uniwersytetach, narzekają na żenujący poziom studentów, brak kontaktu ze słuchaczami, ciszę i bierność w czasie zajęć.

Ci studenci są produktem szkół, w których pracują merytorycznie świetnie przygotowani nauczyciele, którzy problemy psychologii nauczania rozwiązują każdy na swój, nie zawsze trafny, sposób lub co gorsza w ogóle je ignorują, gdyż nigdy nie byli na nie uczulani. Jeszcze jeden przykład dotyczy przygotowywanej rozprawy związanej z wykorzystaniem nowoczesnych technologii (aplikacji na smartfony) i zupełnie nowej na gruncie polskim metodyki tzw. szybkich i dobrych pytań. Tą rozprawę przygotowuje nauczyciel matematyki z jednego z krakowskich liceów z wieloletnim doświadczeniem. Czy to źle, że został przyjęty na studia doktoranckie i może rozwijać na nich swoje pasje w naukowym środowisku? Na pierwszy rok studiów doktoranckich została w październiku przyjęta osoba po matematyce na UJ i... po Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku. Jej zainteresowania koncentrują się na roli wizualizacji w nauczaniu i uprawianiu matematyki. Tego typu praca badawcza mogłaby być prowadzona na innych uczelniach. Ale nie jest, bo łatwiej jest prowadzić schemat.

Wspomniane wyżej rozprawy dotyczą takich obszarów matematyki, które bardzo rzadko pojawiają się w badaniach doktorantów w Polsce. UP ma również sukcesy bardziej klasyczne. Jeden z doktorantów w dwa i pół roku napisał i obronił pracę z matematyki czystej. Swoje badania publikuje w wiodących czasopismach naukowych np. w Crelle Journal. Jest postdokiem na Uniwersytecie w Moguncji i to on mógł wybierać miejsce kontynuacji swoich badań spośród kilku zagranicznych ofert. Dwoje innych doktorantów na czwartym roku ma również po kilka publikacji w czasopismach o światowej renomie, a wyniki ich rozpraw wpasowują się w aktualne kierunki badań prowadzonych na najlepszych uniwersytetach. Inne badania doktorantów prowadzone na UP również nie potwierdzają wyrażonych w artykule obaw o poziom studiów doktoranckich z matematyki.

Na koniec pojawia się wątek dydaktyki matematyki. To jest, moim zdaniem, istotny i niezmiernie ważny ze społecznego punktu widzenia problem, któremu warto poświęcić więcej niż jedno zdanie, a nawet więcej niż kilka artykułów. Dydaktyka matematyki, jak chyba żadna inna dydaktyka przedmiotowa, została w Polsce zamordowana i to, co ciekawe, przez samych matematyków.

Najczęściej pod hasłem „za mało matematyki w dydaktyce”. Ostatnia habilitacja z matematyki wg. mojego rozeznania miała miejsce, przy protestach czystych matematyków, na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu kilka lat temu. Samodzielnych pracowników naukowych z tej dziedziny matematyki, zatrudnionych na polskich uczelniach można, jak sądzę, policzyć na palcach jednej ręki. Dla porównania, na każdej uczelni niemieckiej kształcącej nauczycieli matematyki, jest co najmniej jeden profesor dydaktyki i grupa kilku współpracowników. Niemieckie wydziały matematyczne już dawno zrozumiały prostą zależność: dobry nauczyciel – dobry uczeń – dobry student – dobry naukowiec.

To dydaktycy wiedzą nie tylko czego uczyć przyszłych nauczycieli w zakresie matematyki, ale wskazują im sposoby przekazania tej wiedzy uczniom, mówią jak, kiedy i czego uczyć. Ten głos słabnie. Doktoraty z dydaktyki matematyki, poza UP, są rzadkością. Na UJ kilka lat temu jeden z nauczycieli matematyki w V LO w Krakowie obronił taki doktorat. Jego promotorem był profesor Uniwersytetu Warszawskiego, zresztą bez „papierów” dydaktyka. W Radzie Wydziału Matematyki na UJ brak dydaktyków. Są osoby zajmujące się w doskonały zresztą sposób popularyzacją matematyki, ale chyba wolą odżegnywać się od łatki bycia dydaktykami, bo to określenie ma w środowisku matematycznym, niestety, negatywne, ukształtowane przez lata, konotacje. W tej sytuacji działalność Uniwersytetu Pedagogicznego jest jedyną szansą na odrodzenie profesjonalnej edukacji nauczycieli matematyki w Polsce.

Doktoraty z dydaktyki były bronione przez ostatnie ponad 30 lat. Choćby przez to pracownicy IM UP, nawet jeśli zaliczają się do matematyków, są dobrze zorientowani w problematyce dydaktyki tego przedmiotu Otworzenie studiów doktoranckich stworzyło instytucjonalne uwarunkowania do bardziej skoordynowanych badań w kierunku dydaktyki. IM UP współpracuje przy tym z kilkoma emerytowanymi dydaktykami oraz wszystkimi wciąż zatrudnionymi w szkołach wyższych. Tylko w takiej współpracy można mieć nadzieję na odwrócenie negatywnego trendu, który dydaktyce matematyki towarzyszy od śmierci prof. Krygowskiej.

Inaczej, nie znaczy gorzej. Być może w tym przypadku, znaczy nawet lepiej.

Tomasz Szemberg

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski