Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

I liga siatkarzy. W Kętach muszą wprowadzić stan alarmowy

Jerzy Zaborski
Jan Tomczak, rozgrywający KPS
Jan Tomczak, rozgrywający KPS fot. Jerzy Zaborski
Wydawało się, że KPS Kęty zaczął wychodzić z dołka i jego zawodnicy będą w stanie powalczyć w Suwałkach w hali liderującego Ślepska. Skończyło się jednak blamażem. Nie chodzi tylko o porażkę w trzech setach, ale liczbę zdobytych w nich punktów.

Porażka w Suwałkach była dziesiątą z rzędu poniesioną przez kęczan. Do umiarkowanego optymizmu przed wyprawą do lidera kęckich kibiców skłaniały wcześniejsze dwa mecze.

KPS zaczął wygrywać sety. W Wałbrzychu jednego, a u siebie z Nysą nawet dwa, co miało przełożenie na zdobycie tzw. punktu pocieszenia. Poza tym, w przeszłości kęczanom dobrze walczyło się w suwalskiej hali. Raz potrafili tam wygrać, a pozostałe mecze, jak przegrywali, to dopiero po pięciosetowej walce. - Zupełnie nie pojmuję tego, co się stało w __Suwałkach - rozpoczyna Marek Błasiak, trener kęckich siatkarzy. - Przecież od strony organizacyjnej wszystko było dopięte na przysłowiowy ostatni guzik. Wyjechaliśmy na mecz dzień wcześniej, żeby w dniu zawodów zaliczyć rozruch. Zatem miałem wszelkie podstawy ku temu, by sądzić, że zespół podejmie walkę w __hali lidera. Tak się jednak nie stało...

Ktoś może powiedzieć, że wszystko odbyło się zgodnie z planem, bo przecież na parkiecie spotkały się zespoły z przeciwnych biegunów tabeli. - Gdybyśmy zagrali z takim zaangażowaniem i determinacją, jak tydzień wcześniej u z Nysą, nie musieliśmy przegrać w __katastrofalnych rozmiarach - uważa Błasiak. - Ślepsk tego dnia nie był poza zasięgiem. Jednak nie po raz pierwszy w tym sezonie mogliśmy coś ugrać, a wróciliśmy z niczym. Momenty dobrej gry to za mało na punktowanie na __zapleczu ekstraklasy.

O słabej postawie kęczan niech świadczy fakt, że dzięki blokom zdobyli tylko dwa punkty. Z kolei skuteczność kęckich ataków w Suwałkach nie przekroczyła 30 procent, więc rywale, nie walcząc pod presją, nie mogli nawet popełniać błędów. - Nie pozostaje nam nic innego, jak nieustannie pracować na sporych obciążeniach, żeby w pełnej gotowości przystąpić do walki o utrzymanie w __play-out - trener Błasiak jasno stawia sprawę. - Na razie mamy w drużynie stan alarmowy.
trzy miesiące, żeby podciągnąć się w szwankujących u nas elementach siatkarskich o przynajmniej 20 procent. Za kilkanaście tygodni może okazać się, że odliczanie nam kolejnych porażek nie miało żadnego znaczenia. Wtedy z tego sezonu wyjdziemy z twarzą. Owszem, istnieje też druga strona medalu, że jeśli będziemy się systematycznie pogrążać i - po drodze - nie zdobędziemy kilku punktów, zespół może stracić wiarę we własne możliwości, a wtedy w __play-out nic nie zwojujemy
.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski