Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wszyscy piszemy historię, wszyscy ją chcemy poznawać. Senior z lekturą

Rozmawiała Małgorzata Iskra
fot. Anna Kaczmarz
Rozmowa. Z KAMILEM JANICKIM, autorem "Żelaznych dam” i innych opowieści historycznych, o tajemnicach polskich władców i ich żon

- Powieści historyczne Kraszewskiego, Bunscha, Gołubiewa, czy profesora Krawczuka cieszą się wśród czytelników w starszym wieku ogromnym powodzeniem. Czy podobnie jest z Pana opowieściami o postaciach, które - dobrze bądź źle - zapisały się w naszej historii?

- Już po wydaniu pierwszej książki o żonach prezydentów II RP, zatytułowanej „Pierwsze damy Rzeczpospolitej”, zacząłem otrzymywać listy od ludzi starszych, często zresztą pamiętających tamte czasy. Na spotkaniach autorskich licznie pojawiali się seniorzy i bynajmniej nie byli ich biernymi uczestnikami. Zdarzało się nawet, że podejmowane wówczas rozmowy znajdowały ciąg dalszy. Dzięki tym spotkaniom udało mi się wiele dowiedzieć, a takie osoby, jak na przykład córka wicepremiera Eugeniusza Kwiatkowskiego, okazały się nieocenionym źródłem informacji.

- Czy udało się tę wiedzę wykorzystać?

- Na pewno będzie pomocna w przygotowaniu kolejnego, poszerzonego wydania tej książki. Planuję też napisać opowieść o premierowych okresu międzywojnia, więc skrzętnie gromadzę informacje o tamtych czasach.

- Nie wszystkie jednak Pana opowieści historyczne dotyczą czasów, z którymi starsi czytelnicy mogą się identyfikować. No cóż, średniowiecze, renesans, to jednak odległe epoki. Czy i one interesują seniorów?

- Okresu międzywojnia dotyczyła jeszcze jedna moja opowieść „Upadłe damy Rzeczpospolitej” - o słynnych procesach, w których oskarżane były kobiety. Ta książka również spotkała się z żywą reakcją starszych czytelników, w tym potomka jednej z oskarżonych, który przedstawił mi swoją wersję wydarzeń.

Zastanawiałem się nad przyczyną zainteresowania oboma tytułami i doszedłem do wniosku, że w człowieku tkwi potrzeba, aby nieodległą historię poznawać przez pryzmat własnych doświadczeń. I jeszcze jedno: z tysiąca ludzi wiedza o 999 wyparuje. Nie wątpię, że starsi czytelnicy też mieli interesujące doświadczenia, w pewien sposób - jak my wszyscy - tworzyli historię, ale jeśli nie byli ludźmi „pierwszej linii”, dopiero dzięki lekturze opowieści z czasów ich młodości czują swoje zakotwiczenie w historii. I mają okazję, by własny element tej historii utrwalić i powtórzyć kolejnym pokoleniom.

- Nie znajdą go jednak w opowieściach z czasów średniowiecza, na przykład w wydanych przez Znak „Żelaznych damach”, które trafiły właśnie na księgarskie półki.

- Głód przystępnie podanej wiedzy historycznej jest ogromny. Warto przypominać to, co w naszej historii jest ważne. A ponieważ polska nauka wciąż odkrywa nowe fakty, formułuje ciekawe hipotezy, trzeba tę wiedzę upowszechniać w atrakcyjny sposób. Poważne prace naukowe kierowane są do nielicznych, ale dziejami ojczyzny interesuje się przecież wiele osób. Ja dla tego przekazu wybrałem formę opowieści historycznej z bohaterem, z emocjami. Wybrałem najbardziej wiarygodną wersję wydarzeń, taką, która nie upraszcza, nie czyści historii.

- Wersję z bohaterkami w roli głównej. Dlaczego dostajemy serię książek o damach?

- Umieściłem kobiety na pierwszym planie, gdyż długo je marginalizowano. Jako czytelnik prac historycznych odnosiłem wrażenie, że są tylko dodatkiem do swych ważnych mężów. Tymczasem dokumenty wskazują, że w wielu przypadkach to żony królów i książąt były motorem działań, które zapisały się w historii.

- Jedna z bohaterek „Żelaznych dam”, Dobrawa, w podręcznikach historii przedstawiana jest jako ta, która przybyła z Czech, by przynieść na ziemie polskie chrześcijaństwo.

- No właśnie, a raczej wyszła za Mieszka, gdyż jej ojciec Bolesław Okrutny - książę wielkich wówczas Czech - potrzebował niewolników, których sprzedawał na zachód Europy, a czeskie zasoby już wytransferował. Chrzest Polski to była dodatkowa, odłożona w czasie, zasługa małżonki Mieszka. Dobrawa nie tyle obudziła w mężu miłość do Boga, co rozbudziła w nim strach wobec jego siły.

- Chce Pan odbrązawiać historię?

- Przede wszystkim pragnę odbrązowić postacie historyczne, gdyż najgorsze to robić z ludzi postumenty. Na przykład Chrobry funkcjonuje w powszechnej świadomości, jako dzielny bohater, a tak naprawdę był rubasznym wodzem, który korzystał z podpowiedzi swojej wiernej żony i łatwo ulegał jej urokowi. Naszych książąt i królów znamy wyłącznie jako tych, którzy działali na rzecz potęgi państwa. A przecież byli oni beneficjentami wojny plemion, o co walczyli bez pardonu ogniem i mieczem. W wyniku prób ekspansji jedne plemiona mogły się rozwijać, inne ginęły. Im się udało.

- Czy kobiety tamtych czasów bywały równie okrutne, jak mężczyźni?

- Okrutne, wyrachowane i inteligentne. W przypadku żon Mieszka: Dobrawy i Ody oraz Emnildy, żony Bolesława Chrobrego, możemy pokusić się o stwierdzenie, że były zdolnymi strategami, dbającymi o przyszłość swego potomstwa. Źródła historyczne pokazują, że były również inspiratorkami wypraw wojennych i decyzji mężów. Niektóre kobiety polskich władców są poza tym postaciami u nas prawie nieznanymi, jak pożądana przez Chrobrego kijowska księżniczka Przedsława, niezwykle wpływowa osoba swej epoki. Nie chciałbym zbyt wiele zdradzać, gdyż „Żelazne damy” będą miały kontynuację.

- Autor opowieści o średniowieczu musi być chyba detektywem...

- Średniowiecze jest trudną epoką: niewiele źródeł, brak materialnych dowodów życia najdawniejszych władców, choć archeologowie odkopują właśnie ślady najstarszych budowli. Trudniej więc, niż to miało miejsce w przypadku „Dam Złotego Wieku” opowiadających między innymi o czasach królowej Bony, rozbudzać wyobraźnię czytelnika. Dlatego - nie mogąc przesądzać o biegu wydarzeń - podsuwam najbardziej prawdopodobne hipotezy, stawiam pytania i pozwalam czytelnikowi wybierać tę, która najbardziej go przekonuje.

- Niewiele w „Żelaznych damach” Krakowa.

- Obiecuję, że w drugiej części Kraków zyska na znaczeniu. Zgodnie z prawdą historyczną, tuż przed rozbiorem dzielnicowym. Początki państwowości wiążą się z Wielkopolską i wpływami głównie żywiołu niemieckiego.

- Czy kierują Panem ambicje edukacyjne?

- Przede wszystkim chcę opowiadać o tym, co jest nam bliskie. Staram się poznać i zrozumieć to, co się działo w odległych czasach, a potem to - w miarę swoich możliwości - fajnie opowiedzieć. Chciałbym w przeciągu kilkunastu lat opowiedzieć pełną historię Polski widzianą przez pryzmat dokonań żon, matek i nałożnic naszych królów, książąt oraz polityków.

- Pana opowieści przeobrażają się niekiedy w reportaże historyczne, jak było to w przypadku kolei życia Bony, gdy czytelnik odwiedzał wraz z autorem nie tylko wawelskie komnaty, ale i pałace w Neapolu i Bari, gdzie Bona Sforza spędziła młodość i ostatnie lata życia. To znacząco podnosi ich atrakcyjność.

- Preferuję taką formę narracji i na pewno pojawi się ona w kontynuacji „Żelaznych dam”, gdyż późne średniowiecze zaczyna obfitować w pamiątki po władczyniach. O historii należy opowiadać w atrakcyjny sposób, a cóż bardziej nie działa na wyobraźnię, jak wizyta w pałacu zamieszkiwanym kiedyś przez postacie historyczne, jak pokazanie dokumentów podpisanych ich ręką.

- Myślenie o historii, i w ogóle o przeszłości, jest szczególnie bliskie ludziom starszym. Może dlatego sięgają po Pana książki.

- Mam wrażenie, że każdy człowiek potrzebuje w procesie dziejowym znaleźć sens. Poza tym historia może wiele nauczyć, a to doceniają właśnie ludzie dojrzali. Im człowiek starszy, tym częściej myśli, czy coś po sobie zostawi. To uprawniona refleksja, gdyż wszyscy, na swój sposób, piszemy historię.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski