Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bój o polski handel. Ostatni?

Zbigniew Bartuś
archiwum
Kontrowersje. Polscy kupcy są raczej zgodni, że proponowany przez PiS podatek od sklepów wielkopowierzchniowych jest potrzebny. Ale w formie, jaką zaproponował rząd, może pogrążyć, a nawet dobić ostatnie rodzime sklepy. I dostawców.

PiS zapowiadało w kampanii, że wprowadzi nowy podatek z dwóch powodów: by zagraniczne sieci handlowe, które zdominowały rynek, nie uciekały z zyskami do rajów i zaczęły płacić podatki oraz by osłabić ich konkurencyjność wobec polskich kupców. Z identycznego założenia wyszedł pięć lat temu premier Węgier (patrz teksty niżej).

Przyjęcie ustawy w proponowanej przez PiS formie oznaczałoby gigantyczną biurokrację: sprawozdawczość musiałby prowadzić każdy sklep. Dla armii urzędników byłoby to bardzo pracochłonne, a efekty nie są wcale pewne

Polscy kupcy nie sprzeciwiają się podatkowi. - Od lat zmuszeni jesteśmy konkurować z wielkimi zachodnimi sieciami o potężnym kapitale. To konkurencja bardzo nierówna także dlatego, że my płacimy wszystkie podatki, a one - jak wynika z danych - skutecznie tego unikają. Podatek obrotowy to jedyna skuteczna metoda opodatkowania wszystkich i my ją popieramy - mówi Wojciech Kruszewski, prezes Związku Kupców Polskich „Lewiatan” skupiającego 2 tys. firm, do których należy 3 tys. sklepów zatrudniających 21 tys. pracowników.

Zastrzega jednak, że konstrukcja podatku nie może szkodzić małym i średnim polskim przedsiębiorstwom oraz tym, którzy już płacą podatek dochodowy. To samo mówi Waldemar Nowakowski, prezes Polskiej Izby Handlu. Jego zdaniem, zaproponowane przez PiS proste rozwiązanie, by taki sam podatek obrotowy płaciły wszystkie sklepy powyżej 250 m kw., może skutkować upadkiem resztek polskiego handlu.

- Jeśli rząd chce pomóc kupcom, to nie może żądać równej stopy podatku od hipermarketu i 250-metrowego sklepiku, którego obroty są znikome w stosunku do wielkich sieci - uważa prezes Kruszewski.

Kupcy opowiadają się gremialnie za podatkiem progresywnym, którego stawki rosną - jak na Węgrzech - wraz z obrotami firmy, np. od 0,1 do 2 proc.

- Jeśli ma on faktycznie ulżyć polskim przedsiębiorcom, to w ogóle nie powinno się nim obejmować małych firm (o obrotach do 2 mln euro rocznie) oraz średnich (do 50 mln euro rocznie) - uważa prezes sieci Lewiatan.

Wiesław Jopek, szef Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej, podkreśla, że rząd powinien zrobić wszystko, by obciążenia nie zostały nałożone na sklepy rodzinne, ani sieci franczyzowe, zrzeszające takie sklepy.

- Sieć jest formą samoobrony przed nawałą potężnych zagranicznych koncernów. Jej rentowność waha się między zero a 2 proc., to jak dowalimy jej podatek, straci rację bytu. I obce sieci zagarną cały rynek - ostrzega prezes Jopek.

Kruszewski i Nowakowski, podobnie jak liderzy świeżo powołanego FPH, są przeciwni opodatkowaniu poszczególnych sklepów. Ich zdaniem, lepiej, by przy opodatkowaniu liczyły się obroty przypadające na całą firmę (czyli określony NIP). Wprawdzie wielkie sieci mogą próbować przed tym uciec, dzieląc się na mniejsze firmy prowadzące pojedyncze placówki - ale można w ustawie zastrzec, iż obroty firm mających jednego właściciela i występujących pod jednym szyldem, będą się kumulować. Taki zapis nie zagrażałby sklepom zrzeszonym w polskich sieciach, jak Lewiatan, bo należą one do setek różnych właścicieli (niektórzy kupcy mają po kilka sklepów, inni tylko jeden).

Prezes Nowakowski ostrzega, że przyjęcie ustawy w obecnej formie oznaczałoby gigantyczną biurokrację (sprawozdawczość musiałby prowadzić każdy sklep z osobna!) - i może nie przynieść zakładanych efektów. Wojciech Kruszewski dodaje, że jeśli rząd nie zróżnicuje obciążeń, to nowy podatek zdecydowanie osłabi pozycję rodzimych sklepów w konkurencji z zagranicznymi sieciami, które nie tylko dysponują olbrzymimi kapitałami, ale też mogą skuteczniej przerzucić koszty podatku na dostawców.

- W całej Małopolsce rozlega się lament przedsiębiorców, bo sieci - powołując się na nowy podatek - żądają od polskich dostawców, polskich firm rodzinnych, polskich piekarzy, polskich przetwórców, jeszcze niższych cen. A my tu od 30 lat zaiwaniamy do upadłego i doszliśmy do ściany - opisuje Kazimierz Czekaj, szef Jurajskiej Izby Gospodarczej i jeden z twórców Małopolskiego Porozumienia Organizacji Gospodarczych.

Jego zdaniem cała operacja skończy się tak, że rząd dostanie od handlu „swoje” 3,5 mld zł (a może mniej), a zapłacą za to szarzy konsumenci i właśnie dostawcy sieci.

Przeciwna nowemu podatkowi jest Polska Organizacja Handlu i Dystrybucji, zrzeszająca zagraniczne sieci marketów i dyskontów. Według opracowanego na jej zlecenie raportu PwC, po wprowadzeniu nowych obciążeń przeciętna polska rodzina zapłaci dużo więcej za żywność i inne ważne produkty, a budżet państwa zyska niewiele.

Minister w Kancelarii Premiera, Henryk Kowalczyk, który współtworzył projekt ustawy, zapewnia, że reprezentacja polskich kupców „zostanie zaproszona do konsultacji i negocjacji”.

[email protected]

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski