Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Runda zaledwie na „trójkę”

Rozmawiał Bartosz Karcz
Paweł Brożek ma 32 lata. W tym sezonie zagrał w 14 ligowych meczach Wisły, strzelił pięć bramek
Paweł Brożek ma 32 lata. W tym sezonie zagrał w 14 ligowych meczach Wisły, strzelił pięć bramek fot. Wojciech Matusik
Rozmowa. - Mnie rozlicza się przede wszystkim z bramek. A pięć goli to po prostu mało - mówi piłkarz Wisły Kraków PAWEŁ BROŻEK

- Za wami pierwsza runda sezonu zasadniczego. Gdyby miał Pan wystawić Wiśle ocenę w szkolnej skali za te piętnaście meczów, to jaka ona by była?

- Trzy plus, a może nawet samo trzy. Ten plus, a nawet czwórkę, postawiłbym wtedy, gdybyśmy wygrali trzy ostatnie mecze na własnym stadionie. Byliśmy lepsi, ale nieskuteczni.

- Nieskuteczność to był wasz główny grzech w tej rundzie?

- Nie do końca. Były przecież mecze, w których potrafiliśmy mocno postrzelać, np. w Bielsku-Białej czy Białymstoku. Nieskuteczność była natomiast problemem w spotkaniach u siebie. I nawet nie chodzi o to, że mieliśmy kłopoty ze sforsowaniem linii obronnych rywali, ale z wykorzystaniem sytuacji, których mieliśmy bardzo dużo.

- Brakowało wam też regularności. W jeden weekend 6:0, a w drugi marne 0:0.

- To nie jest problem tylko Wisły, ale całej ligi. Taka już ta polska ekstraklasa teraz jest, że trudno drużynom o dłuższą pozytywną serię. To jednak wynika również z tego, że podniósł się poziom zaawansowania taktycznego wielu zespołów. Liga stała się bardziej wyrównana.

- Zanotowaliście aż pięć remisów przy ul. Reymonta. Gdybyście wygrali choć jeden z tych meczów, to rundę zakończylibyście na trzecim miejscu w tabeli.

- Powiem więcej, my z tych pięciu meczów powinniśmy wygrać trzy, a nawet cztery. Weźmy choćby spotkanie z Lechią, w którym szybko prowadziliśmy 2:0, a skończyło się tak, że mogliśmy nawet przegrać w końcówce. Brakowało nam postawienia kropki nad i. Nie potrafiliśmy optycznej przewagi udokumentować w konkretny sposób. Mnie najbardziej bolą te trzy ostatnie mecze u siebie po 0:0, w których nawet nie potrafiliśmy strzelić bramki. Dla mnie to jest niepojęte.

- Poradziliście sobie natomiast z innym problemem, czyli meczami wyjazdowymi. Długo nie wygrywaliście, ale jak już zaczęliście to robić, to w efektownym stylu.

- Ta seria musiała się kiedyś skończyć, bo ona była zdecydowanie za długa jak na Wisłę. Byliśmy pewni, że prędzej czy później na wyjeździe wygramy, bo gra w większości spotkań była niezła, tylko - tak jak u siebie - brakowało kropki nad i. W końcu się przełamaliśmy.

- Pewnie też łatwiej gra się wam z drużynami, które nie bronią się tak kurczowo, jak w Krakowie.

- Nie uważam, żebyśmy mieli aż tak duży problem z atakiem pozycyjnym, jak niektórzy sądzą. Jestem zdania, że Wisła jest dzisiaj jedną z najlepszych drużyn pod tym względem w Polsce. Problemem nie jest dla nas stwarzanie sytuacji, a ich skuteczne wykańczanie. Np. w meczu z Termalicą mieliśmy pięć, sześć okazji, także ja. Z tego musi wpaść przynajmniej jeden gol.

- Myśli Pan, że Wisłę stać na to, żeby zacząć regularnie wygrywać u siebie?

- Mam taką nadzieję, choć jednocześnie zdaję sobie sprawę z tego, jak ciężka końcówka roku nas czeka. Wiadomo, jak wygląda terminarz. Przed nami kolejny maraton. Szczególny będzie ten tydzień, w czasie którego zagramy derby z Cracovią, pojedziemy do Poznania, a następnie podejmiemy Legię. Właśnie ten okres może dać odpowiedź na pytanie, w którym miejscu jest dzisiaj Wisła Kraków.

- Czyli widzi Pan szansę na poprawę „trójki”, którą Pan wystawił drużynie?

- Widzę, ale to będą bardzo trudne spotkania, zwłaszcza że Lech i Legia chyba już na dobre się obudziły. Musimy zagrać z nimi na sto procent swoich możliwości, żeby liczyć na punkty. O derbach nawet nie wspominam, bo do tego meczu nikogo nie trzeba będzie specjalnie mobilizować.

- Dwa tygodnie przerwy pozwolą wam nieco odzyskać równowagę? Mecz z Zagłębiem w Lubinie wygraliście, ale sam Pan mówił, że to nie było najlepsze spotkanie w waszym wykonaniu. Przede wszystkim jeśli chodzi o kontrolę tego, co działo się na boisku. Dawno nie daliście się tak zdominować przeciwnikowi.

- Graliśmy w Lubinie swoją piłkę jedynie od 30 do 45 minuty. Strzeliliśmy bramkę, graliśmy dobrze. Wtedy Zagłębie niewiele miało do powiedzenia. Uśpiła nas jednak chyba czerwona kartka dla Forenca. Za bardzo uwierzyliśmy, że już nic złego w tym meczu nam stać się nie może. To był błąd, za który co prawda nie zapłaciliśmy punktami, ale trzeba wyciągnąć z tego wnioski.

- W meczu z Górnikiem Zabrze kontrola nad tym, co dzieje się na boisku, już wróci?

- Mam nadzieję. Mamy sporo czasu na przygotowanie się do tego meczu. Co prawda nie ma chłopaków, którzy pojechali na kadrę, ale można mocno popracować indywidualnie.

- Przejdźmy do Pańskiej osoby. Skoro drużynie wystawia Pan „trójkę” za pierwszą rundę, to na co zasługuje Paweł Brożek z pięcioma golami na koncie?

- Oceny wystawiać sam sobie nie będę. Wiem jednak dobrze, że jestem napastnikiem i mnie przede wszystkim rozlicza się z bramek. A pięć goli na koncie to po prostu mało! Oczywiście nie mam może tylu sytuacji, co kiedyś, ale staram się też być wobec siebie krytyczny i nie jestem zadowolony ze swojego dorobku. Sama gra nie wyglądała już może tak źle i tutaj mogę zauważyć kilka plusów.

- Gra Pan inaczej niż kiedyś. Często rozgrywa Pan piłkę, pomaga drużynie. Może bramek jest mniej, bo zamiast samemu szukać okazji do strzału, częściej Pan podaje piłkę?

- Jestem w takim wieku, że dla mnie na pierwszym miejscu jest dzisiaj dobro zespołu.

- Tomasz Frankowski powiedział kiedyś, że jak napastnik kończy 30 lat, to taką samą radość jak bramki zaczyna sprawiać rozgrywanie, asysty. Zatraca się nieco pazerności na gole. Pan też tak ma?

- Nie zatraciłem pazerności na gole, absolutnie. Żałuję choćby tego, że piłka nie wpadła do siatki po moim strzale głową w Lubinie, tylko odbiła się od poprzeczki. Owszem, po chwili padł gol, bo skutecznie dobił Rafał Boguski, ale nie będę krył, że to ja wolałbym go zdobyć, zwłaszcza że ten mój strzał głową był bardzo ładny. A co do mojej gry, to w pewnym wieku widzi się trochę więcej na boisku. Zmieniło się też nieco w tym sezonie nasze ustawienie. Gramy razem z Maćkiem Jankowskim, który też potrafi wejść do pierwszej linii i wcielić się w rolę klasycznej „dziewiątki”. Stąd czasami wymieniamy się pozycjami na boisku i mam możliwość, żeby piłkę rozegrać. Gdy w poprzednim sezonie grał u nas Semir Stilić, to nawet nie chciałem mu wchodzić w paradę. On wystarczająco dobrze rozgrywał.

- Wisła zakończy rok wyżej w tabeli niż obecnie, np. w trójce?

- Bardzo bym tego chciał, bo to będzie oznaczało, że osiągnęliśmy dobre wyniki w prestiżowych meczach, które nas czekają.

- Na razie to trzecie miejsce zajmuje wasz sąsiad zza między, Cracovia.

- I dlatego tym bardziej chcielibyśmy wygrać derby, na koniec roku być w tabeli wyżej od „Pasów”. Postaramy się to zrobić, a jak będzie, zobaczymy. Boisko wszystko zweryfikuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski