- Wygrał Pan spór z Wisłą o zaległe wynagrodzenie. Jak Pan to skomentuje?
- Nie życzę Wiśle źle, ale każdy walczy o swoje. Chcę dostać tylko to, co należy mi się z tytułu kontraktu.
- Wyrok nie jest prawomocny. Gdy się to stanie, będzie domagał się Pan natychmiastowej wypłaty ponad miliona złotych?
- Zobaczymy. Z każdym można się dogadać. Wiem, w jakiej sytuacji jest Wisła, więc jeśli tylko będzie taka wola ze strony klubu, możemy rozmawiać na temat rozłożenia tego na raty. Problem w tym, że póki co prezes Robert Gaszyński nie szuka ze mną kontaktu. Chyba koncentruje się na szukaniu sponsorów na koszulki, których od prawie roku znaleźć nie może...
- Od momentu Pańskiego zwolnienia z Wisły miał Pan okazję porozmawiać z prezesem?
- Nie. To zwolnienie mnie bolało i dalej boli. On nie szukał kontaktu ze mną, ale ja się nie przejmuję, bo nawet nie za bardzo mam ochotę z nim rozmawiać.
- Początek waszej współpracy wyglądał jednak inaczej.
- Popierałem go. Wydawało mi się, że to jest człowiek, który może Wiśle pomóc, ale później... No cóż, guzik z tego wszystkiego wyszło.
- Jak Pan ocenia to, co dzieje się w Wiśle?
- Życzę Wiśle, żeby do niej wszedł ktoś z pieniędzmi. To jest wielki klub i nie może być tak, że ktoś go demoluje.
- Wkrótce może Wisłę kupić Andrzej Kuchar. Myśli Pan, że to może być osoba, która doprowadzi do zmian na lepsze?
- Jeśli tylko będzie w stanie to udźwignąć i sprawić, że w Wiśle będzie normalnie, to oby tak się stało.
- Klub płacił Panu pensję po zwolnieniu w marcu?
- Nie dostałem ani jednej pensji od marca. Nie było też próby wytłumaczenia mi, dlaczego tak się dzieje. Chyba że za taką próbę uznamy pismo, które Wisła mi przysłała, a w którym napisano, że moje pieniądze są w depozycie sądowym. Nie wiem tylko, dlaczego Wisła dała moje pieniądze do depozytu, zamiast wypłacić mi to, co się należy na mocy kontraktu.
- Wisła dostała licencję na kolejny sezon, ostatnio wykazała, że rozliczyła się z ugód. Skoro Panu nie płaciła, jak to możliwe?
- Moja ugoda dotyczyła roku 2014. I to zostało ze strony klubu uregulowane. A od marca już nie dostałem grosza.
- Prowadził Pan zespół gwiazd Wisły w specjalnym meczu na stadionie przy ul. Reymonta. Nie było wtedy okazji, żeby jednak z prezesem Gaszyńskim porozmawiać?
- No nie było. Może on unikał kontaktu ze mną, może ja też nie za bardzo chciałem z nim rozmawiać. Słowa nie zamieniliśmy, ale na meczu było wiele innych osób, z którymi można było porozmawiać w miłej atmosferze.
- A z właścicielem Wisły Bogusławem Cupiałem miał Pan kontakt?
- Też nie było okazji.
- Chodzi Pan w ogóle na mecze Wisły?
- Jak jestem akurat w Krakowie, to chodzę.
- I jak Pan patrzy dzisiaj na grę „Białej Gwiazdy”, to co Pan sobie myśli?
- Że Kazek Moskal ma dzisiaj lepszą kadrę, niż ja miałem. Przecież w pierwszym sezonie po moim powrocie do Wisły miałem na ławce rezerwowych praktycznie samych juniorów. Teraz tam siedzi przynajmniej czterech takich, którzy z tej ławki mogą wstać, wejść na boisko i ruszyć grę zespołu. Cały czas wierzę, że oni coś więcej osiągną.
- Tylko, że ze skutecznością Wisła ma problem...
- Ma, ale tak to już jest, że jak piłkarze muszą myśleć o tym, czy dostaną pieniądze na czas, czy nie, to później to odbija się na ich grze. Nie ma się co czarować. Jak Kazek Moskal może bat wziąć w rękę i pogonić ich do pracy, skoro po kilka miesięcy im nie płacą? Wiem, co mówię, bo sam w takich realiach pracowałem, albo nawet w jeszcze gorszych. Ale i tak trzymam kciuki za Wisłę! Chciałbym, żeby zaczęła wygrywać, żeby znów mogła grać w pucharach, a przede wszystkim chciałbym, żeby ten klub wreszcie mocno stanął na nogi pod względem organizacyjnym.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?