Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Martwa zwierzyna porzucona pod lasem [ZDJĘCIA]

Katarzyna Hołuj
Zastrzelone lisy
Zastrzelone lisy Archiwum
Krzyszkowice. Jeden z mieszkańców natknął się podczas spaceru na zwłoki czterech lisów. Zostawił je tam myśliwy. Jego przełożeni z koła łowieckiego mówią, że nie powinno do tego dojść i że był to błąd młodego i niedoświadczonego członka koła.

Równo ułożone zwłoki lisów leżały obok myśliwskiej ambony. Mieszkaniec Krzyszkowic zdecydował się sprawę zgłosić sprawę na policję oraz do Polskiego Związku Łowieckiego, szczególnie, że lisie znalezisko z ubiegłego piątku nie było pierwszym. „Od ponad dwóch tygodni, regularnie wieczorami z dala słychać jak ktoś „wali z fuzji”. To, co ustrzelą, leży porozwalane po okolicznych polach, rozciągane przez psy. Trzy dni temu: sarna (leży do dziś), dzisiaj cztery lisy. Zamkniętej na kłódkę ambony pilnują stada much” - pisze w e-mailu.

W kole łowieckim „Ponowa”, które działa na tym terenie policjanci ustalili, że chodzi o jednego z jego członków. - W książce ewidencji myśliwych były odnotowane wyjścia 24 i 29 października i odstrzały, odpowiednio jednego i trzech lisów - mówi asp. sztab. Szymon Sala z KPP w Myślenicach. Ustalili też, że myśliwy zostawił zwłoki zwierzyny z zamiarem uprzątnięcia ich i w sobotę, właśnie kiedy przyjechali na miejsce, już ich tam nie było. Według policji nie ma podstaw do karania kogokolwiek.

Nadleśnictwo Myślenice odsyła po wyjaśnienia do koła łowieckiego tłumacząc, że to ono zajmuje się gospodarką łowiecką. Do koła zwrócił się już krakowski zarząd okręgowy PZŁ. Tam słyszmy, że lis, jak każda inna ustrzelona dzika zwierzyna, powinien zostać usunięty z łowiska w miarę szybko. - Przepisy nie precyzują w jakim czasie powinno to nastąpić, ale pozostawianie go z premedytacją na kilka dni to przesada - mówi Tomasz Ciepły, przewodniczący zarządu okręgowego.

- Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Szczególnie członek koła powinien w tym względzie świecić przykładem - mówi Krzysztof Giza, powiatowy lekarz weterynarii w Myślenicach. Przypadek ten go dziwi, bo jak mówi, myśliwi z reguły sumiennie podchodzą do tego i przywożą odstrzelone lisy do PIW, skąd trafiają one do Zakładu Higieny Weterynaryjnej i badane są pod kątem obecności w ich organizmach przeciwciał, powstałych wskutek działania zrzucanej dwa razy w roku z samolotów szczepionki przeciw wściekliźnie.

W kole „Ponowa” nikt nie usprawiedliwia winnego całego zamieszania. Jak słyszymy od prezesa koła, wytłumaczył się on tym, że odstrzeliwszy w czwartek trzy sztuki nie był przygotowany, aby je zabrać (nie miał worków, do których mógłby je spakować). O jednym ustrzelonym wcześniej zaś zapomniał. - Tak się nie robi, martwa zwierzyna nie powinna leżeć w lesie - mówi prezes Jerzy Galas. I dodaje, że albo odwozi się ją do weterynarza albo zakopuje na tyle głęboko, aby zwierzęta jej nie odkopały.

Na dziś koło zwołało spotkanie zarządu, na którym winny ma się wytłumaczyć. Jak mówi łowczy koła Bronisław Suder, musi się liczyć z reprymendą. - Wcześniej się to nie zdarzało. Czy tym razem zawiniło roztargnienie, czy brak czasu, nie wiem, ale faktem jest, że zawalił sprawę.

Natomiast wspomniana w mailu od czytelnika sarna, jak słyszmy w kole łowieckim, nie została ustrzelona przez myśliwego. Prawdopodobnie padła, w wyniku potrącenia albo pogryzienia przez psy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski