Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jerzy Meysztowicz odniósł sukces wszędzie, tylko nie w polityce

Agnieszka Maj
Jerzy Meysztowicz ma 57 lat. Nowoczesna to jego czwarta partia
Jerzy Meysztowicz ma 57 lat. Nowoczesna to jego czwarta partia fot. Anna Kaczmarz
Polityka. Były wicewojewoda krakowski, który nie odnalazł się w Platformie Obywatelskiej, teraz chce zrobić karierę w partii Ryszarda Petru. Byli koledzy mają jednak do niego żal, że pożegnał się z nimi w niezbyt elegancki sposób, a o jego decyzji dowiedzieli się z mediów.

Kilka razy startował do Sejmu, ale teraz po raz pierwszy ma realną szansę, aby się dostać. Kariera polityczna Jerzego Meysztowicza, jedynki na liście Nowoczesnej, nabrała tempa, odkąd opuścił Platformę.

Rozstanie z partią - w kwietniu tego roku - nie przebiegało w przyjaznej atmosferze. Jerzy Meysztowicz miał żal do Grzegorz Lipca, przewodniczącego małopolskiej PO, że przekształcił partię w rodzinny biznes i zajmuje się głównie rozdzielaniem stanowisk sobie i znajomym.

- Jest przewodniczącym krakowskiej i małopolskiej PO, radnym sejmiku, szefem krakowskiego oddziału Wojskowej Agencji Mieszkaniowej. W dodatku jego żona jest posłanką PO - mówił o Lipcu Jerzy Meysztowicz.

- Za te słowa już mnie przeprosił - mówi Grzegorz Lipiec. Zdaniem działaczy PO Jerzy Meysztowicz zaczął krytykować PO, bo nie odniósł w niej sukcesu. - Był zbyt mało aktywnym działaczem. Poza tym nie ma osobowości lidera, nie potrafi gromadzić wokół siebie ludzi - dodaje Grzegorz Lipiec.

Według Janusza Chwajoła, przedsiębiorcy i działacza PO, Meysztowicz nie mógł się przebić w tej partii, ponieważ jest w niej za dużo indywidualności. - Z tego powodu był niedowartościowany - mówi Janusz Chwajoł, przedsiębiorca i działacz PO.

- Miał wielkie ambicje, ale nie potrafił ich zrealizować z powodu zbyt dużej konkurencji w partii - dodaje Dominik Jaśkowiec, wiceprzewodniczący krakowskiej Platformy Obywatelskiej.

Jerzy Meysztowicz przez ostatnie lata nie akceptował działań Lipca. Sprzeciwiał się jego kandydaturze na szefa małopolskich struktur.

Teraz jednak tonuje swoje wypowiedzi na jego temat. - Spotkałem się niedawno z Grzegorzem Lipcem i uznałem, że taki polityczny ping-pong nie służy obu partiom. Trzeba schować swoje animozje i być otwartym na współpracę - mówi Jerzy Meyszowicz.

Z partii do partii

Zaczynał od Unii Demokratycznej, potem działał w Unii Wolności. W 1998 pełnił funkcję wicewojewody krakowskiego, a potem - do 2001 - wicewojewody małopolskiego.

Do PO wstąpił w 2008 roku. Rok później miał zostać wojewodą, po tym jak Jerzy Miller dostał nominację na ministra spraw wewnętrznych. Funkcję tę powierzono jednak Stanisławowi Kracikowi.

Po tej porażce Jerzy Meysztowicz znalazł się na marginesie życia politycznego. Zajął się działalnością gospodarczą. - Potem nagle zaczął publicznie krytykować Platformę Obywatelską, więc przeczuwaliśmy, że zamierza przejść do innego ugrupowania - mówi Dominik Jaśkowiec. O tym, że Meysztowicz wstąpił do stowarzyszenia Ryszarda Petru, działacze PO dowiedzieli się z mediów.

To, że został jedynką na krakowskiej liście Nowoczesnej, dla wielu polityków było zaskoczeniem. Zwłaszcza że nowe ugrupowanie mieli tworzyć głównie ludzie młodzi, w wieku od 25 do 45 lat. Średnia wieku na listach tej partii to 37 lat.

O 57-letnim Meysztowiczu lider Nowoczesnej Ryszard Petru mówi jednak, że to osoba młoda duchem, a poza tym rdzenny krakowianin, a nie spadochroniarz.

Znają się od ponad 20 lat z czasów, kiedy obaj działali w Unii Wolności. Potem Ryszard Petru został doradcą ekonomicznym instytucji finansowych i zakończył działalność partyjną. - Nigdy jednak nie straciliśmy kontaktu towarzyskiego. Kilka miesięcy temu rozmawialiśmy na temat tego, co zrobić, aby zmodernizować Polskę. Uznaliśmy, że skoro PO nie reaguje na sygnały, aby coś zmienić, to czas na założenie własnego ugrupowania - wspomina początki Nowoczesnej Jerzy Meysztowicz.

Zapowiada, że jeśli wejdzie do Sejmu, jednym z jego priorytetów będzie pomoc przedsiębiorcom. Na drugim miejscu znajdzie się walka ze smogiem. - To, że ustawa antysmogowa została podpisana przez prezydenta Andrzeja Dudę, nie oznacza, że już nic nie trzeba robić w tej dziecinie. To pierwszy, mały krok - mówi.

Jego zdaniem teraz trzeba doprowadzić do tego, aby jak najszybciej zlikwidować w Krakowie węglowe piece. - Powinny zniknąć w ciągu 2-3 lat, na co potrzeba ok. 500 mln zł. Sejm i rząd muszą w tym pomóc Krakowowi, zapewniając na to fundusze - mówi Jerzy Meysztowicz.

Przeraża go fakt, że rocznie w Polsce umiera 45 tys. osób z powodu złej jakości powietrza. Opowiada się za zakazem dla węgla w Krakowie. Sam niedawno przestał palić drewnem w kominku w swoim domu w Zielonkach.

Politykę ma w genach

Nowoczesna według sondaży ma od 5 do 9 proc. poparcia. Jeśli w Krakowie nie uda się jej zdobyć żadnego mandatu, to Jerzy Meysztowicz powróci do prowadzenia swojego biznesu, ale zamierza nadał działać w partii. Bo pasję do polityki ma w genach.

Jeden z jego krewnych, Aleksander Meysztowicz, przed wojną był ministrem sprawiedliwości. Z kolei Alfons Parczewski, pradziadek ze strony mamy, to działacz społeczny, założyciel Wydziału Prawa na Uniwersytecie Warszawskim, a potem rektor Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie.

- W każdym pokoleniu był ktoś, kto miał w sobie żyłkę polityka, społecznika - mówi Jerzy Meysztowicz.

Należy do szlacheckiego rodu Meysztowiczów, który pochodzi z Litwy, a jego korzenie sięgają przełomu XIII i XIV. Spokrewniony jest m.in. z Tadeuszem Sendzimirem, inżynierem, którego imię nosił nowohucki kombinat.

Tadeusz Sendzimir był najbliższym kuzynem mamy Jerzego Meysztowicza. Natomiast Mieczysław Sendzimir, dziadek Jerzego Meysztowicza, wybudował kamienicę na placu Matejki, która była dla polityka domem rodzinnym, zanim przeprowadził się do Zielonek.

Po wojnie rodzinie trudno było odnaleźć się w komunistycznej Polsce. Dlatego Jerzy Meysztowicz, choć mieszkał w Krakowie, to na studia wyjechał do Lublina. Na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim skończył historię.

Jeszcze na studiach, na początku lat 80. założył pierwszy biznes: bar z kanapkami i hot dogami w Nowej Hucie. Pieniądze były mu potrzebne po to, aby się utrzymać.

- Po wojnie nasza rodzina straciła cały majątek i rodzicom trudno było opłacać edukację trzech synów. Dlatego bardzo szybko się usamodzielniliśmy - wspomina.

Założył dom maklerski Magnus, sieć pizzerii Grace i firmę Aspen, która zajmowała się sprzątaniem supermarketów, szpitali, kateringiem i zatrudniała 4,5 tys. pracowników. Kilka lat temu sprzedał swoje udziały, zainwestował w nieruchomości i inne spółki. Teraz zasiada w dwóch radach nadzorczych i prowadzi restaurację z włoską kuchnią „Del Papa” na ul. św. Tomasza.

Rolnik z Zielonek

Jego żona też jest przedsiębiorcą, mają dwójkę dzieci. Starszy syn studiuje zarządzanie na uniwersytecie w Cambridge, młodszy w tym roku poszedł do gimnazjum.

Mieszkają w Zielonkach na osiedlu Marszowiec. Przenieśli się tu ponad 20 temu, wtedy kiedy jeszcze nie było mody na mieszkanie pod Krakowem. - Najbliższy dom znajdował się w odległości 1,5 km od mojego. Teraz jestem w centrum osiedla willowego - mówi Jerzy Meysztowicz.

Działkę w Zielonkach kupił dzięki temu, że kiedyś zdobył uprawnienia rolnicze. Tyko rolnicy mogli stać się właścicielami takich terenów. Na powierzchni 1 ha powstały najpierw zabudowania gospodarcze, które potem - gdy pozwolił na to plan zagospodarowania przestrzennego - zostały przekształcone w dom.

Mówi, że Zielonki to miejsce przyjazne dla życia, ale identyfikuje się z Krakowem i tu płaci podatki.

Wolne chwile najchętniej spędza w górach. Uwielbia jeździć na nartach, ale także zdobywać szczyty. Dwa razy był w Himalajach, podszedł pod Mount Everest.

Dotarł także do bazy pod Annapurną, z której wspinacze atakują szczyt. Najwyższa góra, którą zdobył, to Mont Blanc.

Ma także słabość do starych samochodów. Odrestaurował już trzy auta z lat 60. i 70. Pierwsze było volvo, marka, którą jeździł Święty, czyli Simon Templar, detektyw, bohater słynnej serii książek i filmów.

Potem zajął się przywróceniem do stanu używalności mercedesa z 1966 roku. - To najpiękniejszy moim zdaniem mercedes - pagoda. Sam go rozkręciłem w garażu. Ze skręceniem był już problem, więc oddałem go w ręce fachowców - opowiada Jerzy Meysztowicz. Trzecie auto to kabriolet, peugeot 504 z roku z 1969 roku, którym teraz od czasu do czasu jeździ.

Jego pasją są także zabytki. Założył fundację, której celem jest odrestaurowanie XV-wiecznego zamku Zawiszy Czarnego w Rożnowie. - To ma być miejsce, które przyciąga turystów. Rożnów podupadł, jeśli chodzi o turystykę, więc zamek może stać się jego atrakcją - mówi Jerzy Meysztowicz.

Teraz jednak skupia się na kampanii wyborczej. Ma nadzieję, że Nowoczesna stanie się alternatywą dla ludzi zmęczonych PO. A jeśli się nie uda? - Ja zawsze mam do czego wrócić, ponieważ w przeciwieństwie do wielu działaczy nie żyję z polityki - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski