Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jedziemy już na oparach

Rozmawiała w Warnie Karolina Korbecka, (ART)
25-letni Fabian Drzyzga w dorobku ma tytuł mistrza świata, wywalczony w poprzednim sezonie
25-letni Fabian Drzyzga w dorobku ma tytuł mistrza świata, wywalczony w poprzednim sezonie fot. Sylwia Dąbrowa
Rozmowa z siatkarzem FABIANEM DRZYZGĄ, który kieruje grą reprezentacji Polski w mistrzostwach Europy

- Zgodnie z planem na mistrzostwa Europy wygraliście rywalizację w grupie C i awansowaliście do ćwiercfinału. Najwięcej problemów sprawiła wam Słowenia (3:1). Skąd tyle nerwów?

- Popełniliśmy w tym meczu bardzo dużo błędów. W jednym z setów oddaliśmy rywalom ponad 10 punktów. Gdyby tych błędów było o połowę mniej, to wygralibyśmy spokojnie do 20, a tak graliśmy na przewagi. Poza tym nie podobało nam się zachowanie przeciwników, które nie było za bardzo fair. To nas rzeczywiście nakręciło, można powiedzieć, że w ostatnim secie już się po nich przejechaliśmy. Chodziło nam o to, żeby wygrać jak najszybciej i nie stracić dużo sił, bo meczów w tym roku mamy wystarczająco dużo.

- Za Panem intensywny sezon ligowy w Asseco Resovii, a teraz już trzeci turniej z reprezentacją. Jeśli awansujecie do fazy finałowej, to będzie miał Pan na koncie ponad 80 spotkań.

- Z Michałem Kubiakiem w szatni rozmawialiśmy o tym, że teraz tak naprawdę rozgrywamy drugi sezon po lidze. Czas na występy reprezentacyjne w tym roku jest dla nas morderczy. Co więcej, praktycznie tuż po mistrzostwach trzeba będzie zacząć kolejny sezon w PlusLidze, więc w półtora roku praktycznie zagramy aż trzy sezony.

- Oprócz zmęczenia fizycznego pewnie psychicznie czasem macie już dość siatkówki.

- Mecze są przyjemne, ale na treningach często są też gorsze humory. Nie ma się co dziwić, bo trudno jest tak długo znajdować motywację, by grać ciągle na „maksa”. Wiadomo, że mamy jeszcze przed sobą cele do zrealizowania. Za nami zmagania w Lidze Światowej i Pucharze Świata, teraz liczą się tylko mistrzostwa Europy. Nie da się jednak oszukać organizmu i cały czas pracować na sto procent, bo pewnie połowy z nas już by tu nie było. W Pucharze Świata daliśmy z siebie wszystko, to był niesamowity wysiłek. Impreza w końcowym rozrachunku nam jednak nie wyszła, ale nie ma już sensu do tego wracać. Musimy złapać trochę radości i coś wygrać.

- Utrzymujecie tę wysoką formę, w której byliście w Japonii.

- Bazujemy na tym, co wypracowaliśmy wcześniej, bo do mistrzostw Europy nie mogliśmy specjalnie zbudować formy. Teraz jedziemy tak naprawdę na oparach, które zostały po Pucharze Świata. Miejmy tylko nadzieję, że się forma utrzyma do samego końca, bo naszych organizmów nie oszukamy. Jeśli w pewnym momencie odetnie się nam prąd, to będziemy wyglądać źle. Oby tak się nie stało.

- Choć prestiż tegorocznych mistrzostw Europy jest mniejszy, to jednak nie odpuszczacie walki o medale.

- Zawsze fajnie jest zdobyć medal i wygrać jakąś imprezę. Skoro przez tyle miesięcy ciężko pracujemy na treningach i w meczach, do tego dochodzą wyjazdy i tęsknota za rodziną - a tak jest praktycznie przez sześć miesięcy - to przynajmniej grajmy na „maksa”, z uśmiechem na twarzy i przywieźmy jakiś medal.

- Dla Pana to już trzecie z rzędu mistrzostwa Europy, ale pierwsze jako rozgrywający w wyjściowej szóstce.

- Tak naprawdę to są moje pierwsze mistrzostwa w pełnym wymiarze. Na tych poprzednich, które rozgrywaliśmy za kadencji trenera Anastasiego, wprawdzie byłem w drużynie, ale nie byłem przewidziany przez szkoleniowca do jakichkolwiek zmian. Oczywiście, cztery lata temu zdobyliśmy brązowy medal i też się z niego bardzo cieszyłem. Jednak dla mnie ten krążek ma inny smak, niż gdyby mój wkład w sukces drużyny był większy.

- Od Pucharu Świata można zaobserwować, że zapuścił Pan brodę. To jakiś przesąd, czy moda rodem z koszykarskiej NBA?

- Nie, to nie przesądy. Po prostu nie lubię się golić. Gdy już przyjadę do Polski, to moja kobieta na pewno nie da mi za długo zostawić tej brody. Na razie jest i tak będzie do końca turnieju.

Dziś poznają rywala

Po zwycięstwie w fazie grupowej mistrzostw Europy Polacy awansowali do ćwierćfinału i ze spokojem w Sofii, gdzie przenieśli się wczoraj z Warny, czekają na rywala. Wyłoni go dzisiejszy baraż, w którym Słoweńcy zmierzą się z Holandią. Ci drudzy długo mieli szansę na zajęcie 1. lokaty w swojej grupie, ale w ostatnim spotkaniu przegrali po dramatycznym boju 2:3 ze współgospodarzem mistrzostw, Bułgarią. Pozostałe pary barażowe tworzą: Włochy - Finlandia, Belgia - Niemcy, Serbia - Estonia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski