Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

I liga siatkarzy. W inauguracji sezonu kęczanie nie potrafili ugrać nawet seta

Jerzy Zaborski
Jonasz Biegun (nr 6) dzień przed meczem we Wrześni skręcił nogę
Jonasz Biegun (nr 6) dzień przed meczem we Wrześni skręcił nogę fot. Jerzy Zaborski
Goście w najczarniejszym scenariuszu nie mogli przewidzieć takiego początku sezonu.

Krispol Września - KPS Kęty 3:0 (25:12, 26:24, 25:20)
Krispol: Iglewski, Dobosz, Jasiński, Szymeczko, Zrajkowski, Olczyk, Dębiec (libero) oraz Banasiak, M’baye, Karpiewski.
KPS: Błasiak, Zygmunt, Kluth, Czubiński, Tomczak, Bogus, Ledwoń (libero) oraz Szpyrka, Toczko (libero), Chmielewski.

- Przy stanie 12:9 nogę skręcił nasz drugi środkowy Damian Zygmunt - zwraca uwagę Marek Błasiak, trener i zarazem prezes KPS. - Jeśli powiem, że dzień przed meczem kontuzji nabawił się atakujący Jonasz Biegun, to nasza sytuacja kadrowa powoli staje się dramatyczna. Podobno w sporcie ważne jest prawo serii, ale nie o taką serię mi chodzi. Po stracie zawodnika gra nam się rozsypała i nie byliśmy w stanie zatrzymać rozkręcających się gospodarzy.

Miejscowi szybko uciekli na 17:9, a przy stanie 21:11 wiadomo było, że kęczanie mogą już się skupić na kolejnej partii.

Druga odsłona rozpoczęła się prowadzeniem gospodarzy (7:4), ale z czasem to kęczanie zaczęli prezentować się coraz lepiej i na pierwszą przerwę techniczną miejscowi schodzili już z myślą o odrabianiu strat (7:8).

Miejscowi powiększali stratę do zespołu z Myszkowa. Było już nawet 10:15. W końcu jednak mecz się wyrównał, bo na tablicy wyników było 17:17.

Emocjonująca była końcówka. Pierwsza piłkę setową mieli kęczanie, jednak nie udało im się jej wykorzystać. Potem gospodarzom udało się wygrać na przewagi. - A mogło być tak pięknie, czyli mecz zacząłby się od nowa - westchnął trener Błasiak.

W trzeciej odsłonie kibice byli świadkami huśtawki nastrojów. Na pierwszą przerwę techniczną miejscowi schodzili z dobrą zaliczką 8:5. Na drugiej przerwie urosła do 16:10. Goście nie zrezygnowali z walki o korzystny wynik. Potem było jeszcze 20:19. - Mieliśmy piłkę w górze, którą trzeba było skończyć - podkreślił Błasiak.

Skoro kęczanie tego nie zrobili, to gospodarze zaczęli finiszować, kończąc rywalizację w minimalnej liczbie setów. - Czy stać nas było choćby na punkt pocieszenia? Tego nie wiem. Na pewno nie zasłużyliśmy na porażkę do zera - podsumował Błasiak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski