Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miasto to nie scenografia filmowa dla turystów

Piotr Tymczak
Janusz Jeżak w najbliższy piątek poprowadzi Forum Przestrzeni
Janusz Jeżak w najbliższy piątek poprowadzi Forum Przestrzeni Fot. anna kaczmarz
Przestrzeń miasta. Dr Janusz Jeżak ze Stowarzyszenia Urbaniści Polscy mówi o tym, jak powinna zmieniać się stolica Małopolski, by była przyjazna i dla mieszkańców, i dla gości.

- Mówiąc o rewitalizacji przestrzeni miejskiej, co konkretnie mamy na myśli?

- Najkrócej mówiąc, chodzi o to, aby tak kształtować przestrzeń, żeby miasto żyło, było przyjazne dla mieszkańców i turystów.

- Poprowadzi Pan debatę w ramach Forum Przestrzeni Małopolska, która odbędzie się w Krakowie. Stolica regionu jest dobrym przykładem rewitalizacji?

- Kraków nie prowadzi świadomej rewitalizacji jakiegoś obszaru. Być może niebawem takie działania zostaną podjęte, bowiem Kraków z ponad 50 innymi miastami startuje w konkursie na modelowy program rewitalizacji. Do tego przedsięwzięcia zgłosił program rehabilitacji blokowisk, takich jak np. Azory i Ugorek. Chodzi o to, aby mieszkańcy tworzyli tam wspólnotę. Potrzebne są przestrzenie publiczne do spotkań.

- Przestrzeń Krakowa w ostatnich latach bardzo się zmieniła. Jakie to były przemiany?

- Są to przemiany oddolne. Kazimierz jest klasycznym przykładem dzielnicy, która przeszła rewitalizację bez ingerencji samorządu. Oczywiście wskazane jest, aby w przemiany przestrzeni włączał się finansowo sektor prywatny, bo pieniędzy publicznych nie wystarczy, patrząc na skalę potrzeb. Na Kazimierzu powstało wiele lokali gastronomicznych, które tworzą koloryt tego miejsca i są atrakcyjne dla turystów.

Jeżeli jednak działają nocą, to jest konflikt między mieszkańcami a osobami użytkującymi tę przestrzeń w celach rozrywkowych. A to prowadzi do groźnego zjawiska, jakim jest wypieranie mieszkańców poza dany obszar. Jest też pytanie, czy ta atrakcyjność Kazimierza nie spowoduje, że dalej nie będzie się zmieniać z dzielnicy przemysłu czasu wolnego w miejsce hoteli, biur, instytucji finansowych. To nie byłoby pożądane, bowiem może prowadzić do wymierania ulic po godzinach pracy. To zagrożenie, jeżeli nie zadbamy o odpowiednie proporcje. W tym jest więc rola samorządów.

- Urzędnicy często zasłaniają się jednak brakiem możliwości prawnych.

- Trwają prace dotyczące ustawy rewitalizacyjnej. Jeżeli nowe przepisy wejdą w życie, to będzie można opracować miejscowe plany rewitalizacji, które pozwolą precyzyjniej określić, jakiego typu obiekty będą się mogły znajdować w danym obszarze, jakie możemy wprowadzić funkcje na danej ulicy, precyzyjnie określić usługi, ile będzie drzew, jakie mają być rozwiązania komunikacyjne. Trzeba myśleć o mieście wielosektorowo, a więc o mieszkańcach, turystach, przyrodzie. Już teraz są narzędzia do tego. W Krakowie powołano Park Kulturowy w centrum. Ile było narzekań, że to nic nie da. A jednak zmieniło się bardzo dużo. Uporządkowano w ścisłym centrum przestrzeń pod względem reklam i szyldów.

- Teraz trwa dyskusja, co z reklamami w innych częściach miasta. Szpecą, ale dają dochody.

- Nie chodzi o to, aby nie było reklam, a o to, aby je ucywilizować. Reklama znajduje się na nośniku, można go tak zaplanować, że będzie estetyczną częścią miejskiej przestrzeni, a nie elementem ją zagracającym. Jest przekonanie, że im bardziej będę krzykliwy, tym większa szansa, że ktoś mnie zobaczy. To dotyczy też reklam. Jeżeli wszyscy tak myślą, to dostrzegamy - ale gigantyczny chaos reklamowy.

- Wracając do Starego Miasta: wyludniło się, ale Rynek Główny i okolice tętnią życiem ze względu na turystów.

- Rewitalizacja to nie jest rewaloryzacja, czyli odnowa zabytków, jaką przeszło Stare Miasto. Czy ono faktycznie żyje? Jest ruch na Rynku, ulicach, ale jak się wejdzie na podwórko, gdzie nie ma kawiarnianych ogródków, czy jest tam życie? Jest więc pytanie, czy chcemy stworzyć w centrum skansen, scenografię filmową dla turystów, czy prawdziwe miasto. Czy Planty Krakowskie mają pełnić tylko rolę historyczną? Dlaczego nie można tam urządzić pikniku czy placu zabaw? Czy całe Stare Miasto musi być wielkim nocnym klubem? Widzimy zawłaszczanie przestrzeni przez podmioty prywatne. Rynek jest miejscem publicznym, ale policzmy tam krzesła i ławki, sprawdźmy, ile jest tych komercyjnych, a ile ogólnodostępnych. Nie chodzi o to, aby tych prywatnych nie było, ale o proporcje.

- A bulwary wiślane to salon?

- To może być atrakcyjny salon miasta, tętniący życiem zarówno w dzień, jak i w nocy. Szkoda, że mimo wielkiego potencjału tego miejsca nie zorganizowano spotkania, warsztatów, dyskusji, podczas której zdefiniowano by, czym bulwary mają być. Nie opracowano strategii przekształceń tego obszaru, ale takiej operacyjnej, która uwzględniałaby problem oświetlenia, przebiegu ciągów pieszych i rowerowych, lokalizacji miejsc odpoczynku i rekreacji.

- Jak Pan ocenia to, co dzieje się w Nowej Hucie?

- W nowej części Nowej Huty potrzebna jest rehabilitacja osiedli. W przypadku Starej Nowej Huty to rozwiązywanie problemów społecznych. Jeżeli chodzi o przestrzeń, to weźmy przykładowo plac Centralny - czy to jest miejsce spotkań, centralne forum? Nie, to jest tylko węzeł przesiadkowy.

- A zmiany na poprzemysłowym Zabłociu ? To nie jest dobry przykład?

- Pojawiają się tam mieszkania i to dobre rozwiązanie. Umknęło jednak, że wielką wartością tego obszaru są zabytki poprzemysłowe, które mogłyby zapewnić zachowanie klimatu tego miejsca. Warto byłoby zatem pokusić się o szerzą refleksję nad kierunkiem procesów rewitalizacyjnych w mieście.

Rozmawiał Piotr Tymczak

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski