Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzeszowice. Kuriozum, nie wystawa

Barbara Ciryt
Marek Rowecki został uniewinniony. Sąd udowodnił, że mówił prawdę o wystawie
Marek Rowecki został uniewinniony. Sąd udowodnił, że mówił prawdę o wystawie Fot. Barbara Ciryt
Pewność siebie i poczucie bezkarności Łukasza Skalnego, prezesa Stowarzyszenia Miłośników Ziemi Krzeszowickiej przez przypadek doprowadziła do ujawnienia nieprawidłowości w stowarzyszeniu i faktu zdefraudowania pieniędzy z gminnego grantu.

Stowarzyszenie otrzymało z gminy 1250 zł na organizację wydarzenia: "Wrzesień 1939 na Ziemi Krzeszowickiej. Wystawa z okazji 70-rocznicy wybuchu II Wojny Światowej". Ale wystawy nie było, o czym mówił Marek Rowecki, wówczas członek Stowarzyszenia. Nikt mu nie wierzył. Łukasz Skalny, prezes SMZK i dyrektor Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych w Krzeszowicach oskarżył go o pomówienia. To sprawiło, że Przemysław Wypych, sędzia Wydziału II Karnego Sądu Rejonowego dla Krakowa Krowodrzy przeprowadził śledztwo. Skalny mówił, że wystawę zorganizował. Gmina zatwierdziła wydatki.

Przedstawiciele samorządu zeznali w sądzie, że akta tej dotacji zaginęły gdzieś w wydziale prawnym krzeszowickiego urzędu. Sędzia i bez tego wykazał, że Rowecki miał rację - nie było wystawy na 70-lecie wybuchu II wojny.

Czy to jedyna taka wystawa? Czy to jedyny tak rozliczony grant? Nie wiadomo. Prezes Skalny unika kontaktów.

Historia nieistniejącej wystawy sięga 2009 r. Wtedy Marek Rowecki z żoną Bożeną (byłą członkinią SMZK), spisywali z natury zbiory muzeum prowadzonego przez Stowarzyszenie. Bezskutecznie dopytywali szefa organizacji, czy przygotować wystawę planowaną od 1 września do 31 października 2009 r.

- Wystawy nie było - mówi Rowecki. Wie dobrze, bo był z żoną w muzeum codziennie. Zrobili kilka innych wystaw, ale nie tę. - I nikt inny jej nie robił - podkreśla. Nagle w styczniu 2010 r. wystawa została rozliczona przez gminy.

- Poszedłem na policję, bo do władz gminy nie miałem zaufania. Poinformowałem o wystawie, na którą Stowarzyszenie zdobyło 1250 zł, nie zrobiło jej, a pieniądze rozliczyło. Z niewiadomych dla mnie przyczyn postępowanie przygotowawcze w prokuraturze zostało umorzone - mówi były członek SMZK.

Te działania Roweckiego sprawiły, że on jak i jego żona - na wniosek Skalnego i sekretarz SMZK Doroty Strojnowskiej zostali wykreśleni ze Stowarzyszenia. Byli pełni żalu, bo sporo czasu poświęcali Stowarzyszeniu, skrupulatnie robili spis przedmiotów, które posiadało muzeum. Przygotowali regulamin muzeum i statut SMZK, w nim m.in. ograniczenie kadencji prezesa i jawność finansów. Walne zgromadzenie nie przyjęło statutu, bo na zjeździe zabrakło kworum. Za to na kolejnym udało się pozbawić Roweckich członkostwa.

Pan Marek drążył temat. - Napisałem pismo do burmistrza - wówczas Czesława Bartla - pytając, czy wystąpił z zażaleniem na umorzenie sprawy w prokuraturze, bo gmina wydała pieniądze na wystawę, więc jest pokrzywdzona - mówi. W czerwcu 2012 r. Bartl odpisał, że nie wystąpił z zażaleniem, bo wystawa została wykonana. Dopiero po rozmowie z Roweckim szef gminy zarządził kontrolę, ale pracownikom nie udzielił pełnomocnictw. Efekt był taki, że kontrola niczego nie wykazała.

Pewny siebie prezes Skalny wiosną 2013 r. oskarżył Marka Roweckiego o pomówienie. - Może miało to na celu zastraszenie mnie - domyśla się Rowecki. - Byłem zaskoczony bezczelnością Łukasza Skalnego. Rządzący w SMZK trzecią kadencję prawdopodobnie doszedł do wniosku, że jest nietykalny, wyniki pozornych kontroli ze strony miejskich urzędników tylko wzmacniały to przekonanie. Nie wierzyłem, że w sądzie uda się dociec prawdy - mówi.

Skalny ze swoim adwokatem szli dalej i wnieśli o jawność procesu. A sąd przez dwa lata dokładnie analizował sprawę. Odbyło się 15 rozpraw.

Po wielu próbach kontaktu udało nam się uzyskać tylko krótki komentarz Skalnego. - To była sprawa o pomówienie i sąd uniewinnił Marka Roweckiego - zbagatelizował wszystko.

Sąd najpierw uniewinnił Roweckiego, a kosztami rozpraw obciążył Skalnego. Jednak to nie wszystko. Sędzia przyjrzał się jak wyglądała sprawa wystawy. Przesłuchał świadków. Stanisław Klich, dawny prezes Stowarzyszenia utrzymywał, że wystawa musiała być, bo doradzał Skalnemu, żeby nie rozmontowywał sztalug przed jej zorganizowaniem. Sekretarz SMZK Dorota Strojnowska uznała, że widziała wystawę, ale nie potrafiła wskazać co przedstawiała, natomiast "pamiętała", że brała udział w jej przygotowywaniu. Zaznaczyła, że wystawa była w pomieszczeniu zamkniętym na klucz, oglądanie jej było możliwe po telefonicznym umówieniu się z prezesem.

Kolejny świadek Piotr Czak, nauczyciel języka polskiego w Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych w Krzeszowicach (kierowanym przez Skalnego) też przekonywał, że uczestniczył w przygotowaniu wystawy. Zeznał, że na polecenie swojego szefa przypinał szpilkami zdjęcia. Nie wiedział zaś co było na zdjęciach, pamięć zawiodła go też, gdy go pytano, czy był z młodzieżą na wystawie. Nikt nie wiedział też, czy jakakolwiek grupa młodzieży była na tej wystawie. Są tu sprzeczności ze sprawozdaniem końcowym do krzeszowickiego urzędu, w którym wskazywano, że wystawa była zwiedzana m.in. przez młodzież szkolną, codziennie zwiedzało ją 10 osób, a na otwarciu było 40 osób.

Sąd uznał zeznania świadków za niewiarygodne. W uzasadnieniu wyroku Przemysław Wypych, sędziego Sądu Rejonowego dla Krakowa Krowodrzy napisał, że ze zgromadzonego materiału dowodowego wynika w sposób oczywisty, że wystawa się nie odbyła.

W uzasadnieniu czytamy: "Kontrolę wykonania wystawy przeprowadzono ze strony Urzędu Miejskiego w Krzeszowicach w sposób zaiste kuriozalny, sprawdzając wyłącznie rachunkową poprawność faktur i sprawozdania pomijając istotę problemu, czyli niezorganizowanie wystawy oraz rozbieżności pomiędzy datą wystawy, a datami wystawionych faktur.

Sąd nie dał wiary w słowa oskarżyciela: "Zeznania Łukasza Skalnego mają jedynie na celu uniknięcie przez niego odpowiedzialności za pobranie publicznych środków pieniężnych na zorganizowanie wydarzenia, do którego nigdy nie doszło. Łukasz Skalny jest bowiem żywotnie zainteresowany ukryciem faktu, że owo zdarzenie kulturalne nie miało miejsca". Sąd uznał, że wystawa miała zostać uwidoczniona wyłącznie w dokumentach finansowych, celem rozliczenia się z dotacji, a osoby piastujące funkcje kierownicze w SMZK od początku nie przejawiały woli zorganizowania wystawy. Wyrok jest prawomocny.

W Krzeszowicach zmienił się burmistrz, obecny Wacław Gregorczyk zaniepokoił się, że sąd nazywa kontrole z urzędu "kuriozalnymi". Obiecuje, że skonsultuje z prawnikami sytuację, by zapobiec takim sytuacjom w przyszłości. - Będę musiał przyglądnąć się, czy problem dotyczył jednego zdarzenia. Sprawdzę jak wyglądają rozliczenia innych grantów w naszej gminie - mówi burmistrz Gregorczyk.

- Liczę na to, że w SMZK są jeszcze osoby potrafiące przeciwstawić się nagannym praktykom i doprowadzą jesienią do nadzwyczajnego zjazdu, na którym odwołają obecne władze - mówi Rowecki. Jest gotów z żoną wrócić do Stowarzyszenia gdyby otrzymał zaproszenie z gwarancją zachowania ciągłości stażu członkowskiego. Chciałby to zrobić ze względu na rozpoczęte kiedyś prace spisu eksponatów, zależy mu także na tym, aby w mieście działało muzeum, które obecnie jest zamknięte na cztery spusty.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski