Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radni krakowskich dzielnic wiedzą, jak dorobić do diety

Sylwia Nowosińska
Humaniści z rad dzielnic oceniają, czy fachowcy poprawnie wykonali swoją pracę
Humaniści z rad dzielnic oceniają, czy fachowcy poprawnie wykonali swoją pracę Mariusz Kapała
Kontrowersje. Łatwy i przyjemny sposób na zarobek. Wystarczy zostać radnym krakowskiej dzielnicy. Za udział w odbiorze nowego chodnika lub placu zabaw można zdobyć dodatkowe 158 złotych. Kwalifikacje są zbędne

Ze sprytnego pomysłu zwiększenia wysokości swych diet o dodatkowe 158 złotych - "zarobione" nawet w pół godziny - korzystają krakowscy radni z 18 dzielnic, na jakie podzielone jest miasto. Tyle pieniędzy wpływa na konto radnego z miejskiej kasy za udział w imieniu dzielnicy w odbiorze inwestycji - nowo wybudowanej drogi na terenie dzielnicy, chodnika lub ogródka jordanowskiego.

PRZECZYTAJ KOMENTARZ MARKA BARTOSIKA: Półtorej stówki dla radnego-słupa

Pytanie tylko, jaki sens ma taka kontrola, skoro inwestycje odbierają często radni, którzy nie są budowniczymi ani inżynierami. Nie mają pojęcia, jak powinien wyglądać dobry chodnik czy plac zabaw. Tylko część z nich należy do komisji infrastruktury. Udział w takich oględzinach biorą więc radni znający się na kulturze czy edukacji. Na spotkania zapraszają przedstawicieli dzielnic spółki miejskie zajmujące się infrastrukturą.

- W niektórych dzielnicach radni jadą oglądać inwestycję w trzy- lub czteroosobowej grupie - zwraca uwagę Renata Grotowska, radna dzielnicy IX Łagiewniki-Borek Fałęcki. To oznacza, że takie dzielnice mogą wydawać na odbiór inwestycji nawet ponad 600 zł, które trafiają do radnych.

Urzędnicy magistratu twierdzą, iż obecnie nie mają zbiorczych informacji o udziale radnych w odbiorach inwestycji od początku kadencji. Poinformowali nas, że zbieranie danych może potrwać do końca tygodnia. Trudno więc ocenić, jakie ta procedura generuje straty. Szacunkowo mogą one sięgać nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych.

Zdaniem posła Łukasza Gibały, taki odbiór inwestycji to fikcyjna procedura, która nie przynosi żadnych korzyści, a jedynie powoduje dodatkowe koszty. - To w ogóle nie służy mieszkańcom - zwraca uwagę Gibała. - Jeśli przewodniczący dzielnicy wysyła człowieka, który jest np. kulturoznawcą na oględziny wylanego asfaltu, to najczęściej robi to dlatego, że należą do tej samej partii - twierdzi Grzegorz Stawowy, radny klubu PO.

Podobnego zdania jest Włodzimierz Pietrus, radny miejski (PiS). Razi go fakt, że decydującym praktycznie kryterium w wyborze jest znajomość delegowanego radnego z członkami zarządu dzielnicy.

Radni dzielnicowi dorabiają jako eksperci od remontów
Dzielnicowi radni mają sposób na to, jak zwiększyć swoją dietę o dodatkowe 158 złotych za pół godziny pracy. Wystarczy, że wezmą udział w odbiorze inwestycji - na przykład nowo wybudowanej drogi, chodnika lub ogródka jordanowskiego.
Radni sami przyznają, że oceniają remonty ,,na oko". Większość z nich ma wykształcenie humanistyczne. Nie mają pojęcia, jak powinien wyglądać dobry chodnik czy plac zabaw.

Zdaniem posła Łukasza Gibały, płacenie radnym za udział w odbiorze inwestycji jest kuriozalne. - Nie przynosi to żadnych korzyści mieszkańcom, tylko generuje dodatkowe koszty - uważa Gibała, poseł niezrzeszony.

Podobnego zdania jest Grzegorz Stawowy, radny miejski z PO. - Większość osób traktuje to jako dodatek do diety - mówi.
Problem dotyczy tylko radnych dzielnicowych, bo miejscy w ogóle nie uczestniczą w odbiorze inwestycji.
Natomiast w dzielnicach samorządowcy wyjątkowo lubią to zajęcie.

- Zdarza się, że radni jadą oglądać chodnik w czteroosobowej grupie - mówi Renata Grotowska, radna dzielnicy IX Łagiewniki - Borek Fałęcki. Często na odbiór wyremontowanej drogi i chodnika udają się w parach. Twierdzą, że tylko wtedy jeden radny będzie mógł skontrolować, jak pracuje drugi. W ten sposób z budżetu miasta wypływa dodatkowe kilkadziesiąt tysięcy złotych na funkcjonowanie dzielnic.

Znajomi przewodniczącego
Teoretycznie każdy radny może wziąć udział w odbiorze inwestycji, pod warunkiem, że zostanie wyznaczony przez zarząd dzielnicy. Nie ma żadnego regulaminu, który dokładnie określałby te zasady. To jeden z powodów poważnych konfliktów wewnątrz dzielnic. Prawie każdy radny chciałby zarobić dodatkowe pieniądze, ale nie każdy może.

Jeśli radny nie dogaduje się z przewodniczącym, bo są z różnych partii, ten nie wyznacza go do odbioru inwestycji. Za to radni, którzy są bardziej lubiani, jeżdżą na nie częściej. - Dochodzi do nieprzyjemnych sytuacji, a nawet do awantur, bo radni chcą być wcześniej w kolejce. Czasem nawet zarząd dzielnicy próbuje to obejść i wysyła kilka osób, żeby wspólnie obejrzały ogródek jordanowski - mówi jeden z krakowskich radnych dzielnicowych.

Podobne przepychanki są we wszystkich krakowskich dzielnicach. - Kiedy przeprowadzaliśmy wywiady z członkami rad dzielnic, zdarzały się skargi na te procedury. Docierały do nas sygnały, że radni którzy są skonfliktowani z zarządem dzielnicy, są pomijani przy wyznaczaniu odbiorów inwestycji - mówi Anna Cioch z Fundacji Stańczyka.

Większość przewodniczących dzielnic twierdzi jednak, że nie ma takich sytuacji w ich dzielnicy. - Zdarza się, że wysyłamy radnym propozycje udziału w takich spotkaniach, a oni odmawiają, bo nie mają czasu - tłumaczy Jakub Kosek, przewodniczący dzielnicy IV Prądnik Biały.

Szeregowym radnym nie podoba się jednak, że nie ma jasnych zasad udziału w takich wydarzeniach. Odbiory dróg czy chodników są zazwyczaj organizowane średnio raz w miesiącu w każdej dzielnicy.

Wysokiej klasy specjaliściZdaniem Renaty Grotowskiej zamiast dodatków przyznawanych według uznania, lepiej podwyższyć wszystkim radnym dietę o niewielką kwotę i zlecić im obowiązkowy udział w kilku odbiorach dróg czy ogródków jordanowskich w ciągu roku.

Z takim pomysłem nie zgadza się radny Dominik Jaśkowiec, były przewodniczący dzielnicy III Prądnik Czerwony. - Jeżeli pozbawimy radnych dodatkowych diet za delegacje, to wielu z nich nie będzie chciało pracować w terenie - przyznaje Jaśkowiec. Jego zdaniem radni dzielnicowi są bardzo dociekliwi i potrafią zauważyć wiele niedociągnięć wykonawców. Jest przekonany, że są tak wysokiej klasy ekspertami, że powinni być zapraszani także do odbioru miejskich inwestycji, a nie tylko tych finansowanych z innego budżetu.

- W odbiorze powinno jednak uczestniczyć maksymalnie dwóch radnych. Trzech lub czterech to przesada - dodaje Jaśkowiec.
W statutach dzielnic, których głównym autorem jest Jaśkowiec, znalazł się zapis, że odbiory robót na terenie dzielnicy należą do obowiązków dzielnicy.

Nie zgadza się z tym Włodzimierz Pietrus, szef klubu PiS w Radzie Miasta. - Odbiory remontów przez radnych dzielnic to wypaczenie. Uczestniczą w nich nie fachowcy, ale znajomi władz dzielnicy - uważa.
Dieta radnego dzielnicy wynosi maksymalnie 500 zł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski