Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Geniusze pióra kontra system i dyktator

Włodzimierz Knap
Szczęśliwe lata: Anastazja Cwietajewa z synkiem Andriuszą, Marina Cwietajewa z córką Ariadną, za nimi mąż Mariny Siergiej Efron i przyjaciel rodziny A.M. Minc. 1916 r.
Szczęśliwe lata: Anastazja Cwietajewa z synkiem Andriuszą, Marina Cwietajewa z córką Ariadną, za nimi mąż Mariny Siergiej Efron i przyjaciel rodziny A.M. Minc. 1916 r. Archiwum
Rosyjscy pisarze w systemie sowieckim. W całych dziejach Rosji artyści miotali się pomiędzy posłuszeństwem wobec władzy a niezależnością. Komuniści ten mechanizm doprowadzili do absurdu

Lubimy powtarzać frazę: "Polska to zaiste dziwny kraj". Zasadnie, bo sporo w niej racji. Lecz jeszcze bardziej pasuje ona do Rosji. To ona jest dopiero dziwnym krajem. Doskonale to widać na przykładzie relacji między władzą a artystami, zwłaszcza pisarzami.

Ci zawsze w dziejach Rosji znajdowali się w swego rodzaju okowach między zależnością od aktualnie panujących a potrzebą wolności, niezależności. Z taką sytuacją mamy do czynienia od początków literatury rosyjskiej, a lepiej znany jest przykład z pierwszych dekad XIX stulecia, gdy m.in. Puszkin i Lermontow znaleźli się w położeniu bez wyjścia.

W kolejnych dekadach także inni wielcy pisarze rosyjscy musieli nieraz wybierać między wiernością tronowi a własnymi przekonaniami.

Po zdobyciu władzy przez bolszewików sytuacja nie tyle uległa diametralnej zmianie, ile zaostrzyła się, bo komuniści nie przebierali w środkach. Również wobec pisarzy. Niektórych, jak Nikołaja Gumilowa, jeszcze w okresie walk o władzę zabili. Innych, jak Marinę Cwietajewą, pochodzącą z zamożnej rodziny, o polskich korzeniach, niekryjącą wrogości do nowego systemu, skazywali na wegetację.

W jej przypadku, co nie było regułą, zgodzili się w końcu na emigrację na Zachód. Nie znalazła tam szczęścia, a jej życie pełne było zaskakujących, zwykle traumatycznych, wydarzeń.

Finał był taki, że wróciła w do ZSRR, by tam wkrótce popełnić samobójstwo.

Wolni, choć zniewoleni
Mistrz i Małgorzata" to nie tylko arcydzieło. Michaił Bułhakow daje w tej powieści także świadectwo przerażającego czasu
wielkiej czystki - czy szerzej: pełnych wszechobecnego strachu lat 30.

Aresztowania i głośne procesy niczym wielka fala uderza wówczas również w pisarzy. Babel, Charms, Katajew, Klujew, Kolcow, Narbut, Pilniak, Zazurbin i wielu, wielu innych padli ofiarami terroru rozpętanego przez Stalina. Ginęli w więzieniach lub łagrach. Liczni zostali rozstrzelani na podstawie sfingowanych procesów.

Spóźniona sława
Osip Mandelsztam, uznawany za jednego z najwybitniejszych poetów XX stulecia, w listopadzie 1933 napisał wiersz zaczynający się tak: "Żyjemy tu, nie czując pod stopami ziemi". Po donosie, w maju 1934 r. został aresztowany, bo negatywnym bohaterem utworu jest Stalin, przedstawiony w sposób groteskowo-przerażający: "Palce, tłuste jak czerwie, w grubą pięść układa, / Słowo mu z ust pudowym ciężarem upada./ Śmieją się karalusze wąsiska / I cholewa jak słońce rozbłyska. / Wokół niego hałastra cienkoszyich wodzów; / Bawi go tych usłużnych półludzi-ków mozół. / Jeden łka, drugi czka, trzeci skrzeczy. / A on sam szturcha łeb i złorzeczy. / I ukaz za ukazem kuje jak podkowę - / Temu w pysk, temu w kark, temu w brzuch, temu w głowę. / Miodem kapie każda nowa śmierć / Na szeroką ostetyńską pierś".

Za napisanie tego wiersza Mandelsztama zesłano na trzyletnie zesłanie doWoroneża, gdzie przebywał z żoną Nadieżdą.
Czując, że wyrok został tylko odroczony, próbował się ratować, podobnie jak robili to inni pisarze przed nim i po nim. Napisał "Odę do Stalina". Piotr Matywiecki, poeta i krytyk literacki, przekonuje, że tego utworu nie powinno się odczytywać dosłownie.

- Ten wiersz jest w swej istocie dekonstrukcją języka sowieckiej propagandy na cześć Stalina. Jest to oda pomieszana z satyrą - twierdzi. Warto też wskazać na wiersz napisany w okresie zesłania woroneskiego. Jest tam taki fragment: "Duszno, a mimo wszystko śmiertelnie chce się żyć".

Bo też Mandelsztam był rozciągnięty między dwoma biegunami: tragizmem i radością życia. Andrzej Drawicz, znawca jego twórczości, pisał: "Straceńcza odwaga w głoszeniu prawdy, podobna wręcz do infantylnego braku świadomości zagrożenia życia, to cecha jego ostatnich wierszy, w których poczucie zewnętrznej niewoli i wewnętrznej wolności urastają do rangi czynu heroicznego".

Warto też posłuchać piosenki Jacka Kaczmarskiego "Zmartwychwstanie Mandelsztama". Zaczyna się frazą: "Po Archipelagu krąży dziwna fama, / Że mają wydawać Ośkę Mandelsztama". Pod koniec jest taki fragment: "Patrzy z góry Osip na te wyspy krwawe / I gorzko smakuje swą spóźnioną sławę".

"Oda do Stalina" nie uratowała poety. W maju 1938 r. został ponownie aresztowany i skazany na pięć lat łagru za "działalność antyrewolucyjną". Zmarł 27 grudnia 1938 r. w obozie przejściowym Wtoraja Rieczka pod Władywostokiem. Pochowany został w zbiorowej mogile. Ten piewca cywilizacji łacińskiej urodził się 15 stycznia 1891 r. w Warszawie.

Mistrz Bułhakow
Słowa mówiące o gorzkim smakowaniu spóźnionej sławy pasują jak ulał również do autora "Mistrza i Małgorzaty". Zmarł (w 1940 r.) krótko po tym, jak zakończył niemal trzynastoletnią pracę nad tą powieścią, ale i tak światło dzienne dzieło ujrzało - pocięte przez cenzurę - dopiero w 1966 r. Kijo-wianin, lekarz, oficer białej armii Denikina, często biedny jak mysz kościelna, wpadający w stan rozpaczy, chorowity, a przy tym patrzący trzeźwo na możliwości komunistów w Rosji, czyli mocno krytycznie, miał ciężkie życie w bolszewickiej Rosji.

Na marginesie warto polecić zwiedzenie w Kijowie domu, w którym mieszkał. Podobnie jak cerkiwi św. Włodzimierza, gdzie znajduje się obraz Piłata (który lubił oglądać) "W białym płaszczu z podbiciem koloru krwawnika...", jak zaczyna się drugi rozdział "Mistrza i Małgorzaty".
Żaden z utworów Bułhakowa powstałych po roku 1925 nie został wydany. Jego sztuki rzadko wystawiano za jego życia, ale jeśli już pojawiały się na deskach rosyjskich teatrów, to szybko schodziły z afisza, choć Stalin "Dni Tur-binów" oglądał 15-krotnie. Krytyka sowiecka pisała o nim jako o "pomiocie nowej burżuazji plującym zatrutą, choć bezsilną śliną na klasę robotniczą". Całe jego życie było pogonią za byle jakim zajęciem, byle jakim zarobkiem. Nic dziwnego, że dla części osób uchodził za przeciętnego pisarzynę, pechowca, nieudacznika.

Wieść niesie, że nosił się z zamiarem posłania swej wielkiej powieści Stalinowi. Do niego napisał natomiast list w 1929 r.: "Świadom niemożności wydawania oraz wystawiania moich utworów w Związku Radzieckim... zwracam się z prośbą o pomoc w spowodowaniu wygnania mnie przez Rząd ZSRR poza jego granice wraz z żoną". W roku następnym ponowił tę prośbę. Tym razem list zaadresował do rządu ZSRR. Pisał m.in.: "Niemożność tworzenia jest dla mnie równoznaczna z pogrzebaniem za życia". Zbieg okoliczności sprawił, że w dwa tygodnie później strzelił sobie w usta 37-letni Włodzimierz Majakowski.

Następnego dnia po pogrzebie Majakowskiego, 18 kwietnia 1930 r., w mieszkaniu Bułhakowa odzywa się telefon. Pisarz podnosi słuchawkę i słyszy: "Halo, tu Stalin". Rozmowa według wspomnień wdowy po pisarzu miała następujący przebieg: "Stalin: Otrzymaliśmy wasz list i możecie się spodziewać pozytywnej nań odpowiedzi. A prawda, prosiliście o zezwolenie na wyjazd za granicę? Tak bardzo wam obrzydliśmy? Bułhakow (zaskoczony): Wiele o tym ostatnio rozmyślałem. Zastanawiałem się, czy pisarz rosyjski może żyć poza swoją ojczyzną... I wydaje mi się, że nie może. Stalin: Macie rację. Też tak myślę.

Gdzie chcielibyście pracować? W Moskiewskim Teatrze Artystycznym? Bułhakow: No tak... Chciałem, ale spotkałem się tam z odmową. Stalin: Proszę się do nich zgłosić. Jakoś wydaje mi się, że tym razem się zgodzą. Wypadałoby spotkać się kiedyś i porozmawiać. Bułhakow: Tak, Józefie Wissa-rionowiczu, bardzo bym chciał porozmawiać z wami. Stalin: Koniecznie musimy znaleźć na to czas i spotkać się. N razie życzę wam wszystkiego dobrego".

Przez pewien czas Bułhakow będzie się łudził, że do upragnionej rozmowy dojdzie. "Proszę przyjąć mnie w połowie maja. Żadnej innej możliwości ratunku dla siebie nie widzę" - pisze już po kilku tygodniach w kolejnym liście do Stalina. Odpowiedzi nie dostał. Podobnie jak na kolejne listy. Na marginesie: w "Mistrzu i Małgorzacie" Bułhakow najwyższą władzą tak na ziemi, jak i w zaświatach obdarzył Szatana.

Caryca
Anna Achmatowa, a właściwie Gorenko, doświadczyła osobistych tragedii: męczeńskiej śmierci pierwszego męża, zesłania do łagru syna oraz drugiego męża.

Przez ponad osiem lat (1910-1918) była żoną poety Nikołaja Gumilowa (1886-1921). Ten żył krótko, ale dość burzliwie. Został wraz 60 innymi osobami rozstrzelany pod zarzutem uczestnictwa w spisku antybolszewickim. Choć Gumilow szczerze nienawidził bolszewików, to w spisku, który był bezpośrednim powodem jego śmierci, nie uczestniczył. Do 1986 r. nie można było w ZSRR publikować jego utworów.

W latach 30. uwięziony został syn Achmatowej i Gumilowa Lew oraz ówczesny mąż Nikołaj Punin. Przez 17 miesięcy poetka stała przed więzieniem w Leningradzie, starając się wyjednać widzenie. "Pewnego razu ktoś mnie rozpoznał. Wtedy stojąca za mną kobieta ocknęła się z właściwego nam wszystkim odrętwienia i szepnęła na ucho (tam wszyscy mówili szeptem): I pani może to opisać? Odpowiedziałam: Mogę. Wtedy coś w rodzaju uśmiechu spełzło po tym, co kiedyś było jej twarzą". Tak napisała Achmatowa w roku 1957, a słowa te są rodzajem przedmowy do wstrząsającego poematu "Requiem" poświęconego ofiarom stalinowskiego terroru. Pisała go między 1935 a 1940 r.

Od 1922 do 1940 r. jej utwory nie były w ZSRR publikowane. W czasie wojny, a zwłaszcza przez krótki okres po jej zakończeniu, wiersze Achmatowej były drukowane, a spotkania z nią cieszyły się wielkim powodzeniem. Do tego stopnia, że Stalin w końcu zapytał: "A kto je zorganizował?". W odpowiedzi natychmiast ukazał się tekst, w którym Achmatowa została nazwana "przedstawicielką obcej naszemu narodowi pustej, bezideowej poezji".

"Carycę poezji rosyjskiej" wykluczono od razu ze Związku Pisarzy Sowieckich. Niedługo później aresztowany został syn (Lew Gumilow, znakomity, choć kontrowersyjny historyk, który spędził 13 lat w łagrach) oraz mąż. Ten ostatni umarł na zesłaniu. Dodajmy, że zaraz po wojnie podobny los spotkał wspaniałego pisarza, a przy tym głębokiego filozofa, choć określanego do dziś z reguły mianem satyryka, Michaiła Zoszczenkę.

Achmatowa na początku lat 60. uważana była za faworytkę do Nobla, ale nie dostała tej nagrody. Została za to w 1965 r. doktorem honoris causa uniwersytetu w Cambridge. Peleryna, którą z tego tytułu otrzymała, służyła jej do śmierci, która nastąpiła rok później, za rodzaj szlafroka, którym ogrzewała się w chłodne dni.
Pasożyt
Achmatowa ceniła twórczość młodego poety Josifa Brodskiego (1940-1996). Dla niego, co przyznał, każde spotkanie z nią było niezwykłym przeżyciem. "Odczuwałem wprost fizycznie, że mam do czynienia z człowiekiem dużo lepszym ode mnie. Z człowiekiem, który samą intonacją swego głosu zmienia cię. Achmatowa samym tylko tonem głosu czy skinieniem głowy przekształcała rozmówcę w homo sapiens. Ktoś, kto z nią rozmawiał czy po prostu pił herbatę czy wódkę [a tę lubiła pić, zwykle osiem kieliszków dziennie - red.], bardziej stawał się chrześcijaninem ,niż gdyby chodził do cerkwi" - wspomina w rozmowie z Solomonem Wołkowem Brodski.

Ale kiedy nie podobały się jej wiersze Brodskiego, to zachowywała się elegancko, bo ograniczała się do kręcenia głową i mruczenia: "Puszkin napisałby to inaczej". Władzy sowieckiej generalnie Brodski, genialny poeta, nie podobał się. Został zresztą skazany na przymusowe roboty za "pasożytnictwo", a 1972 r. wydalony z ZSRR. Przyszły noblista wyjechał do USA, gdzie był jednym z najbardziej cenionych nie tylko pisarzy, ale też wykładowców, choć w swojej ojczyźnie naukę zakończył na szkole podstawowej.

Nieprzyjęty Nobel
Noblem został uhonorowany również Borys Pasternak, uważający się za poetę, choć tę nagrodą dostał za powieść "Doktor Żywago". Nigdy jej jednak nie odebrał ze względu na naciski polityczne.

Nie potrafił również dobrze bronić swojego kolegi Osipa Mandelsztama. W 1934 r. do Pasternaka zadzwonił Stalin, pytając: "Czy to naprawdę jest taki dobry poeta, jak mi donoszą?". Pasternak, niespodziewający się takiej rozmowy, zaczął bąkać, mówiąc, że jest to poeta klasyczny. Stalin mu przerwał: "Źle bronicie swojego przyjaciela, towarzyszu". I odłożył słuchawkę. Jednak kiedy Olga Iwańska, miłość Pasternaka, prototyp Lary z "Doktora Żywago", została w 1949 r. aresztowana i usiłowano ją zmusić do zeznań obciążających Pasternaka, a ta nie zrobiła tego, trafiając na Sybir na 5 lat, pisarz, ale już po śmierci Stalina, otwarcie skrytykował władze.

Ale przyjęcia Nobla odmówił.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski