Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ćwiczenie umysłowe

Liliana Sonik
Cały ten zgiełk. Nie uważam, że Rosja musi na wieki wieków amen być wrogiem Polski. Przecież klątwy na ten region nikt nie rzucił. Jednak żeby wyjść poza rządzący przez wieki schemat, trzeba wielu dekad sensownych, konkretnych działań. Dziś to mało prawdopodobne.

Nasza indywidualna dobra wola nic tu nie zmieni: trele miłosne, jakie kilka lat temu inicjowało wobec Rosji paru polskich artystów, nic nie dały, ośmieszyły tylko absurdalną naiwność gestów bez pokrycia.

Klucz do zmian znajduje się nie tylko w Warszawie. Ani nie tylko w Moskwie. Stosunki międzynarodowe już dawno przestały być dwustronnym pojedynkiem; przypominają raczej puzzle czy kostkę Rubika, gdzie jeden ruch zmienia układ całej szachownicy.

W tej chwili uwagę Europy silniej zaprząta narastająca fala setek tysięcy imigrantów z południa kontynentu – oraz Państwo Islamskie – niż pytanie, co robić z Rosją po aneksji Krymu i wobec konfliktu z Ukrainą.

Charakterystyczna była tu niedawna wypowiedź Hansa- -Dietricha Genschera, którego zdaniem Zachód powinien podać Rosji rękę, a kanclerz Merkel mogłaby w cztery oczy „zbliżyć się do Putina bardziej niż inni szefowie państw i rządów”. Genscher, choć na emeryturze, pozostaje wybitnym niemieckim dyplomatą i doskonale zna wartość każdego wypowiadanego zdania. Nie wiemy, czy proponując niemiecko-rosyjskie zbliżenie, powiedział to, czego czynnym politykom mówić nie wypada, czy raczej wyrwał się przed szereg. Bo ani kanclerz Merkel, ani niemiecki MSZ żadnych podobnych deklaracji nie składa. Natomiast niewykluczone, że ciążenie polityczne idzie w tę stronę.

Oburzony na ambiwalentną postawę swoich rodaków niemiecki historyk prof. Karl Schloegel uważa, że „wielu Niemców wciąż myśli, że kraje między Odrą a Rosją to jakaś między-Europa. Terytorium, o którym powinny decydować Berlin i Moskwa ponad głowami ich mieszkańców”.

To się oczywiście zmienia, ale powoli, bardzo powoli. Podobnie jak u nas zmienia się stosunek do Niemców. We wspólnym interesie krajów między Odrą a Rosją jest, by nic tej tendencji pozytywnej zmiany nie zakłóciło. A słynna profesor Ewa M. Thompson idzie dalej, proponując: „Przyjrzyjmy się historii i zastanówmy, czy nie dzięki tak silnej polskiej tożsamości Europa wciąż jest Europą. Może gdyby nie polskość, już dawno znalazłaby się ona pod niemiecko-rosyjskim panowaniem…”.

Brzmi to patetycznie, a tworzenie historii alternatywnych nie należy do moich ulubionych zajęć. Ćwiczenie umysłowe, jakie proponuje prof. Thompson, może jednak być interesujące w przeddzień rocznicy wybuchu II wojny. Polskę można krytykować do woli: że głupio zadziorna, kiedy indziej głupio naiwna, przez wieki straceńczo przywiązana do własnej tożsamości, anachroniczna i rzadko pragmatyczna. Ale dla wszystkich dobrze, że jest. I dobrze, że jest w Unii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski