Potem przyszły powodzie. Jeśli w dorzeczu rzeki szybko odprowadzić deszczówkę (a tak działały „poprawione” strumienie), to poziom wody już w środkowym biegu zaczyna gwałtownie rosnąć. Wygląda to niczym przepełniony lejek i żadne, nawet najwyższe, wały przeciwpowodziowe nie zatrzymają nadmiaru wody.
Renaturalizacja małych cieków wodnych, czyli przywracanie naturalnie meandrujących koryt, kosztowała Niemców krocie. U nas zaś dopiero wysychająca Wisła otworzyła decydentom oczy. Mówi się o mikroretencji, budowie oczek wodnych i małych spiętrzeń tam, gdzie tylko to będzie możliwe. Chciałoby się rzec: lepiej późno niż wcale, lecz tym razem jest po sprawie. Po prostu nie ma wody. Nie ma czego gromadzić, spowalniać. Można tylko błagać o cud.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?