Powróciły myśli o Eryku podczas premierowego recitalu Anny Szałapak - "Anikoty". O kocim recitalu myślała i mówiła artystka od lat. I wreszcie jest. Wspaniały, muzycznie zróżnicowany, z inteligentnymi tekstami (skoro o kotach, nie mogły być inne), wykonany z kocią czułością, bo że z miłością do kotów - a ma Anna Sz. Anikota i Gucia - to oczywiste. To opowieści o kotach, ich zwyczajach, ale i o nas - odbitych w kocich oczach, a snują je Ewa Lipska, co to opisała, jak "Człowiek przebiegł drogę kotu", Michał Zabłocki, Monika Partyk, Dariusz Bazaczek.
Muzyka również jest dziełem kilku twórców - od Zygmunta Koniecznego (wspaniały tytułowy "Anikot") i Andrzeja Zaryckiego poczynając, na Aleksandrze Brzezińskim, Bartoszu Tomaszku i Adrianie Konarskim kończąc. Są więc piosenki "trudniejsze" (na pewno do wyśpiewania), są ragtime'owe, przebojowe kompozycje Bartosza Tomaszka, którego "Perły w dywanie" w ramach bisów śpiewała cała sala. Słuchamy piosenek o kotach, ale dzięki inwencji autorów wkraczamy i w sfery filozofii ("Sokrates" Michała Zabłockiego) i miłości, kociej, rzecz jasna - "Bo kiedy kot jest zakochany" Ewy Lipskiej, czy "Koci erotyk" Moniki Partyk; także tego wieczoru bisowane.
Jak pewnie każdy z premierowych gości mam swoje piosenki faworytki i już się cieszę, że powstanie płyta (a może nawet dwie - jedna nagrana tylko ze wspaniałym pianistą Jaśkiem Kuskiem, a druga z orkiestrą). Oby się udało, bo piosenki wielce urokliwe, a Anna Szałapak wkłada w nie cały talent zwielokrotniony miłością. Do kotów.
Lubię myśl Alberta Schweitzera: "Istnieją dwa sposoby ucieczki od prozy życia: muzyka i koty". Anna Szałapak pięknie je połączyła.
Skuszony hasłem Kabaret Starszych Panów i piosenki Henryka Warsa, udałem się na jeden z letnich koncertów naszej filharmonii, w wykonaniu Męskiego Oktetu Wokalnego Filharmoników Krakowskich. Miło, że ktoś sięga po te piosenki, przywołując tradycję rewelersów, której w międzywojniu eksponentami byli Chór Dana czy Chór Czejanda. Były te "chóry" raptem kwartetami, teraz filharmoniczni chórzyści skrzyknęli się w ośmiu, łącząc siły i głosy czterech tenorów: Bartłomieja Chorążego, Mateusza Prendoty, Piotra Piwko, Dominika Czernika, dwóch barytonów: Pawła Szarpaka i Bartłomieja Pollaka, oraz dwóch basów: Krzysztofa Barczewskiego i Marcina Wróbla, zarazem kierownika artystycznego.
Wielogłosowy śpiew a capella to zawsze przyjemność dla ucha, a tu jeszcze dominowały piosenki jakże znane, jakże urocze: "Umówiłem się z nią na dziewiąta", "Całuję twoją dłoń madame", "Już taki jestem zimny drań" czy "Sex appeal" (acz szkoda, że panowie nie zmienili tekstu Schlechtera na męski, bo śpiewanie przez nich "Sex appeal to nasza broń kobieca" dodaje piosence zbędnej pikanterii), i jeszcze "Wesołe jest życie staruszka", "Rodzina, rodzina", czy "Piosenka jest dobra na wszystko", wyjątkowego tandemu Wasowski - Przybora.
Słuchałem tego oktetu, w którym wyróżnia się Mateusz Prendota, kontent wielce, acz życzyłbym śpiewakom (i sobie), by utwory rozrywkowe i nieraz żartobliwe wykonywali z większym luzem i szczyptą wpisanego w nie uśmiechu. Ale to pewnie przyjdzie z czasem, bo mam nadzieję, że niedawno powstały oktet zaprosi nas jeszcze niejeden raz.
Podobnie jak Anna Szała-pak na premierę swej płyty "Anikoty".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?