Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jan Peszek. Aktor orkiestra

Jolanta Ciosek
Trudno wyliczyć role, które z kunsztem zagrał Jan Peszek
Trudno wyliczyć role, które z kunsztem zagrał Jan Peszek fot. Anna Kaczmarz
Znani seniorzy. Rocznik 1944. Fenomenalny, wirtuozerski warsztat. Artysta wiecznie poszukujący, szaleńczo miłujący życie i ludzi

Zawsze narażałem się kolegom, nie wierząc w piękne słowa, że teatr to dom, a aktorzy to wielka, wspaniała rodzina. Przecież każdy z nas biegnie do mety jak ten rasowy koń, zawijając kopytami. I to jest oczywiste, trzeba tylko uważać, żeby w tej pogoni nie zrobić krzywdy drugiemu człowiekowi – twierdzi Jan Peszek, wybitny i uwielbiany aktor.

Jedni mówią o nim: pracoholik, inni – artystyczny szaleniec, a on sam dodaje: jednostka średnio zdrowa psychicznie, co bierze się z mojego szaleńczego, graniczącego z ekstazą, umiłowania życia i ludzi.

_Fenomen Jana Peszka można określić trzema słowami: artysta wolny i zupełny. Choć etatowo należał do kilku scen, nie bał się zaistnieć poza instytucjonalnym teatrem czy na wolnym rynku. Od debiutu w 1966 roku (,,Kariera Artura Ui” w reżyserii Jakuba Rotbauma) był związany ze scenami Wrocławia, Łodzi, Poznania i Krakowa. Grał u takich reżyserów jak Jerzy Krassowski, Henryk Tomaszewski, Andrzej Wajda, Kazimierz Dejmek, Jerzy Grzegorzewski czy Krystian Lupa, ale też u twórców najmłodszego pokolenia. Najdłużej pracował we Wrocławiu (Teatr Polski, 1966-1975) i w Krakowie, najpierw jako aktor Teatru im. J. Słowackiego (1982-1986), a następnie członek zespołu Starego Teatru. Współpracował z teatrem Schaeffera MW2, nie stronił od spektakli „impresaryjnych”, na zamówienie, chętnie też brał udział w przedsięwzięciach rodzinnych, z utalentowanymi dziećmi Marią i Błażejem. Jednego roku występował w operze (u Trelińskiego), by następnego pojawić się w „Operze mleczanej” Mleczki-Grabowskiego. Wcielił się w rolę Bruce’a Lee w żartobliwym spektaklu Łaźni Nowej i w niezmiernie trudne role Tytusa („Anatomia Tytusa”) czy Edwarda II w Starym Teatrze w Krakowie _– pisze Dorota Jarząbek-Wasyl w miesięczniku Kraków.

I trudno się z nią nie zgodzić. Peszek w swym szalonym biegu artystycznym nie robi przystanków. Jak pisze Tadeusz Nyczek, ten bieg ma tylko jeden przystanek: końcowy. Peszek gra dużo, sam twierdzi, że za __dużo, stąd ten brak przystanków.

Jak mało który aktor, pan Jan kojarzony jest z Krakowem, choć urodził się w Szreńsku. Czasy młodości i losy swych rodziców wspominał w jednej z rozmów:

Moi rodzice poznali się w Królewcu, dziś Kaliningradzie. Ojciec, który dostał się do niewoli w kampanii wrześniowej, przebywał tam jako jeniec, a mama, bardzo młoda osoba, mieszkająca z rodzicami w Zieluniu, została wywieziona na roboty do niemieckiej rodziny, pracowała jako pomoc domowa. Ojciec był z obozu wywożony do dentysty niemieckiego, ponieważ rozpoczął przed wojną studia medyczne i posiadał spore umiejętności. Rodzice się tam poznali, zakochali, to była wielka miłość, której jestem owocem. Poczęty zostałem w Królewcu, a urodzony w Szreńsku, mimo że z tą miejscowością nic rodziny nie łączyło, ale mieszkała tam znana moim dziadkom położna. Mama ukrywała się w Szreńsku i tam skorzystała z pomocy owej położnej. Urodziłem się 13 lutego 1944 roku, w niedzielę, o wpół do jedenastej, gdy biły dzwony na __sumę. Dla mojej mamy to był trudny, niebezpieczny czas, nie chciała go wspominać.

Urodzony w niedzielę i do tego trzynastego! Aż to powinien być leń i obibok. Nic z tego. Pan Jan jest chodzącą pracowitością. Jego urocza żona Teresa nieraz wzdychała w naszych rozmowach: No cóż, może Janek znajdzie choć kilka dni w roku, żebyśmy razem pojechali do ukochanego Egiptu, gdzie nurkowanie i __oglądanie raf koralowych sprawia tyle radości.

O zaletach żony pan Jan może rozmawiać długo. Podczas jednej z wielu naszych rozmów opowiadał: Teresę poznałem w przedszkolu w Andrychowie, moją pierwszą i ostatnią miłość. Już wtedy wiedziałem, że jedyną, dlatego w wieku lat sześciu oznajmiłem przyszłej teściowej, że ze wszystkich koleżanek najbardziej odpowiada mi Teresa i z nią właśnie się ożenię. W moje 25. urodziny wzięliśmy ślub. Do dziś szczęśliwie żeglujemy przez życie, a __Teresa jest najwspanialszym sternikiem.

Jan Peszek występował w przedstawieniach mistrzów, ale cały czas pracował również z młodymi reżyserami: Brzozą, Trelińskim i Jarzyną, a w ostatnich latach przede wszystkim z Michałem Zadarą i Janem Klatą. Taniec Peszka – Leo Bulero w „Trzech stygmatach Palmera Eldritcha” przeszedł do historii teatru. Swoją brawurą przywodzi pierwsze eksperymenty z teatrem MW2.

Jan Peszek jest aktorem o niebywałych zdolnościach transformacyjnych. Mimiką niezwykle plastycznej twarzy, gestem, ruchem nadzwyczaj sprawnego ciała potrafi błyskawicznie przeistaczać się z postaci w postać. Kunszt jego aktorstwa można było zobaczyć w wielu spektaklach, m.in. w „Niewinie”, „Auto da fe”, „Braciach Karamazow”.

Swoje życie zawodowe dzieli między Kraków i Warszawę. To dla niego nic nowego, bo zawsze zmieniał miejsca i gnał tam, gdzie czekały na niego ciekawe propozycje.

Na początku kariery dziewięć „tłustych” lat spędził we wrocławskim Teatrze Polskim, gdzie grał dużo ważnych ról, m.in. Konrada w „Wyzwoleniu” Stanisława Wyspiańskiego, Dziennikarza w „Weselu” czy Leona w „Śnie srebrnym Salomei”. Czuł się tam bardzo szczęśliwy.

Potem nastał czas łódzkiego Teatru Nowego, prowadzonego przez Kazimierza Dejmka. – W „Nowym” nie narzekałem na nadmiar propozycji. A miałem dwójkę dzieci na utrzymaniu i „bida” z lekka nas przyciskała. Dostałem wtedy solidnie w kość i nauczyłem się dryfować po tych niezwykle sztormowych pogodach charakterystycznych dla tego zawodu. To była świetna szkoła, bo zahartowała mnie psychicznie. Kiedy po czterech latach ciszy, otrzymałem od Mikołaja Grabowskiego, początkującego wówczas reżysera, propozycje zagrania głównych ról, m.in. Gonzala w adaptacji „Transatlantyku” Gombrowicza, powróciła moja dobra passa. W ciągu dwóch następnych lat praktycznie nie schodziłem ze sceny Teatru im. Jaracza. Wtedy nastąpił wybuch mojej energii i ekspresji aktorskiej skumulowanej przez czas przestoju. Posypał się deszcz nagród i problemy aktora popularnego, który zmuszony jest zawsze potwierdzać swój wizerunek publiczny, nie ujawniając tysięcy dylematów i stresów, jakie przeżywa. Ludzie nie chcą oglądać prywatnie niezadowolonego, niegrzecznego i pysznego Peszka. I mają rację. Choć ja bywam pyszny, niegrzeczny i __niezadowolony, bo jestem normalnym człowiekiem. Znam też smak porażki.

W 1982 r., gdy Mikołaj Grabowski objął dyrekcję Teatru im. Słowackiego, pan Jan też przeniósł się do Krakowa, spędzając w tym teatrze cztery sezony. – Kiedy Mikołaj ponownie wystawił „Transatlantyk”, w którym powtórzyłem prowokacyjną rolę homoseksualisty Gonzala, z obawą czekałem na reakcje krakowskiej publiczności. Byłem przecież w tym mieście nieznany, a ono niełatwo przyjmuje przybyszów. Odbiór okazał się fantastyczny, najwspanialszy, jaki mogłem sobie wymarzyć. Czas „Słowackiego” był dla mnie twórczy, tu spotkałem się ze znakomitymi reżyserami, co dla mnie jest niezmiernie istotne: Z Rudkiem Ziołą przy „Psim sercu”, Vladimirem Strnisko przy „Amadeuszu”, w którym grałem Salieriego, ponownie z Grabowskim przy realizacji „Listopada” Rzewuskiego. Kiedy Mikołaja odwołano ze „Słowackiego”, po niespełna roku przyjąłem zaproszenie od __Stanisława Radwana, ówczesnego dyrektora Starego Teatru.

Po okresie dyrekcyjnych zawirowań w „Starym” pan Jan przeniósł się do Warszawy, gdzie współpracował z Teatrem Narodowym i Studio. I może trudno się temu dziwić, jeśli zawierzyć słowom Kazimierza Kutza, który o nim powiedział: ,,Ma w niebywałym wymiarze rozbudzone poczucie wolności”.

To prawda, ale z Krakowa nigdy nie uciekłem, wręcz przeciwnie, mieszkam w nim cały czas – mówi aktor. – Ale uprawiam zawód wędrowny, więc odwiedzam w swych podróżach wiele miast. Przywiązanie aktora do jednego miejsca świadczy o tym, że mieszczańskość wkradła się w jego życie. A mnie w zawodzie interesują rzeczy istotne, więc wciąż ich szukam. Dla mężczyzny celem pierwszorzędnym jest spełnienie w __pracy – mężczyzna zawodowo niespełniony jest okaleczony.

„Aktorstwo nie polega na uczuciowości – pisała Susan Sontag. – Nie polega nawet na przeżywaniu, to złudzenie. Ono polega na stwarzaniu pozorów. Na podejmowaniu decyzji”. Trudno o lepszą definicję aktorstwa Jana Peszka. Pamiętając o lekcji wyniesionej z MW2, Peszek fenomenalnie p o z o r u _j e psychologiczne pewniki wpisane w definicję postaci scenicznej, żeby mimochodem pewniki te znieważać. Chce obalać stereotypy, burzyć dobre mniemanie o sobie – aktorze i bohaterze. Byłoby to zadanie trudne, prawie niemożliwe, gdyby nie pewna istotna cecha aktorskiej kondycji Jana Peszka. To mimowolna perwersja aktora, dzięki której najwięksi zwyrodnialcy w jego interpretacji stają się ludzcy, nie przestając być odrażający, a życiowe fajtłapy zyskują wdzięk chaplinowskiego trampa. Finezja tej oryginalnej aktorskiej propozycji polega na tym, że Jan Peszek w zasadzie nigdy nie broni swoich bohaterów, nie tuszuje ich grzechów, żebrząc o litość wyrozumiałej publiczności. Przeciwnie, z odwagą obnaża perfidię, zakłamanie i obleśność granych przez siebie postaci, ale zawsze wyposaża ich w __prawdę człowieczeństwa: stara się rozumieć motywy kierujące bohaterem, jednocześnie ich nie akceptując _– scharakteryzował osobowość sceniczną aktora Łukasz Maciejewski.

W przypadku talentu Jana Peszka nie można silić się na wyliczanie ról, które zagrał. Nie sposób się ich doliczyć. Dodajmy jedynie, że talentem obdarzył zarówno syna Błażeja – aktora Starego Teatru jak i córkę Marię. Synowa Katarzyna Krzanowska też jest bardzo utalentowana, co udowadnia grając w „Starym”.

A z żoną Teresą pan Jan najchętniej siada w pięknym ogrodzie wokół podkrakowskiego domu. Wtedy ubiera ulubione kimono – Japonia to ukochane miejsce rodziny Peszków, gdzie aktor występował w kilku spektaklach – nalewa do kieliszków dobre wino i kontempluje urodę ogrodowych roślin. A najszczęśliwszy jest wtedy, gdy może spotkać się z całą rodziną, do której należy również wnuczka Zosia – córka Kasi i Błażeja.

Kto dawno nie widział na scenie Jana Peszka, ma świetną okazję, by tę zaległość nadrobić. 26, 28 i 29 sierpnia Capella Cracoviensis zaprasza do sali teatralnej Cricoteki na „Piosenki miłości i śmierci”, oparte na dwóch wielkich dziełach Johannesa Brahmsa: Walcach miłosnych i Requiem Niemieckim. W łączącym teatr, muzykę, taniec i sztuki wizualne przedsięwzięciu weźmie udział Jan Peszek w roli Tadeusza Kantora.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski